W wywiadzie dla onet.pl Wojciech
Smarzowski podzielił się swoimi odczuciami dotyczącymi problemów, jakie
poruszył jego „Kler”. Mija właśnie rok od premiery filmu, który w polskich
kinach obejrzało ponad pięć milionów widzów. Czy obraz ten zmienił coś w
świadomości odbiorców, czy pomógł ofiarom i doprowadził do reformy Kościoła w
Polsce?
O swoim rozczarowaniu całą sytuacją Smarzowski mówił w ostatnich miesiącach często. W podobnym tonie wypowiedział się w trakcie spotkania z widzami na Ińskim Lecie Filmowym. W wywiadzie dla Onetu Wojtek
Smarzowski z perspektywy czasu patrzy na „Kler”. Oto fragmenty jego wypowiedzi:
Po pierwsze nie spodziewałem się tylu widzów, nie spodziewałem się tak
dobrego odbioru filmu. Nawet przez chwilę miałem nadzieję, że coś drgnie, że
film może pootwierać niektóre głowy. Do fundacji "Nie lękajcie się"
zaczęły zgłaszać się ofiary, sporo ofiar. Poznałem kilkunastu księży, którzy
opowiadali mi swoje historie, byli poruszeni "Klerem". A potem był
film Sekielskich, który wydawało się, że zamknął temat. To już nie była fikcja,
tam były pokazane konkretne twarze duchownych! Ale państwo nie naciskało, a bez
pomocy instytucji świeckich żadna afera kościelna nie zostanie rozliczona.
Biskupi zapewniają władzy głosy i czują się bezkarnie. Bardzo to smutny obraz
naszego kraju.
Na temat postrzegania Kościoła
katolickiego w Polsce. Czy się ono zmieniło? Smarzowski: W miastach może, ale tylko na chwilę, a na wsiach wcale. Niemałe
znaczenie ma propaganda rządowo-kościelna w telewizji publicznej. Religia w
szkołach ma się coraz lepiej, państwo nadal łoży na Kościół. Poza tym idą
wybory, a agitacja z ambony wciąż ma sens, więc alleluja i do przodu.
Na temat kryzysu w polskim
Kościele: Kościół wprawdzie na chwilę
wstrzymał oddech, potem padło dużo pustych obietnic, kilka niekoniecznie
szczerych, lub wymuszonych przeprosin zostało wybąkanych i nastąpił kontratak —
bo przecież w innych zawodach też się zdarza pedofilia. Jeden z
"myślicieli" Kościoła, arcybiskup Jędraszewski, ogłosił, że mówienie
o pedofilii w Kościele uderza w autorytet duchownych i instytucji. To dla
hierarchów jest znamienne — mówienie o pedofilii ich obraża, a już to, że
ksiądz gwałci ministranta ich nie obraża. Niedawno nastąpiło przekierowanie
problemu pedofilii na LGBT. Kościół wskazał winnego, postawił znak równości, że
jak gej to pedofil i tak, krok po kroku, sprawa zostaje rozmyta. O jakim więc
kryzysie mowa?
Smarzowski: Nasze społeczeństwo jest zalęknione, nawet jak ktoś nie wierzy, to
dzieci ochrzci, bo nigdy nic nie wiadomo. Poza tym, po co się kłócić z
dziadkami. A skoro o dziadkach... to i księdza przyjmą po kolędzie, bo trzeba
będzie kiedyś tych dziadków pochować, i tak to się kręci. Polak sąsiadowi
pazerności, zakłamania, albo niemoralności nie wybaczy, ale księdzu, to i
owszem.
Na temat powołania komisji, które
mają zbadać nadużycia względem młodych osób i czy spełnią one swoją rolę
Smarzowski mówi: W dzisiejszej Polsce
nie. Uważam, że żadne archiwa kościelne, żadna "teczka" księdza
pedofila nie ujrzy światła dziennego. Komisja co najwyżej dowie się o
duchownych, którzy odbywają karę więzienia, ewentualnie o tych, którzy już nie
żyją. Dlaczego? Bo to nie jest tak, że ksiądz "X" podejrzany o
pedofilię ma "teczkę" dotyczącą tylko tego przestępstwa. Przecież przy
okazji mogłoby się wydać, że ksiądz "X" kiedyś po pijaku spowodował
wypadek samochodowy; albo że jest właścicielem stacji benzynowej, którą
przepisał na matkę, ale kupił za pieniądze kurii; że kuria czerpie z tego
zyski; albo po prostu i banalnie, że ksiądz "X" współpracował z UB.
Kościół do wycieku takich informacji nie dopuści. Minął rok od
"Kleru", trochę mniej od filmu Sekielskich, ale to i tak szmat czasu,
sporo niewygodnych faktów miało się prawo zapodziać, zniszczyć, albo wyparować
do Watykanu. Zresztą, niedawno prokurator chciał mieć wgląd w dokumenty księdza
pedofila z Chodzieży, ale arcybiskup Gądecki koncertowo dał mu do zrozumienia,
żeby się przestał wygłupiać.
Jakie rozwiązania proponuje
reżyser? Niech się reformują, jak chcą,
ale głosuję za tym, żeby wypowiedzieć szkodliwy dla Polski konkordat. Żeby
oddzielić państwo od tej instytucji, żeby finanse Kościoła były przejrzyste,
duchowni podlegali prawu, tak jak inni obywatele, żeby wyprowadzić religię ze
szkół i już nie słuchać bredni o tym, że jak Polak to katolik. Że tylko katolik
ma prawidłowy system wartości, a poza Kościołem tylko nihilizm.
Cały materiał Onetu do przeczytania
tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz