[RECENZJA] Pierwszy z dwóch planowanych seansów „Blade Runner 2049” już za mną. Poprzedzone kinowym seansem „Łowcy androidów”, wyczekiwane spotkanie z nową opowieścią niestety nie przyniosło pełnego filmowego spełnienia. Coś mi tutaj nie zagrało, choć przyznać muszę, że było to bardzo wartościowe doświadczenie. W tekście unikam spoilerów.
Faktem jest, że „Blade Runner 2049” okazał się filmem udanym,
że na tle współczesnych propozycji fantastycznonaukowych jest pozycją
wyróżniającą się. Mówimy tutaj jednak o kontynuacji legendarnego „Łowcy
androidów”, oczekiwania i wymagania są więc w takim przypadku znacznie większe
i nie mam zamiaru szukać taryfy ulgowej dla propozycji podpisanej przez
znakomitego Denisa Villeneuve’a.
Najpierw muszę pochwalić „Blade Runner 2049” bo klimatem i
sposobem prowadzenia opowieści zbliżony jest perfekcyjnie do „Łowcy androidów”.
Tak samo – i zapewne bardzo celowo – film ten został bardzo mocno zagmatwany,
jego tempo jest niespieszne, tropy są bardzo mylone, sceny i monologi ciągną
się bardzo długo. A wszystko zapewne abyśmy mogli chłonąć pomysł, klimat i
koncepcję nowej opowieści. Na poziomie scenariusza i rozwiązań fabularnych
twórcy spisali się doskonale. Pomysł wokół, którego zbudowano całą intrygę jest
znakomity, świetnie rozwija oryginalną historię i daje kolejne ciekawe powody
do rozważań o kondycji człowieka i naszego miejsca w świecie przyszłości.
Znakomicie wygląda też strona wizualna, ale tym razem zwracam
uwagę na bardzo odważny pomysł stojący za całą koncepcją filmu. W czasach
realizacji kina spektakularnego i wystawnego, zapewne świadomie zdecydowano się
na nakręcenie filmu pod wieloma względami „skromnego”. „Blade Runner 2049” w
tym momencie najbardziej przypomina swojego poprzednika, który wtedy nie mógł
sobie pozwolić na tworzenie przesadnie wielkich obrazów, co wyszło mu przecież
ostatecznie perfekcyjnie. Nowy film poszedł tą samą drogą i dzięki temu obrazy
świata roku 2049 nie porażają potęgą wizualną, a raczej są ukrywane we mgłach,
ciemności i brudzie. Są jakby specjalne wyciszane i wygaszane na ekranie, by
odrzeć je z przesadnej wielkości. Gdzieś tam czuć ten wielki świat, czasami
wyłania się on z mroku, a jednak nie bije w oczy, nie przytłacza i nie
przeszkadza.
Niestety mimo tych zdecydowanych zalet, pesymizm
charakteryzujący „Łowcę androidów” nie jest już niestety tak bardzo wyczuwalny w
„Blade Runner 2049” i tutaj odezwał się zapewne głos wytrawnego producenta,
który nie mógł sobie pozwolić na ryzyko i nie skierował odważnie filmu w
jeszcze większy mrok. Twórcy „Blade Runner 2049” znaleźli po prostu swoją drogę
do opowiedzenia tej historii – i wielkie im za to brawa.
Dwie godziny przed seansem „Blade Runner 2049” obejrzałem „Łowcę
androidów” i nie ma najmniejszej wątpliwości, że jest to ciągle perfekcyjne i
wielkie kino. W niecałych dwóch godzinach w bardzo artystyczny i pasjonujący
sposób opowiedziano historię, której finał ponownie wbił mnie w fotel. Takiego
samego perfekcyjnego wrażenia nie dostarczył „Blade Runner 2049”, którego
historia została niepotrzebnie przedłużona do ponad 2,5 godziny, co owocuje oczywiście
wieloma atrakcjami, ale niemiłosiernie spowolnia całość akcji, wprowadzając wiele
elementów, które nie wciągają lub wydają się zwyczajnie zbędne. Tak mocne
rozciągnięcie filmu niestety mu nie sprzyja, bo w oczekiwaniu na rozwiązanie
wątków twórcy nie trzymają tego niesamowitego napięcia, charakterystycznego dla
pierwszego filmu. Wtedy sytuację ratował Vangelis ze swoją wybitną muzyką, a
dziś jego następcy już takiej siły nie mają.
Oglądając „Blade Runner 2049” bez wątpienia byłem świadkiem
wspaniałego i wielkiego kina, ale czy trzeba było podkręcać jego artystyczną
wartość przesadnym czasem trwania? Dla mnie to największy i jeden z nielicznych
problemów filmu. Oczywiście fani „Łowcy androidów” będą mieli wielką frajdę z
poszukiwania tropów, smaczków i odniesień pojawiających się tak licznie w „Blade
Runner 2049”. Twórcy przygotowali oczywiście także kilka dużych niespodzianek.
Czy rozwiązane zostały wszystkie tajemnice krążące od lat
wokół „Łowcy androidów”? A może zasiano kolejne ziarna filmowej wątpliwości?
Zdecydowanie „Blade Runner 2049” nie jest filmem dostarczającym widzom prostych
odpowiedzi. I chyba w tym tkwi jego siła.
Tak wyglądają moje wrażenia po pierwszym seansie „Blade
Runner 2049”. Za kilka dni sięgnę po ten film ponownie i dam znać czy to lekkie
rozczarowanie pozostanie ze mną na dłużej, czy też przeminie w poczuciu
wielkiego filmowego wstydu... A może, jak to miało miejsce 35 lat temu, „Blade
Runner 2049” potrzebuje więcej czasu? [Ocena 7/10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz