piątek, 18 marca 2022

Zapomniana nominacja do Oscara z Białegostoku

Na trop związanej z Białymstokiem nominacji do Oscara natrafili członkowie kolektywu Kaufman Bros & Sista: filmoznawca z Uniwersytetu w Białymstoku i niezależny filmowiec Tomasz Adamski i Maciej Rant, niezależny filmowiec, pomysłodawca akcji Filmowe Podlasie Atakuje! i festiwalu ŻUBROFFKA. Oto historia Benjamina Zemacha. Tekst przedrukowuję za zgodą autorów opracowania.

We fragmentach nadesłanego materiału przeczytać można dość sporo o polskich twórcach nominowanych do Oscara, także tych pochodzących z Podlasia i Białegostoku. Ciekawie robi się dalej…

Jest jednak jeszcze jedna postać, która powinna znaleźć się w tym zaszczytnym gronie, a o której wie niewiele osób, nawet tych na co dzień zanurzonych w świecie filmu. To bardzo wszechstronny artysta Benjamin Zemach, który w 1936 roku, podczas 8. edycji Oscarów nominowany był za reżyserię tańca „Hall of Kings" w filmie „She” (1935) wyreżyserowanym przez Lansinga C. Holdena i Irvinga Pichela (kategoria „najlepsza reżyseria tańca" istniała tylko dwa lata). Mimo, że tę nominację odnajdziemy w wielu oscarowych podsumowaniach, nie wspomina o tym nikt w Polsce, ani na Podlasiu. A szkoda, bo Benjamin Zemach był postacią wybitną i czas przywrócić mu należne miejsce w historii podlaskiego i polskiego kina!

Na trop artysty, podczas swoich poszukiwań i kwerend natrafili członkowie kolektywu Kaufman Bros & Sista: filmoznawca z Uniwersytetu w Białymstoku i niezależny filmowiec Tomasz Adamski i Maciej Rant, niezależny filmowiec, pomysłodawca akcji Filmowe Podlasie Atakuje! i festiwalu ŻUBROFFKA. To oni, wraz z fotografem i rekonstruktorem fotografii XIX-wiecznej Andrzejem Górskim zrealizowali wystawę zdjęć w technice mokrego kolodionu „Wyśniona historia kina na Podlasiu". Jest to wystawa inscenizowanych zdjęć, przybliżających przełomowe momenty przedwojennej historii podlaskiego (ale także polskiego i światowego) kina. W ramach wystawy, w role takich postaci, jak m.in. Nora Ney, Piotr Lebiedziński, Andrzej Wajda, Lechosław Marszałek, Wiera Gran czy słynni bracia Kaufman wcieliły się osoby związane z filmem i wywodzące się z Podlasia. Są wśród nich zarówno twórcy świetnie rozpoznawani, jak i artyści działający w przestrzeni kina niezależnego, z którego Białystok i Podlasie słynie.

BENJAMIN ZEMACH – ZAPOMNIANY BIAŁOSTOCZANIN NOMINOWANY DO OSCARA

Benjamin Zemach urodził się w 1901 roku w Białymstoku. I chociaż niektóre źródła podają błędnie Moskwę, w swoich wspomnieniach artysta jednoznacznie napisał, że był to Białystok. Zemach od początku był zanurzony w świecie sztuki, zwłaszcza teatru. W wieku czterech lat stracił ojca, opiekę nad nim przejął wówczas jego starszy brat Nachum Zemach, założyciel słynnego teatru „Habima” (hebr. Scena). To on zaszczepił w młodszym bracie miłość do teatru i tańca. Gdy w 1916 roku opuszczał Białystok, obiecał matce i rodzeństwu (miał jeszcze siostrę), że jeśli gdzieś ułoży sobie życie, ściągnie ich do siebie. Już rok później cała rodzina mieszkała w Moskwie – ówczesnej światowej stolicy awangardowego myślenia o sztuce. W późniejszych wspomnieniach Benjamin często wracał do długiej, mozolnej i wyczerpującej podróży z Białegostoku do stolicy Rosji. Miał wtedy kilkanaście lat, ale dobrze ją zapamiętał. Przywoływał we wspomnieniach ściśniętą ponad miarę ludzką masę w zimnych, ciasnych wagonach, zwłoki leżące na podłodze wagonów oraz strzały, które usłyszał, gdy dojechali do Moskwy. Wspomnienia te były w nim tak żywe, że później już zawsze uważał się za pacyfistę.

MOSKWA – NARODZINY ARTYSTY

W Moskwie Benjamin miał okazję uczyć się od takich sław jak Konstantin Stanisławski, Jewgienij Wachtangow czy Wsiewołod Meyerhold. Od każdego z tych wielkich artystów potrafił wziąć coś, co złożyło się potem na jego filozofię rozumienia sztuki. I tak na przykład od Wachtangowa nauczył się przykładania szczególnej wagi do twórczej relacji między reżyserem a aktorem. Z późniejszych wspomnień jego uczniów wiadomo, że wiele razy stosował to podejście w swojej pracy, czy to reżyserując sztuki teatralne, czy tworząc układy taneczne.

Po kilku latach pobytu w Moskwie Benjamin Zemach występował już w słynnej, reżyserowanej przez Wachtangowa sztuce „Dybuk”, której reżyserię, z powodu śmierci Wachtangowa, przejął potem Wsiewołod Meyerhold – słynny reżyser, aktor, jeden z twórców nowatorskiego, współczesnego teatru.

W tym samym czasie, kiedy zaczął występować w teatrze „Habima”, Benjamin rozpoczął także naukę tańca. W tej dziedzinie miał również wspaniałych nauczycieli, wśród nich była choćby Vera Mosolova, była balerina Teatru Bolszoj.

NOWY JORK/LOS ANGELES/NOWY JORK – BIAŁOSTOCZANIN PODBIJA AMERYKĘ.

Z czasem w Związku Radzieckim zmieniła się sytuacja polityczna i członkowie teatru „Habima” musieli emigrować, by dalej móc uprawiać swą sztukę. I tak, w 1927 roku część grupy trafiła do Nowego Jorku, a część do Izraela, gdzie później założyła Izraelski Teatr Narodowy (Israeli National Theatre). Zemach został w Nowym Jorku, który – po Białymstoku i Moskwie – stał się dla niego trzecim już domem. To w tym okresie stworzył spektakle „Ruth” i „Queen Sabbath”, w których zawarł to, co później stało się jego znakiem rozpoznawczym – połączenie w umiejętny sposób baletu i tańca współczesnego.

W 1932 roku wyjechał do Los Angeles, by pracować nad kolejnymi przedsięwzięciami. Spędził tam cztery lata i udało mu się przez ten czas zrealizować wiele artystycznych projektów, z których część miała swoje źródła w żydowskim folklorze czy wierzeniach. W tym czasie reżyserował „Golema” i inne sztuki dla Pasadenia Playhouse, a w 1935 roku stworzył też choreografię do filmu „Dni Pompei” i do filmu „She”, za którą otrzymał nominację do Oscara.

Zemach założył również własną grupę taneczną, która występowała m.in. w Los Angeles, Carmel, San Francisco i Seattle. Ponieważ z czasem grupa była coraz bardziej rozpoznawalna w środowisku artystycznym, otrzymał propozycję stworzenia baletu dla prestiżowego amfiteatru Hollywood Bowl. 5 kwietnia 1933 roku wystawił tam „Fragment of Israel” z udziałem 49 tancerzy i chórem liczącym 23 osoby. Krytyka rozpisywała się o przedstawieniu jako o „oryginalnym i głęboko imponującym” – takim, które wpłynie na historię baletu. Natomiast choreografię samego Zemacha oceniono jako „dotyk geniuszu”. Jego kolejne przedstawienie zrealizowane dla Hollywood Bowl z muzyką Ernesta Schellinga okazało się jeszcze większym sukcesem. Szczególnie chwalono styl, w jakim Zemachowi udało się połączyć pracę solisty i grupy tanecznej. To po tym spektaklu słynny reżyser teatralny i aktor Max Reinhardt zaprosił go jako choreografa do Nowego Jorku, by pomógł mu stworzyć słynne, gigantyczne przedstawienie „Eternal Road”. Co ciekawe, Zemach nie tylko stworzył choreografię, ale także pojawił się na scenie i to z jedenastoletnim wówczas Sidneyem Lumetem, późniejszym reżyserem filmów: „Dwunastu gniewnych ludzi” (1957), „Serpico” (1973), „Pieskie popołudnie” (1975), „Sieć” (1976) czy „Gloria” (1999). Przez kolejną dekadę pracował jeszcze w tym mieście, ucząc i tworząc choreografię. Potem wrócił do Los Angeles, gdzie był bardzo aktywny w życiu teatralno – tanecznym, aż do 1971 roku, kiedy osiedlił się na stałe w Izraelu.

„HALL OF KING’S” – ŻYWIOŁOWO WYTAŃCZONA NOMINACJA DO OSCARA.

Benjamin Zemach otrzymał nominację do Oscara za najlepszą reżyserię sceny tanecznej, „Hall of Kings”, w filmie „She” (1935) w reżyserii Lansinga C. Holdena i Irvinga Pichela. John Wilson, autor książki „The Official Razzie Movie Guide”, określił „She” jako jeden ze 100 najprzyjemniej złych filmów, jakie kiedykolwiek powstały. Co ciekawe, film został wyprodukowany przez Meriana C. Coopera, producenta w sumie 62 filmów (w tym kilku filmów Johna Forda), który w 1952 roku otrzymał Oscara za twórczy wkład w sztukę filmową. Jako producent, Cooper stworzył najsłynniejszy taneczny duet na świecie: Freda Astaire’a i Ginger Rogers, ale najbardziej znany jest z superprodukcji o potężnej małpie, która przeszła do historii kina jako King Kong. Film pod tym samym tytułem powstał w 1933 roku, Cooper był jego współreżyserem, autorem scenariusza, a nawet aktorem (zagrał pilota atakującego małpę z samolotu). Merian C. Cooper był też założycielem Eskadry Kościuszkowskiej (pierwowzoru Dywizjonu 303) podczas wojny polsko-bolszewickiej i przez pewien czas był sowieckim jeńcem wojennym. Jego prapradziad, pułkownik John Cooper, przyjaźnił się z Kazimierzem Pułaskim, z którym walczył w bitwie pod Savannah. Pamięć o tym przetrwała w rodzinie i m.in. dlatego Merian C. Cooper postanowił spłacić Polsce dług wdzięczności, walcząc w wojnie polsko-bolszewickiej. I jeszcze jedna ciekawostka: jego synem był Maciej Słomczyński, pisarz, tłumacz i popularny autor kryminałów, które pisał jako słynny Joe Alex.

To nie jedyne wielkie nazwisko ze świata filmu zaangażowane w produkcję „She”. Nad scenografią pracował bowiem Harold Miles, znany m.in. jako autor scenografii do klasycznego filmu Walta Disneya „Królewna śnieżka i siedmiu krasnoludków” z 1937 roku. Widać zresztą także, że image „Ponadczasowej bogini” (granej w filmie przez Helen Gahagan) stał się inspiracją dla postaci „Złej królowej” w późniejszym o dwa lata filmie Disneya. Scenografowi udało się wykreować fantastyczny film w stylu art deco z imponującymi wnętrzami pałacu królowej, który wypełniony jest monumentalnymi rzeźbami, fantazyjnymi zdobieniami, okalającymi liczne, otoczone zielenią sadzawki, a także umiejętną grą światłocieniem, nawiązującą do filmowego ekspresjonizmu niemieckiego. Film obfituje również w całą masę ciekawych, acz nieco „tracących myszką” efektów specjalnych użytych w takich scenach jak: śnieżne lawiny, pojedynek na wysokim, osuwającym się klifie, czy w scenie, w której widzimy starzejącą się w płomieniach postać królowej (tu akurat twórca efektów specjalnych niezbyt się popisał, bo w pewnym momencie widać odklejającą się maskę, niedokładnie przytwierdzoną do szyi aktorki). Całość jednak sprawia bardzo pozytywne wrażenie, a przede wszystkim widzowie dają się wciągnąć w filmową przygodę, bo czują, że twórcy kochają kino i za wszelką cenę chcą opowiadać intrygujące historie.

I tak właśnie jest opowiedziana historia w filmie „She”. Głównym bohaterem jest Leo Vincey, dowiadujący się od umierającego wuja o pewnej utraconej krainie, którą 500 lat temu odwiedził jego przodek. Leo chce tę krainę odnaleźć i odkryć tajemnicę nieśmiertelności, ukrytą ponoć w mistycznym ogniu. Wyrusza więc w drogę z przyjacielem rodziny Holly’m oraz przewodnikiem o imieniu Tugmore i jego córką Tanyą. Wędrują przez zamarznięte pustkowia, by w końcu natknąć się na ukryte w skałach, a odsłonięte przez lawinę, starożytne miasto Kor, którym rządzi nieśmiertelna królowa – Ona (She). Królowa wierzy, że Leo Vincey jest jej dawnym, zaginionym kochankiem, który odrodził się, by do niej powrócić. Za radą swego arcykapłana pozwala obcym obserwować tajny, ceremonialny taniec w Sali Królów. Leo i Holly nie są jednak świadomi, że taniec kończy się ofiarą z ludzi, a w tym przypadku ofiarą ma być Tanya, o którą królowa jest zazdrosna, bo wyczuwa, że jej nowo odzyskany kochanek darzy ją uczuciem.

I tu dochodzimy do sceny, za którą Benjamin Zemach otrzymał nominację do Oscara. Jest to zdecydowanie najciekawsza scena w całym filmie. Zarówno pod względem filmowym, jak i choreograficznym. Trwa niespełna osiem minut, ale pozostaje w pamięci znacznie dłużej. Zaczyna się od ujęcia kamery na unoszące się nad płonącą studnią iskry. To spośród tych iskier właśnie wyłaniają się tancerze, którzy bardzo energicznie poruszają rękoma i tułowiem w rytmie coraz bardziej dynamicznej muzyki. Nagle jeden z tancerzy zostaje opuszczony na linie w głąb studni, by później wyłonić się z niej z zapaloną pochodnią, dzięki której rozświetla ogromną komnatę. Widzimy, jak zamaskowani tancerze coraz liczniej otaczają kocioł, w którym pali się „Płomień Życia”, a potem poprzez swój hipnotyzujący ruch wciągają nas w spektakl, który coraz bardziej przypomina horror. Na uwagę zasługuje również scena w której tancerze ubrani w długie, kolorowe, ozdobne stroje, z twarzami przysłoniętymi złotymi maskami uczestniczą w czymś w rodzaju procesji i w kilku tańczących kolumnach podchodzą do statycznej kamery. Wszyscy poruszają się bardzo dynamicznie, wykonując mechaniczne ruchy rękoma i nogami. Część z nich gra na bębnach, inni trzymają miecze i tarcze, a tancerki przesuwają się lekko z lewej na prawą stronę ekranu.

Warto zwrócić uwagę nie tylko na sam taniec, który jest genialny, ale też na sposób, w jaki został sfilmowany, bo niektóre ujęcia kamery przypominają słynne musicalowe pomysły jednego z najsłynniejszych choreografów filmów muzycznych Busby’ego Berkeleya. Widać to szczególnie gdy kamera filmuje tancerzy z dołu, z perspektywy płonącego w studni ognia, bądź gdy znajduje się bezpośrednio nad kręgiem poruszających się rytmicznie, kolorowych, ludzkich figur, tworzących kalejdoskopowe wzory.

Co ciekawe, był to jeden z filmów, który prawdopodobnie zaginął w pożarze w archiwach RKO (jednej z hollywoodzkich wytwórni filmowych lat 30. i 40. XX w.), ale na szczęście jego oryginalna wersja została odnaleziona w garażu gwiazdy kina niemego Bustera Keatona. Film początkowo został nakręcony w czarno-białej wersji, pokolorowano go dopiero w 2006 roku.

CHARAKTERYSTYKA STYLU TAŃCA

W przypadku każdego zrealizowanego przez Zemacha spektaklu czy sceny filmowej podkreślano jego nowatorstwo w podejściu do formy i treści, a także oryginalny sposób użycia tekstu i akompaniamentu wokalnego, co z pewnością wynikało z jego wcześniejszych teatralnych doświadczeń zdobytych w sowieckiej Rosji. W recenzjach jego układów tanecznych zwraca się uwagę na to, że ruchy tancerzy wyrastały niejako organicznie z samej treści przedstawienia, co szczególnie wyraźnie widać w nominowanej do Oscara scenie w filmie „She”. Reżyserowane przez niego układy taneczne charakteryzowały się ekspresyjnym użyciem głowy, ramion i tułowia tancerza. Wyróżniały się dużą świadomością ciężaru całego ciała tańczącego aktora. W jednym z wywiadów Zemach powiedział, że zawsze traktował taniec jako coś bogatszego, niż może się z pozoru wydawać. Dla niego taniec to świadomość świata i połączonego z tym światem człowieka, to coś, co dotyka sedna naszego jestestwa.

W latach 20. i 30. XX wieku Zemach był jednym z kluczowych twórców amerykańskiego tańca współczesnego. Był artystą, który miał naprawdę coś oryginalnego do powiedzenia i potrafił znaleźć wyjątkową formę, by to wyrazić. Był też nauczycielem, który rozumiał ruch, teatr i który ukształtował wiele późniejszych karier artystycznych, mających ogromny wpływ na historię kina.

ZEMACH JAKO NAUCZYCIEL HOLLYWOODZKICH GWIAZD

Przez całą swoją artystyczną karierę ten urodzony w Białymstoku twórca intensywnie nauczał, dokładając własną, niezwykle cenną cegiełkę do przyszłości Hollywoodu. Wśród jego uczniów znalazły się bowiem m.in. takie przyszłe gwiazdy kina jak: Lee J. Cobb (znany z filmów „Na nabrzeżach” (1954) Elii Kazana i „Dwunastu gniewnych ludzi” (1957) Sidneya Lumeta), Alan Arkin (zdobywca Złotego Globu i nominacji do Oscara za rolę w filmie „Rosjanie nadchodzą” (1966), nominowany też do Oscara za rolę w dramacie „Serce to samotny myśliwy" (1968), grał również w takich filmach jak: „Paragraf 22” (1970), „Ucieczka z Sobiboru” (1987), „Edward Nożycoręki” (1990), „Zabijanie na śniadanie” (1997) i „Gattaca – szok przyszłości” (1997)), a także Hershel Bernadi czy Sam Jaffe.

ZEMACH I MAX BIALYSTOCK

Podsumowując, warto zauważyć, że Mel Brooks w swoim debiucie reżyserskim „Producenci” (1967), nagrodzonym Oscarem za najlepsze oryginalne materiały do scenariusza i scenariusz, jedną z głównych postaci nazwał Max Bialystock. Przyjmuje się, że nazwisko bohatera filmu nawiązuje do nazwy Białegostoku, a twórcy filmu chcieli w ten sposób podkreślić znaczenie żydowskich, w tym białostockich, emigrantów w rozwoju amerykańskiego przemysłu filmowego. Takich emigrantów jak choćby hollywoodzki operator filmowy Borys Kaufman czy – jesteśmy o tym przekonani – również Benjamin Zemach! W niektórych publikacjach pojawia się informacja, że Mel Brooks mógł w ten sposób również oddać hołd miastu, z którego pochodzili jego przodkowie. Jego ojciec był niemieckim Żydem z Gdańska, rodzina matki wywodziła się z Kijowa, prawdopodobnie chodziłoby więc o ich rodziców lub dziadków, którzy handlowali śledziami w Europie Środkowej. Co ciekawe, Mel Brooks, po zobaczeniu obrazu „Herring on a Bialy” Marka Podwala (amerykańskiego malarza i grafika, którego przodkowie wywodzą się z Dąbrowy Białostockiej), powiedział, że mógłby to być jego herb, bo jego protoplaści sprzedawali śledzie w Europie, a on jako dziecko uwielbiał nowojorskie białysy, które przywiedli ze sobą do miasta emigranci z Białegostoku. Ale to już inna historia, chociaż równie smakowita!

*

Inscenizowane zdjęcie Benjamina Zemacha, a także wielu innych fantastycznych twórców związanych z historią kina północno-wschodniej Polski będzie można zobaczyć już w sierpniu w ramach drugiej części wystawy „Wyśniona historia kina na Podlasiu” wyprodukowanej przez Białostocki Ośrodek Kultury. Dla fanów takiej filmowej archeologii kolektyw Kaufman Bros & Sista oraz Andrzej Górski w ramach współpracy z BOK przygotowują również album w którym znaleźliby się bohaterowie obu części wystawy.

Autorzy: Kaufman Bros & Sista

 

Bibliografia:

1.          Link do filmu SHE: https://www.youtube.com/watch?v=q_c0T5I_bQA

2.          Film o Benjaminie Zemachu: https://www.youtube.com/watch?v=Wgx_CF3Auxs

3.          N. Prevots, Benjamin Zemach from darkness to light, (tekst dostępny pod linkiem: https://www.israeldance-diaries.co.il/wp-content/uploads/2018/10/ANNUAL1986_benjamin_zemach.pdf  )

4.          A. Kisselgloff, Benjmin Zemach, 95, Dancer: Worked in thatre and films (tekst dostępny pod linkiem: https://www.nytimes.com/1997/06/30/arts/benjamin-zemach-95-dancer-worked-in-theater-and-films.html )

5.          K. Goodman, From jewish life to jewish dance theatre, (tekst dostępny pod linkiem:

https://minds.wisconsin.edu/bitstream/handle/1793/76600/285-330-1-PB.pdf?sequence=1 )

6.          Blog z informacjami o filmie She: https://www.caftanwoman.com/2018/02/31-days-of-oscar-blogathon-best-dance.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz