Trwający strajk połączonych sił amerykańskich scenarzystów i aktorów sparaliżuje przemysł filmowy na świecie. Ucierpią najważniejsze jesienne festiwale filmowe goszczące corocznie najbardziej oczekiwane amerykańskie filmy. Organizatorzy festiwalu w Wenecji pracują nad Planem B, a Toronto już praktycznie się poddało.
Z informacji napływających z USA wiadomo, że strajk nie zakończy się przed wrześniem. Potrzebny byłby cud, aby obie strony się porozumiały. To jest walka o przyszłość i ochronę biznesów największych korporacji filmowych! Związek zawodowy aktorów zabrania im m.in. promować filmy. Bez aktorów studia nie będą chciały wprowadzić na ekrany swoich filmów, przez co ucierpi cała branża. Na początku odczują to organizatorzy największych jesiennych festiwali filmowych.
Organizatorzy 80. edycji festiwalu w Wenecji przygotowują się na ewentualną sytuację braku w konkursie i programie dużych amerykańskich filmów. Jak powiedział szef festiwalu Alberto Barbera, opracowywany jest obecnie Plan B, w którym główny nacisk położony zostanie na propozycje europejskie i azjatyckie. I tutaj robi się bardzo ciekawie, bo na liście potencjalnych gości festiwalu znajdują się tacy twórcy, jak m.in.: Miyazaki, Bonello, Larraín, Polański, Garrone, Besson, Dupieux i Kahn. Mówi się, że w konkursie może być duża reprezentacja filmów włoskich.
Amerykańscy dziennikarze piszą też, że festiwal w Toronto jest już „w zasadzie pewny”, że w programie nie pojawi się zbyt wiele amerykańskich filmów.
Sprawa jest bardzo poważna, o czy mówią byli szefowie studiów w Hollywood. Strajk ten dla magicznej filmowej krainy, może być „gwoździem do trumny”. Producenci, a głównie streamerzy, grają na przeczekanie i mają zasoby, aby czekać. Wstrzymane zostały produkcje wielu filmów, co oznacza ich opóźnienie w kinach, a co za tym idzie mniejszy ruch w biznesie. Przyszłość wygląda mizernie.
Postulaty są proste (cytat za Wyborczą): podniesienie płac, które w erze eksplozji serwisów streamingowych spadły, wypłaty adekwatnych tantiem, które z serwisów streamingowych są zdecydowanie niższe niż z telewizji oraz zastopowanie użycia sztucznej inteligencji. Scenarzyści nie chcą, by uczyła się na ich pracy, nie chcą też, by była używana do pisania scenariuszy. Aktorzy z kolei nie chcą tworzenia cyfrowych awatarów czy cyfrowego „klonowania" ich głosów.
Mnie najbardziej interesuje, aby zmusić strajkiem streamerów do dzieleniem się swoimi danymi z oglądalności, co powie nam prawdę o tej branży i może rozpocząć transparentną odbudowę całego rynku filmowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz