W portalu Wirtualna Polska
pojawił się ciekawy wywiad z Wojciechem Marczewskim, w którym ten ceniony
twórca przybliża sytuację panującą w polskim kinie, mówi ostro o powodach kryzysu wokół festiwalu w Gdyni.
Wojciech Marczewski powraca do
procesu selekcyjnego tegorocznego festiwalu i złamania niepisanej umowy w
Komitecie Organizacyjnym, według której do konkursu głównego miała trafić
określona liczba filmów wskazanych przez komisję selekcyjną. Została ona
złamana i jak mówi Marczewski zrobił to „Przewodniczący Komitetu
Organizacyjnego dyrektor PISF Radosław Śmigulski”. Co nie pasowało szefowi
PISF? To nie były filmy polityczne, ani
kłopotliwe dla władzy. Ale Śmigulski się uparł. Negocjacje z nim trwały kilka
tygodni. W końcu Śmigulski zmienił decyzję. Ale to już była skaza – mówi Marczewski.
Okazuje się, że nie tylko „Solid
Gold” mógł być wycofany z konkursu. PISF namawiał organizatorów festiwalu, aby
nie włączali do niego także filmu „Pan T.”. PISF
nas namawiał, żeby ten film też wycofać. Chodziło rzekomo o nieuregulowane
prawa autorskie. Producent zapewnił nas jednak, że błędów prawnych nie ma.
Wszystko wydaje się czyste – dodaje Marczewski.
O sytuacji z „Solid Gold”
przewodniczący Rady Programowej festiwalu mówi: Ten film był już zatwierdzony przez Komitet Organizacyjny, w którym
siedzi przedstawiciel TVP. Telewizja publiczna widziała ten film i znała go.
Bilety zostały sprzedane i nagle się okazuje, że TVP przysyła mail, że oni,
jako koproducent, chcą wycofać film, bo chcą w nim pewnych zmian. Ale Bromski
nie zgadza się na te zmiany. To wygląda na rodzaj prowokacji ze strony TVP.
Na pytanie kto jest winien całej
negatywnej sytuacji wokół festiwalu w Gdyni Marczewski odpowiada: Moim zdaniem PISF i jego dyrektor Radosław
Śmigulski. Ja z nim prowadziłem parotygodniowy spór o przywrócenie pierwszych
czterech filmów wyrzuconych z konkursu. To była arogancja, buta i pokazanie,
kto naprawdę rządzi. Nie było argumentów politycznych, artystycznych. Raczej w
stylu: "A ja zrobię tak i co mi zrobisz?". Jak w tym dowcipie o szatniarzu:
"no, nie mam pańskiego płaszcza i co mi pan zrobisz?!". Motywy PISF
nie są nawet polityczne. Są aroganckie: wy, twórcy, nie macie ostatniego
zdania, bo ja mam. Śmigulski jest nominowany przez PiS. To są niezrozumiałe,
uznaniowe decyzje. Pojawiły się nawet ze strony niektórych reżyserów sugestie,
żeby bojkotować ten festiwal.
Jednak Marczewski nie namawia do
bojkotu festiwalu w Gdyni. Najpierw
usiądźmy do rozmów z PISF. Bojkot to ostateczność, która zaboli obie strony – mówi
jeden z najważniejszych polskich reżyserów.
Cały wywiad znajduje się TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz