Niedługo po tym, jak Wojciech
Marczewski udzielił wywiadu, w którym przybliżył kulisy selekcji festiwalu w
Gdyni i w którym winą za bałagan obarczył dyrektora PISF Radosław Śmigulskiego,
ten udzielił wywiadu i przedstawił swoje stanowisko. Słowa dyrektora
PISF były równie mocne.
Oto kilka fragmentów z rozmowy z Radosławem Śmigulskim:
Pan Marczewski, jako przewodniczący Rady Programowej, wybiera ludzi do
Zespołu Selekcyjnego i nikt mu się w to nie wtrąca. Pomijam już fakt, jakich
ludzi on wybiera. Debiutanci z małym doświadczeniem mają decydować o losie
filmu Agnieszki Holland?
W zeszłym roku, wybrany przez niego Zespół Selekcyjny umieścił poza
konkursem m.in. będącą w konkursie krytyków w Cannes "Fugę". To
działanie było powodowane cynicznym przekonaniem, że Komitet Organizacyjny
umieści ten film w programie festiwalu gdyńskiego w ramach przysługującego mu
prawa do uzupełnienia selekcji.
Nastąpiły zmiany w regulaminie
festiwalu. Na czym one polegały:
Na tym, że ostatecznej selekcji dokonuje odtąd Komitet Organizacyjny a
nie Zespół Selekcyjny wybrany przez pana Marczewskiego. Pan Marczewski poszedł
jednak po tym głosowaniu do wybranego przez siebie, autorsko, Zespołu
Selekcyjnego i wytłumaczył im, że oni dalej decydują o wyborze filmów.
Wprowadził ich w błąd. I stąd pojawił się konflikt spowodowany jego działaniem,
jego intrygą. Atak na mnie to ucieczka od odpowiedzialności i jego osobista
zadra. […]Miesiąc temu nie przyznałem jego synowi dotacji na film.
O skreśleniu czterech filmów
zaproponowanych przez Zespół Selekcyjny:
W Komitecie Organizacyjnym jest 12 osób. Po jednej stronie stołu siedzą
ludzie, którym można przypisać związki obecną władzą, jak prezes TVP czy
przedstawiciel Ministra Kultury. Po drugiej stronie są przedstawiciele twórców,
jak pan Marczewski, Jacek Bromski czy Agnieszka Odorowicz. Czyli jest 6 do 6.
Remis. Mój głos liczy się tak, jak inne.
Ostateczną listę filmów do konkursu głównego poparło 11 osób, a pan Marczewski
się wstrzymał. Dodam, że przed tym głosowaniem pan Marczewski, z jego
inicjatywy, spotkał się ze mną, aby przed ostatecznym głosowaniem ustalać filmy
w konkursie. Myślę, że był rozczarowany, że te nieformalne ustalenia
potraktowałem jedynie jako ciekawą rozmowę. Pan Marczewski przekombinował i
gdzieś się w tych swoich grach pogubił. Chciał zachować pełną kontrolę nad
selekcją udając, że tak nie jest. Dziś wyznaczył mnie na kozła ofiarnego.
Z jakich powodów odrzucono te
cztery filmy?
Chodziło o poziom artystyczny. Były zarzuty co do ich warsztatu.
Żadnych politycznych nacisków nie było. To bzdura! Przecież w zeszłym roku był
dużo bardziej kontrowersyjny film w konkursie…
O problemach z filmem „Pan T.”
Dotarł do mnie list od
pani pełnomocnik Matthew Tyrmanda, syna Leopolda Tyrmanda, z prośbą o
wstrzymanie emisji tego filmu ze względu na naruszenie praw autorskich. Ja,
jako urzędnik, zapytałem tylko organizatorów festiwalu, jaka jest ich decyzja w
tej sprawie. Napisałem, że będą ponosić ewentualną odpowiedzialność finansową w
przypadku, kiedy rodzina dowiedzie swoich racji. Dodałem, że to ich
autonomiczna decyzja. To wszystko. Korespondencja jest do wglądu.
„Solid Gold”
Producent wiodący, Michał Kwieciński z Akson Studio, popełnił błąd
formalny. W każdej z trzech umów na produkcję tego filmu podał inny czas
trwania produkcji. To pewnie było łatwym pretekstem do chcącego wycofać film z
konkursu prezesa Kurskiego. PISF nie miał z tą sytuacją nic wspólnego. My
zaakceptowaliśmy wersję Bromskiego na naszej kolaudacji.
Dyrektor Śmigulski poparł
przywrócenie funkcji dyrektora artystycznego festiwalu.
A co mówi o przyszłości festiwalu
w Gdyni?
W sobotę rozmawiamy w szerokim gronie o regulaminie. Nikt nie wprowadzi
już Zespołu Selekcyjnego w błąd co do jego kompetencji. Pan Marczewski oszukał
Zespół Selekcyjny. Mając świadomość, że jest inny regulamin, poinformował
Zespół Selekcyjny o kompetencjach, jakich ten zespół nie posiadał. Stąd
konflikt. Ja się nie dziwię tym ludziom. Reżyserka Kinga Dębska zadzwoniła do
mnie i mówi: ale przecież myśmy mieli takie prawo. Ja mówię: nie, Kinga, nie
mieliście. Przeczytaj regulamin. Ona oddzwania po godzinie i mówi:
rzeczywiście, ale Marczewski nam mówił co innego. Te wszystkie złe emocje to
efekt zabaw Marczewskiego. [cały wywiad tutaj]
Wypowiedzi dyrektora Śmigulskiego
wywołały sprzeciw Gildii Reżyserów Polskich, która wystosowała specjalne
oświadczenie w obronie Wojciecha Marczewskiego. Jego treść znajduje się w
osobnym wpisie na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz