Amerykańska Akademia Filmowa rozpoczęła śledztwo w sprawie sprzedaży na aukcji Oscara, którego zdobył Orson Welles za scenariusz „Obywatela Kane’a”. Akademia sprawdzi, czy ta aukcja była legalna, ale cała sprawa jest fajnie zagmatwana.
Pełną zwrotów akcji historię licytacji Oscara należącego do Orsona Wellesa przybliża portal Deadline. W miniony weekend dom aukcyjny Heritage Auctioneers zorganizował sprzedaż pamiątek po słynnym filmowcu. Wśród nich znalazł się również Oscar za scenariusz "Obywatela Kane’a". Cena wywoławcza statuetki wyniosła 250 tysięcy dolarów. Pragnący pozostać anonimowym kupiec zakupił ją za kwotę 645 tysięcy. Na tym jednak historia się nie kończy.
Sprzedana na aukcji statuetka nie jest oryginalna. Welles nie pojawił się na ceremonii rozdania tych nagród, a potem też nigdy nie zgłosił się po tę nagrodę. Poprosiła o to dopiero córka reżysera, Beatrice Welles, która w 1988 roku zgłosiła się do Amerykańskiej Akademii Filmowa i stwierdziła, że w rzeczach po zmarłym trzy lata wcześniej ojcu nie może znaleźć jego jedynego Oscara. Poprosiła też o wykonanie kopii.
Akademia odpowiedziała pozytywnie na tę prośbę, jednak kobieta musiała podpisać oświadczenie, że nie będzie próbowała sprzedać statuetki bez uprzedniego zaoferowania jej z powrotem Akademii za jednego dolara. To standardowa procedura, którą wprowadzono w 1950 roku. Muszą się na nią zgodzić wszyscy zwycięzcy. Nie dotyczy to jednak tych, których nagrodzono przed 1950 rokiem.
Śledztwa być może by nie było, gdyby nie to, że w 1994 roku na aukcji w londyńskim domu aukcyjnym Sotheby’s niespodziewanie pojawił się oryginalny Oscar otrzymany przez Wellesa. Wystawiony za 250 tysięcy dolarów. Należał do firmy, która za 50 tysięcy odkupiła go od operatora Gary’ego Gravera.
Jak się okazało, dał mu go sam Welles - jako wynagrodzenie za nieukończony film "Druga strona wiatru". Wtedy dom aukcyjny Sotheby’s, chcąc potwierdzić autentyczność statuetki, zwrócił się z prośbą o pomoc do Beatrice Welles. Ta oddała sprawę do sądu, który zdecydował, że Oscar należy do niej. W 2003 roku córka Wellesa próbowała go sprzedać osobiście, skoro sprzedaż zamiennika z 1988 roku była niemożliwa z powodu podpisanego przez nią oświadczenia.
Aukcji z 2003 roku sprzeciwiła się Akademia, która uznała, że oświadczenie podpisane przez Beatrice Welles ma zastosowanie w przypadku obydwu statuetek. Sąd znów przyznał rację córce artysty, która za nieujawnioną kwotę sprzedała oryginalnego Oscara. Nabywca przez lata próbował odsprzedać go dalej. Udało mu się to dopiero w 2011 roku, a aukcja przyniosła kwotę ponad 871 tysięcy dolarów. Niedługo potem na aukcję trafił też Oscar Mankiewicza, który został sprzedany za ponad 588 tysięcy dolarów.
Choć większość rzeczy sprzedanych na zorganizowanej w ubiegły weekend aukcji (m.in. maszyna do pisania Wellesa) zostało wystawionych przez spadkobierców filmowca, kopia Oscara nie miała jasno określonego właściciela. Nie wiadomo więc, kto zdecydował się sprzedać pamiątkę objętą zastrzeżeniem zakazu sprzedaży bez uprzedniego zaoferowania statuetki Akademii. Jeśli trafił on w ręce innej osoby niż Beatrice Welles – np. w postaci prezentu – czy ją również obowiązuje oświadczenie podpisane w 1988 roku przez córkę twórcy "Obywatela Kane’a"?
Całej sprawie ma przyjrzeć się
teraz Akademia. Dość powiedzieć, że oscarowa saga trwa dalej, a nieznany kupiec
kopii Oscara już wystawił ją do sprzedaży za blisko milion dolarów. A przecież
w obiegu jest również… trzecia statuetka Oscara za scenariusz dla Wellesa,
która została sprzedana w 1944 roku za ponad 21 tysięcy dolarów. To Oscar bez
charakterystycznej płytki, na której umieszczane jest nazwisko laureata
nagrody. Co za tym idzie, trzy statuetki Oscara za jeden scenariusz "Obywatela
Kane’a" autorstwa Wellesa należą obecnie do osób, które nie miały niczego
wspólnego ze twórcą tego filmowego arcydzieła. [źródło: Interia.pl]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz