To się zdarza coraz częściej. Serwisy streamingowe usuwają ze swoich bibliotek coraz więcej filmów i niestety coraz szybciej. Disney+ usuwa film „Crater” tylko po 7 tygodniach od premiery. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Film miał zasadniczo dobre opinie, kosztował spore 50 mln dolarów, wystąpiły w nim młodzi aktorzy, za produkcją stoją twórcy „Stranger Things”. Nie są znane oficjalne powody usunięcia filmu, ale mówi się, że chodzi o cięcie kosztów w firmie i oszczędności podatkowe.
Firmy streamingowe już wiedzą, że zmniejszenie zasobów na platformach, może obniżyć podatki oraz inne opłaty licencyjne. I śmiało korzystają z takiej możliwości. Disney+ usunął już kilka produkcji ze swojej platformy, w tym seriale „Willow” i „Alaska Daily”.
Co nam mówi takie działanie? Że serwisami streamingowymi nie rządzą już ludzie rozumiejący i szanujący biznes filmowy, ale księgowi i finansiści z Wall Street. Mają oni zasadniczo jeden cel, działają bez skrupułów, za nic mając sobie prace wielu kreatywnych osób.
„Crater” mógł jeszcze cieszyć oczy wielu widzów, ale dziś nie ma żadnej legalnej możliwości, aby go obejrzeć. Zabito rynek fizycznych nośników filmowych, steruje się zasobami serwisów streamingowych, wkrótce może być i tak, że wasze ulubione produkcje, pozostaną już tylko w waszej pamięci. To nie jest dobry kierunek…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz