Wczoraj wieczorem na oficjalnej
premierze, a dziś rano dziennikarzom i innym widzom zaprezentowano w Cannes
najnowszy film Pawła Pawlikowskiego „Zimna wojna”. Oczekiwania były bardzo
duże, a efekt? Wczoraj filmowi zgotowano długie owacje, jak to na uroczystych
premierach zazwyczaj bywa. Od godzin południowych media zalewają recenzje i
opinie pierwszych widzów. W większości są one pozytywne, ale nie brakuje też
uwag krytycznych. Oto kilka oficjalnych i nieoficjalnych opinii o „Zimnej
wojnie”.
Oczywiście udział w uroczystej
premierze, entuzjazm widowni, ciepłe przyjęcie u wielu widzach rozpala gorące
uczucia i jak pisze dziennikarka Onetu, czuła ona na galowej premierze „dumę,
wzruszenie i ogromną radość”. Tak to działa na takich pokazach. Większość oficjalnych
recenzji od polskich dziennikarzy, wychwala film Pawlikowskiego, a Tadeusz Sobolewski w "Gazecie Wyborczej" piszę, że to film na Złotą Palmę. Oceny krytyków nie schodzą dziś poniżej poziomu 7/10. Nieoficjalnie pojawiają się także nieco
mniej entuzjastyczne oceny „Zimnej wojny”. Niektórzy widzowie dzielą się opiniami o przesadnym chłodzie w
filmie. Inni narzekają też na brak chemii pomiędzy Joanną Kulig a Tomaszem
Kotem, zauważają mocne podobieństwo do filmów Andrzeja Wajdy czy Kazimierza Kutza. Za
to wszyscy zgodnie przyznają, że świetną rolę stworzył Borys Szyc. Podchodzę do
opinii polskiej prasy nieco ostrożnie, zdecydowanie pomijam entuzjastyczne
komunikaty dystrybutora, wolę spojrzeć na oceny prasy zagranicznej.
Wszystkie już liczące się zagraniczne
platformy relacjonujące Cannes, wypowiedziały się na temat „Zimnej wojny”.
Zdecydowanej większości nie jestem tutaj w stanie zacytować. Skupiam się tylko
na tych bardzo cenionych źródłach, które szanuje od lat. Co piszą o „Zimnej wojnie”?
Amerykański Variety, jak
większość krytyków także w naszym kraju, dostrzega podobieństwo „Zimnej wojny”
do „Idy”, ale chwali nowe przedsięwzięcie Pawlikowskiego za „własny rytm” i
znakomitą rolę Joanny Kulig, której nadaje określenie „europejskiej Jennifer
Lawrence”. I choć dziennikarz podkreśla, że łatwo jest zarzucić Pawlikowskiemu,
że się powtarza, to w swojej ocenie podkreśla jednocześnie, że efekt całościowy
jest diametralnie inny od „Idy”.
Brytyjski Independent tytułuje
swoją recenzję: „Wspaniały powrót, wspomnienie dawnych czasów i kina Nowej Fali”.
Dziennikarz podkreśla, że film zrobiony został z werwą i liryzmem, który
rozpala wspomnienia z czasów świetności europejskiego kina Nowej Fali. Recenzent
chwali skromny humor w filmie i znakomitą rolę Joanny Kulig, na której opiera
się cały film.
Brytyjski The Guardian
podsumowuje swoją recenzję filmu, pisząc o nim, że jest „niesamowicie chłodny”.
Dziennikarzowi odpowiada jednak bardzo, intymność tej opowieści i daje mu bardzo wysoką ocenę.
Amerykański The Hollywood
Reporter pisze, że „Zimna wojna” to słodko-gorzka i nieznośnie smutna ballada o
dwojgu kochanków, którzy nie potrafią żyć ze sobą, ale też nie mogą żyć bez
siebie. Tutaj dziennikarz zauważa podobieństwo nie tylko do „Idy”, ale też do
brytyjskich filmów Pawlikowskiego oraz do jego dziejącej się w Paryżu „Kobiety
z piątej dzielnicy”. Krytyk uczciwie pisze, że reżyser zachowuje swoistą
urzekającą osobowość, ale narzeka na zbyt drastycznie ucięty wątek z udziałem
Agaty Kuleszy. I jak czytam dalej: „Pawlikowski znajduje jednak dla swojej
opowieści elegancki i melancholijny sposób na opowieść, która zainspirowana
jest losami jego rodziców”. Recenzent wskazuje, że film może zwiększyć
zainteresowanie płytami zespołów Mazowsze czy Śląsk oraz płytami z francuskim
jazzem, bo największą przyjemność z oglądania filmu będą mieli muzykolodzy. W
podsumowaniu zaś przeczytać można, że całość pozostawić może u widzów zbyt gorzki
posmak.
Recenzent IndieWire nie jest już
tak przyjazny „Zimnej wojnie” określając film, jako jeden z najbardziej
posępnych filmów o miłości w historii. Dziennikarz zauważa, że nie otrzymujemy
od reżysera żadnych tradycyjnych motywacji, dlaczego dwójka głównych bohaterów,
powinna być ze sobą. Złośliwie zaś zauważa, że na ekranie postać Joanny Kulig
wyraźnie się starzeje, a postać Tomasza Kota stoi w miejscu, choć czas płynie
na ekranie.
Muzyczna podróż filmowa, nieco
etnografii, ale bez nachalnej historii Polski, bez obrazu ludzi dotkniętych
wojną. W tym filmie chodzi o muzykę, o to jak żyje ona w nas i ożywia nasze
opowieści – napisała przychylnie krytyczka ScreenDaily.
Amerykański Time jest do filmu
nastawiony entuzjastycznie pisząc, że to wspaniały romantyczny dramat, który
iskrzy czystością, a Tomasza Kota opisuje jako „polskiego Clive’a Owena”. Według
opinii dziennikarza Pawlikowski trzyma napięcie w filmie, budując nastrój
opowieści. Bardzo miło jest przeczytać o polskim filmie, że to na razie jeden z
najlepszych obrazów pokazywanych na festiwalu w Cannes.
Generalnie w ocenach
zagranicznych dziennikarzy przeważają pozytywne oceny „Zimnej wojny”. Wnioskuję
z nich, że niezbyt podoba się ponury i chłodny obraz związku dwójki bohaterów,
ale przecież nie musi być zawsze ciepło i pozytywnie w takich historiach. Życie
nie jest zawsze kolorowe, choć tutaj obraz jest bardzo czarno-biały. Największe
uznanie budzi strona realizacyjna, aktorzy, kreacja świata. Mamy ważny film w
Cannes, który jest szeroko komentowany na świecie. Dla polskiego kina dziś to
informacja najważniejsza…
Na początku czerwca film wejdzie
do polskich kin. Dziś w polskich kinach zadebiutował pełen zwiastun filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz