niedziela, 29 września 2019

Rok po premierze „Kleru”. Smarzowski mówi


W wywiadzie dla onet.pl Wojciech Smarzowski podzielił się swoimi odczuciami dotyczącymi problemów, jakie poruszył jego „Kler”. Mija właśnie rok od premiery filmu, który w polskich kinach obejrzało ponad pięć milionów widzów. Czy obraz ten zmienił coś w świadomości odbiorców, czy pomógł ofiarom i doprowadził do reformy Kościoła w Polsce?

O swoim rozczarowaniu całą sytuacją Smarzowski mówił w ostatnich miesiącach często. W podobnym tonie wypowiedział się w trakcie spotkania z widzami na Ińskim Lecie Filmowym. W wywiadzie dla Onetu Wojtek Smarzowski z perspektywy czasu patrzy na „Kler”. Oto fragmenty jego wypowiedzi:

Po pierwsze nie spodziewałem się tylu widzów, nie spodziewałem się tak dobrego odbioru filmu. Nawet przez chwilę miałem nadzieję, że coś drgnie, że film może pootwierać niektóre głowy. Do fundacji "Nie lękajcie się" zaczęły zgłaszać się ofiary, sporo ofiar. Poznałem kilkunastu księży, którzy opowiadali mi swoje historie, byli poruszeni "Klerem". A potem był film Sekielskich, który wydawało się, że zamknął temat. To już nie była fikcja, tam były pokazane konkretne twarze duchownych! Ale państwo nie naciskało, a bez pomocy instytucji świeckich żadna afera kościelna nie zostanie rozliczona. Biskupi zapewniają władzy głosy i czują się bezkarnie. Bardzo to smutny obraz naszego kraju.

Na temat postrzegania Kościoła katolickiego w Polsce. Czy się ono zmieniło? Smarzowski: W miastach może, ale tylko na chwilę, a na wsiach wcale. Niemałe znaczenie ma propaganda rządowo-kościelna w telewizji publicznej. Religia w szkołach ma się coraz lepiej, państwo nadal łoży na Kościół. Poza tym idą wybory, a agitacja z ambony wciąż ma sens, więc alleluja i do przodu.

Na temat kryzysu w polskim Kościele: Kościół wprawdzie na chwilę wstrzymał oddech, potem padło dużo pustych obietnic, kilka niekoniecznie szczerych, lub wymuszonych przeprosin zostało wybąkanych i nastąpił kontratak — bo przecież w innych zawodach też się zdarza pedofilia. Jeden z "myślicieli" Kościoła, arcybiskup Jędraszewski, ogłosił, że mówienie o pedofilii w Kościele uderza w autorytet duchownych i instytucji. To dla hierarchów jest znamienne — mówienie o pedofilii ich obraża, a już to, że ksiądz gwałci ministranta ich nie obraża. Niedawno nastąpiło przekierowanie problemu pedofilii na LGBT. Kościół wskazał winnego, postawił znak równości, że jak gej to pedofil i tak, krok po kroku, sprawa zostaje rozmyta. O jakim więc kryzysie mowa?

Smarzowski: Nasze społeczeństwo jest zalęknione, nawet jak ktoś nie wierzy, to dzieci ochrzci, bo nigdy nic nie wiadomo. Poza tym, po co się kłócić z dziadkami. A skoro o dziadkach... to i księdza przyjmą po kolędzie, bo trzeba będzie kiedyś tych dziadków pochować, i tak to się kręci. Polak sąsiadowi pazerności, zakłamania, albo niemoralności nie wybaczy, ale księdzu, to i owszem.

Na temat powołania komisji, które mają zbadać nadużycia względem młodych osób i czy spełnią one swoją rolę Smarzowski mówi: W dzisiejszej Polsce nie. Uważam, że żadne archiwa kościelne, żadna "teczka" księdza pedofila nie ujrzy światła dziennego. Komisja co najwyżej dowie się o duchownych, którzy odbywają karę więzienia, ewentualnie o tych, którzy już nie żyją. Dlaczego? Bo to nie jest tak, że ksiądz "X" podejrzany o pedofilię ma "teczkę" dotyczącą tylko tego przestępstwa. Przecież przy okazji mogłoby się wydać, że ksiądz "X" kiedyś po pijaku spowodował wypadek samochodowy; albo że jest właścicielem stacji benzynowej, którą przepisał na matkę, ale kupił za pieniądze kurii; że kuria czerpie z tego zyski; albo po prostu i banalnie, że ksiądz "X" współpracował z UB. Kościół do wycieku takich informacji nie dopuści. Minął rok od "Kleru", trochę mniej od filmu Sekielskich, ale to i tak szmat czasu, sporo niewygodnych faktów miało się prawo zapodziać, zniszczyć, albo wyparować do Watykanu. Zresztą, niedawno prokurator chciał mieć wgląd w dokumenty księdza pedofila z Chodzieży, ale arcybiskup Gądecki koncertowo dał mu do zrozumienia, żeby się przestał wygłupiać.

Jakie rozwiązania proponuje reżyser? Niech się reformują, jak chcą, ale głosuję za tym, żeby wypowiedzieć szkodliwy dla Polski konkordat. Żeby oddzielić państwo od tej instytucji, żeby finanse Kościoła były przejrzyste, duchowni podlegali prawu, tak jak inni obywatele, żeby wyprowadzić religię ze szkół i już nie słuchać bredni o tym, że jak Polak to katolik. Że tylko katolik ma prawidłowy system wartości, a poza Kościołem tylko nihilizm.

Cały materiał Onetu do przeczytania tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz