[BOX OFFICE] Po 35 latach do kin w USA wszedł sequel „Łowcy
androidów” i podobnie jak słynny poprzednik „Blade Runner 2049” poniósł klapę w
box office. Słynny film Ridleya Scotta to dziś klasyk kina, życzę jego następcy
osiągnięcia podobnego sukcesu.
Pierwsze recenzje „Blade Runner 2049” były bardziej niż
entuzjastyczne, ale już wtedy pisałem, by traktować je z pewnym dystansem. I
choć ciągle film ma bardzo wysoką średnią ocen, to jednak pojawiło się też
sporo ocen chłodniejszych. Generalnie film nie jest dynamicznym kinem science-fiction
i widzowie, dokładnie jak ci sprzed 35 lat, mogą czuć się nieco rozczarowani. „Blade
Runner 2049” zdecydowanie bardziej polubią koneserzy gatunku. Producenci zaś na
pewno mogą czuć się rozczarowani.
„Blade Runner 2049” kosztował od 155 do 185 milionów
dolarów, co jest zdecydowanie budżetem bardzo wysokim. Przed weekendem
szacowano otwarcie w USA na poziomie 40 mln dolarów i po nocnych pokazach była
nadzieja na osiągniecie tego wyniku. Ostatecznie po weekendzie otwarcie filmu
wyniosło 31 mln dolarów i uznano je powszechnie za rozczarowujące.
Także wpływy z rynków międzynarodowych nie są imponujące i
szacuje się je na 81 mln dolarów. Analitycy sugerują, że całościowe wpływy z
dystrybucji globalnej nie przekroczą 300 mln dolarów, co oznacza że producenci
na filmie nie zarobią po kinowej dystrybucji (połowa wpływów zostaje w kinach).
„Blade Runner 2049” to ambitne 163-minutowe filmowe przedsięwzięcie,
zdecydowanie nie dla wszystkich, a raczej dla koneserów slow cinema. Niestety
to kolejny film fantastycznonaukowy, który w tym roku mija się z oczekiwaniami
widzów. Z porażki „Obcego: Przymierze” (wpływy w USA 74 mln dolarów) się
cieszę, ale niezbyt dobrze poszło też znakomitej „Wojnie o Planetę Małp” (wpływy
w USA 146 mln dolarów). Dobrze, że rynek międzynarodowy znacznie poprawił
sytuację małp, ale to słaba pociecha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz