Przez kilka ostatnich tygodni dyskutowano o tym, czy powstanie druga część „Diuny”. Kasowe wyniki są dobre, ale nie rewelacyjne. Dziś już oficjalnie wiadomo, że Warner Bros. i Legendary dały „zielone światło” temu oczekiwanemu projektowi. Premiera filmu „Diuna. Część II” odbędzie się 20 października 2023 roku.
Sygnały były pozytywne, ale niczego nie można było z góry przesądzać, bo Hollywood nie raz już zaskoczyło negatywnie, w dodatku pandemia wiele spraw ułatwia/utrudnia. Wpływy na filmie sięgają teraz około 220 mln dolarów, więc do zwrotów nakładów i oczekiwanych zysków droga jeszcze daleka (koszt produkcji "Diuny" to 180 mln dolarów, bez promocji). Nawet, gdy zobaczyłem na ekranie tytuł „Diuna. Część I” postanowiłem nieco ostudzić nadzieje. Kamień spadł mi z serca, gdy na stronie firmy Legendary, realizującej i w 80 procentach finansującej „Diunę” pojawił się ten komunikat: „To dopiero początek... Jesteśmy podekscytowani kontynuacją podróży!”.
Za reżyserię filmu odpowiadać będzie Denis Villeneuve, który w wielu rozmowach podkreślał gotowość przystąpienia do realizacji w 2022 roku. „Diuna” oglądana teraz w kinach to dopiero połowa pierwszej książki Franka Herberta. Villeneuve marzy o nakręceniu trylogii, którą chciałby zamknąć przenosząc na ekran „Mesjasza Diuny”.
Dziś znane są już kulisy tak przeciągających się decyzji dotyczących drugiej części „Diuny”. To nie Warner Bros. decydował głównie o przyszłości tego cyklu, a właśnie firma Legendary (w dużej części kapitał chiński), która w 80 procentach finansowała realizację filmu. Otwarcie „Diuny. Części I” w Chinach nie było imponujące, ale ogólny zachwyt filmem i jego wizją dały dużą nadzieję na przyszłość i pozwalają wierzyć w sukces całego przedsięwzięcia. W dodatku korporacja Warner zamierza rozwijać inne wątki z uniwersum „Diuny” i już pracuje nad serialem, w którym opowie o Bene Gesserit.
„Diuna. Część II” pojawi się w kinach 20 października 2023 roku i już dziś wiadomo, że film będzie miał ekskluzywne okno dotyczące kinowej dystrybucji. Inaczej niż „Diuna. Część I”, która w USA dostępna była jednocześnie w kinach i w internecie. To był zapewne jeden z warunków Legendary, które też krytykowało hybrydową dystrybucję „Diuny”. Warner Bros. podobno wypłacił wielkie pieniądze, wyrównujące „straty” ponoszone przez partnerów i gwiazdy, a związane z hybrydową dystrybucją swoich filmów.
Oczekiwania widzów względem kolejnej „Diuny” będą zapewne rosły, a produkcja budzić będzie przez kolejne miesiące duże zainteresowanie mediów (moje na pewno). Po drodze siła „Diuny” będzie na pewno rosła, kto wie czy pierwsza część nie odegra znaczącej roli podczas Oscarów. Pod kilkoma względami film zasługuje na uznanie Amerykańskiej Akademii Filmowej.
A tymczasem… Kto nie widział, niech koniecznie obejrzy „Diunę” na wielkim ekranie z dobrym dźwiękiem i w skupionym towarzystwie. Film pochłania, jak piaski Arrakis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz