Powszechny zachwyt nowym filmem Damiena Chazelle’a pt. „Pierwszy
człowiek” został nieco przyćmiony przez krytykę pewnych amerykańskich
środowisk. Reżyser pominął bowiem bardzo ważny element lądowania pierwszego
człowieka na Księżycu i dziś musi się tłumaczyć. Czy przeszkodzi mu to w walce
o Oscara?
„Pierwszy człowiek” opowiada historię Neila Armstronga,
pierwszego człowieka który postawił stopę na Księżycu. Film otwierał uroczyście
kilka dni temu festiwal w Wenecji i zyskał powszechne uznanie tak krytyków, jak
i widzów. Większość osób zwiastuje filmowi oscarowy sukces.
Tymczasem okazało się, że „Pierwszy człowiek” ma też grona
przeciwników. W swojej filmowej opowieści Chazelle pominął bowiem moment
zatknięcia amerykańskiej flagi na Księżycu, co spotkało się z głośnym
sprzeciwem niektórych osób, w tym senatora Marco Rubio. Reżyser musiał wydać w
tej sprawie oświadczenie, w którym tłumaczy powody swojej decyzji.
Chazelle napisał w nim, że jego film nie opowiada historii
Ameryki, ale opowiada losy człowieka i ta perspektywa była dla niego
najważniejsza. Filmowiec podkreślił, że pominięcie flagi amerykańskiej w tym
fragmencie filmu nie było decyzją polityczną. Chciałem, aby główna uwaga w tej scenie dotyczyła samotnych chwil Neila
na Księżycu. To jedno z najbardziej niezwykłych osiągnięć nie tylko w historii
Ameryki, ale w historii całej ludzkości – napisał Damien Chazelle. Podobnego
zdania jest odtwórca głównej roli Ryan Gosling, który na konferencji prasowej w
Wenecji podkreślał, że lądowanie na Księżycu „przekraczało granice państw”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz