Organizatorzy 44. Festiwalu
Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni ogłosili listę filmów z konkursu głównego.
Od wczoraj na jej temat nie milkną komentarze w branży. Mi nasuwa się jedna
myśl „powraca stare” – i nie chodzi o wiek twórców. Nie jest znana filmów
niezakwalifikowanych, ale nie rozumiem braku w konkursie filmu „Eastern”, który
został bardzo dobrze przyjęty na tegorocznym festiwalu „Młodzi i Film”. Gdzie
są „Maryjki” Darii Woszek? Nie ma też wśród 16 tytułów konkursowych filmu Xawerego
Żuławskiego „Mowa ptaków”, co już można uznać za spore nieporozumienie. Jest za
to przeciętny „Kurier”, historyczne „Legiony” i „Piłsudski”, sensacyjny „Solid
Gold” czy (nie tylko w mojej ocenie) nietrafiona ekranizacja książki „Ciemno,
prawie noc”.
Dlaczego „powraca stare”? Do
Gdyni jeżdżę od blisko 20 lat. Dokładnie tak właśnie wyglądały konkursy na
festiwalu w Gdyni zanim dyrektorem artystycznym został Michał Chaciński, a po
nim Michał Oleszczyk. Obaj dyrektorzy dbali o wysoki poziom konkursu, często decydując
się na kontrowersyjne wybory. Po tym, jak drugi z Michałów przestał pełnić tę
funkcję, a potem nastąpiła zmiana na stanowisku dyrektora PISF (i w ogóle…)
czuć było zbliżający się „wiatr zmian”. Po kilku latach widać go jeszcze
mocniej w zestawie konkursowym najważniejszego tegorocznego polskiego festiwalu
filmowego. Powróciła więc bezpieczna i „oczywista” konkursowa selekcja,
nazwiska twórców znanych i znaczących w polskim kinie. Dowodem tego liczba trzech
tegorocznych debiutów. Są takie TRZY.
Nie oceniam filmów, których nie
widziałem, ale dostrzegam patriotyczno-historyczną tendencję w polskim kinie.
Obok siebie są dwa filmy o Piłsudskim i oby były to filmy wybitne lub chociaż
znaczące, a przede wszystkim udane. „Kurier”, który znamy z kin, nie jest
filmem wybitnym, powiedziałbym, że jest filmem przeciętnym. I zdecydowanie na
konkurs w Gdyni nie zasługuje. Temat, budżet, zaangażowanie, ranga… Wiadomo. Na
filmy historyczne wydano miliony złotych, trzeba to zaakcentować na festiwalu
narodowym. Z tym, że filmy te wypchnęły z konkursu tytuły mniejsze, „młodsze”,
a przede wszystkim zapewne te odważniejsze. Powtarza się więc sytuacja sprzed
roku, kiedy ciekawa „Via Carpatia”, czy udana „Córka trenera” do Gdyni nie zostały
zakwalifikowane.
Popatrzmy, kogo brakuje w tym
roku. Wspominałem o świetnym „Eastern” Piotra Adamskiego, nie ma debiutu
Bartosza Kruhlika, nie ma filmu „Maryjki” Darii Woszek i zapewne jeszcze wielu
innych mniejszych i skromniejszych filmów. Nie ma jednak przede wszystkim „Mowy
ptaków” Xawerego Żuławskiego, jednego z tych tytułów, na które polskie kino
czeka od jakiegoś czasu. Nie ma więc filmu według scenariusza nieżyjącego Andrzeja
Żuławskiego, giganta ŚWIATOWEGO kina. Dostrzegam tutaj pewną niestosowność (delikatnie
rzecz ujmując) i dlatego decyzja dotycząca tego filmu boli i zastanawia
szczególnie. „Mowa ptaków”, którą obejrzało już kilkoro zaprzyjaźnionych osób,
zebrała wiele pochlebnych opinii. Nie mam wątpliwości, że
będzie to kino trudne i bezkompromisowe. Ja chcę takiego kina, takie kino
zasługuje na konkurs w Gdyni!
Xawery Żuławski nie kryje swojego
rozczarowania tą decyzją. Na pytanie „dlaczego tak się stało?”, napisał na
Facebooku: powód jest chyba oczywisty :
Zulawski senior napisał a junior zrealizował ... pieniądze otrzymaliśmy za
poprzedniej władzy a wszystko co było za poprzedniej jest Fe i ble . Film jest
niegrzeczny i pokazuje świat w krzywym zwierciadle no i w filmie jest
faszyzująca młodzież a przecież tego nie ma . .. władza robi ludziom w głowach
bagno
Wiele osób w środowisku polskich
filmowców mu wtóruje, wielu łapie się za głowę (Wiktor Zborowski: Zła wiadomość. Dla wszystkich). Rodzą
się teorie, podejrzenia, wątpliwości, a we mnie rodzi się złość. Bo także nie
rozumiem tej decyzji Komitetu Organizacyjnego kwalifikującego filmy do konkursu
głównego w Gdyni. To znaczy rozumiem, bo widzę co się dzieje w kraju, ale
jednak… Żuławscy? Naprawdę?
Sprawa jest tym bardziej dziwna,
że Zespół Selekcyjny który brał udział w pracach nad programem konkursu
głównego rekomendował „Mowę ptaków” do udziału w zmaganiach o Złote Lwy. I
właśnie tutaj należą się czytelnikom bloga wyjaśnienia dotyczące systemu
selekcji i wyboru filmów do konkursu głównego w Gdyni.
Po pierwsze: to Komitet Organizacyjny zatwierdzanie listy filmów zakwalifikowanych
do Konkursu Głównego. W tym roku są to: a) Ministerstwo Kultury i
Dziedzictwa Narodowego, b) Polski Instytut Sztuki Filmowej, c) Stowarzyszenie
Filmowców Polskich, d) Samorząd Województwa Pomorskiego, e) Miasto Gdynia. To Komitet Organizacyjny wybiera Radę
Programową, która jest organem doradczym Komitetu Organizacyjnego. I to do kompetencji Rady Programowej należy
powołanie Zespołu Selekcyjnego. I to Zespół
Selekcyjny rekomenduje do udziału w Konkursie Głównym maksymalnie 20
filmów, spośród których Komitet Organizacyjny jest zobowiązany zatwierdzić co
najmniej 8. I wracamy na początek: Ostatecznej
kwalifikacji filmów do Konkursu Głównego dokonuje Komitet Organizacyjny, z
zastrzeżeniem, że decyzje podejmowane są na zasadzie konsensusu, a jeśli jest
on niemożliwy, zapadają większością głosów. Nie odnotowuje się w protokole zdań
odrębnych, a decyzje mają charakter ostateczny i nie podlegają odwołaniu. [pełen
regulamin TUTAJ]
Co się wydarzyło w pracach Zespołu
Selekcyjnego i jak przebiegała rozmowa dotycząca zakwalifikowania filmów do
konkursu głównego przez Komitet Organizacyjny – tego nie wiadomo, a o plotkach
pisał nie będę. Zacytuję jednak Xawerego Żuławskiego, który w jednym ze swoich
wpisów podał, że jego film „został
wykreślony z listy”. Rozumiem, że zostały wykreślony z listy Zespołu
Selekcyjnego, który rekomendował go do konkursu głównego. Dlaczego? Tego nie
potrafię pojąć. Tłumaczenia, że w konkursie może brać tylko 16 filmów mnie nie
przekonują. Przede wszystkim dlatego, że w konkursie jest „Kurier”. Po drugie
dlatego, że konkurs powinien mieć 22 filmy, a jury powinno z radością i w
trudach pracować, by wszystkie te tytuły obejrzeć. Jeśli się nie podoba, to… Po
trzecie, jeśli ktoś uważa, że festiwal trwa tylko sześć dni, to proponuję wydłużyć
go do rozmiaru Cannes. I proszę nie mówić, że nie ma na to środków, że
kinematografia za mała, że nie ma infrastruktury itp. Wszystko jest! Przy odrobinie
dobrej woli i chęci, udałoby się to przeprowadzić.
I co teraz? Decyzja Komitetu
Organizacyjnego jest ostateczna i nieodwołalna. Czy środowisko tak po prostu
przyjmie ją do wiadomości publicznej? Bo to środowisko musi zareagować przede
wszystkim.
Przed nami jeszcze jedna ważna
decyzja Komitetu Organizacyjnego festiwalu w Gdyni. Wybór jury konkursu
głównego. Ciągle nie wiadomo, kto w nim zasiądzie,
a to od tych osób zależy werdykt w Gdyni. Jest on dla polskiego kina i
wybranych (lub pominiętych filmów) bardzo ważny. Lista osób tam zasiadających
sporo nam też powie o sytuacji w polskim środowisku filmowym.
Argument "Żuławski wielkim poetą był" brzmi dosyć karkołomnie - i cóż z tego, że Żuławski? Kryterium dopuszczającym film do konkursu głównego powinien być wysoki poziom artystyczny obrazu (lub szczególne walory poznawcze, film nie wyważający otwartych drzwi, etc.) Sama tematyka, czy aluzje do rzeczywistości nie mogą stanowić gwarancji sukcesu festiwalowego - choćby dlatego, że niejeden twórca kalkuluje wg aktualnych mód festiwalowych. Chętnie zobaczę wymienione przez Autora tytuły żywiąc nadzieję, że są to mimo wszystko świetne filmy, a wysoki poziom zgłoszeń był powodem takich, a nie innych decyzji selekcjonerów.
OdpowiedzUsuńFestiwal w Gdyni obrósł biurokracją i demokracją, więc nikt nie jest w stanie podjąć decyzji podpisując się swoim nazwiskiem, a do każdego ruchu potrzebna jest wola większości z wielu decydentów.
OdpowiedzUsuńProponuję wymienić z nazwiska wszystkich tych urzędników z: komitetu organizacyjnego, rady programowej i zespołu selekcyjnego. I wiadomo będzie do kogo kierować zarzuty.
Festiwal w Gdyni, podobnie jak PISF- rączka rączke myje. NIe dopuszczą nikogo. Śmiem twierdzic, że najlepsze scenariusze ot nawet nie powstają, bo Państwo starzy filmowcy nie dopuszczą ich... czekam aż cos pęknie w tych układach, bo musi. Jest naprawdę źlę. Szkoda, ze nie ma innego spojrzenia, bo co robi "Ciemno, prawie noc" i "Kurier" kiedy to filmy, które nawet społeczęństwu sie nie podobały...
OdpowiedzUsuńTo się nie nazywa "powraca stare", tylko "nowe wraca". Ironia zawiera się w zestawieniu znaczeń: nowe nie może wracać, może tylko nadejść, a jeśli wraca, to znaczy, że nie jest nowym. W stwierdzeniu "stare wraca" nie ma nic ironicznego, więc branie go w cudzysłów nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńNiestety, przypominają sie nieciekawe czasy gdyńskiej imprezy. Nieobecność "Mowy ptaków" w Konkursie to jest policzek dla autorskiego kina i dla jego historii. Bo to po pierwsze interesujący film, a po drugie - ważne wydarzenie kulturalne. Nie tylko ze względu na A. Żuławskiego ale też choćby na A. Jaroszewicza. W zamian mamy w konkursie kompletnie chybione "Ciemno, prawie noc", nijakiego "Kuriera" i słabiutkiego "Czarnego mercedesa". Trudno to zrozumieć.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, zwiastun mowy ptaków nie zwiastuje dobrego filmu, przypomina nieudane 11 minut, gdyby ten film zrobił inny reżyser nikt by to nie bronił, oczywiście Kurier i Ciemno prawie nic to żenada, reszta filmów to premiery więc mogą się obronić, co do filmu Maryjii to nikt go nie widział, od zawsze wiadomo że lista filmów jest ustalona z góry i może jeden dwa tytuły maja szansę wejść awansem, myślę że niezły film mógł zrobić Pieprzyca oraz Komasa, może Pan T. Też być ciekawy. Oraz pokazywanie filmów Agnieszki Holland w konkursie głównym mija się z celem. Po co jej to?
OdpowiedzUsuńZłem jest likwidacja innego spojrzenia, bo tam miały szansę wszystkie filmy których nie chciano do konkursu głównego, ale w Gdyni nigdy nie było dobrze, co niby w tym konkursie robiły takie filmy jak planeta singli czy Juliusz??? Oraz brak filmu Carte Blanche nagrodzonego na festiwalu klasy A, na Gdynie byl za slaby??? Tylko wtedy nikt nie krzyczal bo rezyser anonimowy....
OdpowiedzUsuń