W sobotę 21 września doszło do
spotkania środowiska podczas Forum Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Byli na
nim obecni m.in. Radosław Śmigulski, Wojciech Marczewski, Jacek Bromski,
Agnieszka Odorowicz. Sprawa dotyczyła przyszłości festiwalu.
Śledziłem przez dłuższą chwilę to
wydarzenie. Podczas spotkania starli się ze sobą panowie Śmigulski i Marczewski,
ale niestety nie doszło między nimi do załagodzenia sporu, panowie jedynie przedstawili
swoje odmienne stanowiska. Wojciech Marczewski zrezygnował z funkcji
przewodniczącego Rady Programowej festiwalu.
SFP, w osobie Jacka Bromskiego, przedstawiło
swój pomysł na reformę festiwalu, ale
nie było tutaj wielkiej rewolucji. Potem przystąpiono do dyskusji, padło kilka
pomysłów i propozycji, ale żadnych konkretów nie ustalono. Za to na pewno jest
wola zmian w sposobie przeprowadzenia selekcji festiwalu. Postuluje się
wprowadzenie dyrektora artystycznego lub stworzenie niezależnej selekcji jak
chociażby na Slamdance (kilkanaście/kilkadziesiąt niezależnych od siebie osób
ogląda filmy i wystawia im oceny, ze średniej dobierane są filmy do konkursu.
PS. Tego sobie w naszych realiach nie wyobrażam).
Celną uwagę powiedział Feliks
Falk: „Trzeba zrobić wszystko, żeby odciąć się od wpływu urzędników na selekcję
filmów w konkursie”. Dobrze powiedział też Maciej Karpiński, który mówi o tym,
aby nie ograniczać się do określonej w regulaminie liczby filmów, że proces ten
powinien być otwarty i doprowadzić powinien do przyjęcia wszystkich dobrych
filmów. Swoją uwagą o festiwalu podzielił się Krzysztof Zanussi: Źle się dzieje z naszą kulturą.
Rozpowszechniło się chamstwo w relacjach urzędniczych. Obecna
"warszawka" jest zwarta i nie można jej krytykować. Nie mam też
poczucia duchowej swobody na tym festiwalu. Ten festiwal miał nas promować na
świecie – mieli tu być dystrybutorzy, agenci i dziennikarze ze świata. A żadnej
ekspozycji na świat nie ma. Mistrz zaproponował zrobić otwarte obrady jury.
Pomysł wywołał brawa, ale dość szybko zdano sobie chyba sprawę, że nie ma szans
na jego realizację.
Podczas spotkania wyczuwalne były
środowiskowe tarcia pomiędzy SFP a Gildią Reżyserów. Jednocześnie nawoływano do
tego, aby nie dać się podzielić i aby wspólnie wypracować najlepszy model
dotyczący przyszłości festiwalu. Padła propozycja utworzenia specjalnej grupy
zadaniowej do przeprowadzenia reformy festiwalu, do której zaproszone zostałby
wszystkie środowiska reprezentujące polską kinematografię. Nie zauważyłem, aby
propozycja ta padła na podatny grunt.
***
Nie ma wątpliwości, że niesnaski
w środowisku polskiego kina nie służą sprawie. Potrzebne jest porozumienie i
przede wszystkim transparentność w działaniach dotyczących przyszłości
festiwalu. Na ile jest to w ogóle do zrealizowania? Dziś daleki jestem od
optymizmu, bowiem podczas spotkania słychać było wypowiedzi przypominające chęć powrotu do przeszłości, do czasu festiwalu "przed Michałem Chacińskim" (jako dyrektor artystyczny wprowadził autorską wizję konkursu, za co wiele osób w środowisku do dziś go krytykuje). Nie wyobrażam sobie takiego nijakiego festiwalu w przeszłości, ciągłego poklepywania po plecach, wspólnego dowodzenia swojej wielkości wśród naszych autorów. Kino się zmienia, świat się zmienia, potrzebujemy odważnego spojrzenia na film, trzeba spróbować zbliżyć się do nurtów światowych, spróbować je kształtować. Mamy narzędzia, twórców, pomysły. I nie dotyczy to tylko młodych autorów.
Tylko odważny i niezależny kształt konkursu, tylko odważne, mocne i wartościowe artystyczne propozycje powinny w takich zmaganiach uczestniczyć. Bez sentymentów, bez kalkulacji, wygrać powinni tylko Ci, których propozycje są udane. Jak do tego doprowadzić? To bardzo jeszcze długa droga... bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz