środa, 25 września 2019

Obie historyczne produkcje z Piłsudskim to klapy


[BOX OFFICE] „Piłsudski” i „Legiony” są już na ekranach, ale nie uda im się odnieść sukcesu w polskich kinach. Łączny budżet dwóch historycznych mega produkcji sięgnął 40 milionów złotych. Czy zderzenie w kinach obu filmów było dobrym pomysłem?

„Piłsudski” wystartował przed tygodniem gromadząc w weekend 42,1 tysiąca widzów. Jedyna nadzieja pozostawała więc w seansach szkolnych, ale niestety przez kilka dni roboczych udało się uzbierać jedynie jakieś 50 tysięcy osób. Drugi weekend w kinach przyniósł spadek zainteresowania o blisko 40 procent i jedynie 29,4 tysiące widzów przed ekranami (z czego sporą część w piątek stanowiły zapewne grupy zorganizowane). W dodatku w piątek do kin wszedł konkurencyjny projekt rozgrywający się w tym samym mniej więcej okresie, czyli „Legiony”.

Weekendowy debiut filmu „Legiony” w kinach był nieznacznie lepszy, a liczba sprzedanych biletów sięgnęła 50,9 tysięcy. To także wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań, jak na tak drogą produkcję.

Oba filmy nie wzbudzają też przesadnego zachwytu krytyków. Średnia ocena „Piłsudskiego” to 5,3, a „Legionów” 5,0. Oba filmy startowały w Konkursie Głównym festiwalu w Gdyni, ale w sumie zdobyły tylko jedną nagrodę, którą obdarowano zaskakująco Magdalenę Boczarską grającą niewielką rolę w „Piłsudskim”. Nie widzowie, nie krytycy i nie sama branża, więc kto jest zadowolony z tych filmów? O potrzebie realizacji takich historycznych przedsięwzięć mówił na przykład wicepremier Jarosław Sellin. Tylko czy jest to jednak dobry kierunek?

Budżet „Piłsudskiego” to około 15 mln złotych, „Legiony” kosztowały jakieś 26 milionów złotych. Daje to w sumie 41 mln złotych. Na dzień dzisiejszy wpływy z kin na obu filmach wyniosły jakieś 3 miliony złotych, z czego połowa zostaje w kinach, a potem jeszcze pozostała kwota dzielona jest pomiędzy dystrybutora i producenta. Kolejne tygodnie nieznacznie tylko poprawią sytuację filmów w polskich kinach. Czy dobrym więc pomysłem było spotkanie obu polskich filmów w kinach w tym samym czasie? Kina grają filmy na wielu seansach i muszą wypełniać zobowiązania względem dystrybutorów, ale przy „pustych” salach wszyscy na tym tracą.

Nie ma szans, aby filmy te zwróciły poniesione na nie koszty, nie ma też szans aby stały się wydarzeniami przynoszącymi chlubę i chwałę polskiemu kinu. Znajdą się i tacy, którzy zapewne  zachwycą się jednym czy drugim filmem (lub jakimiś ich elementami – Borys Szyc, brawo!), ale ogólnie rzecz ujmując mamy tutaj do czynienia z produkcjami nie najwyższych lotów. Szkoda...

Obie propozycje nie mają w sobie filmowej mocy, obie zrealizowane zostały w stylu lat minionych, jakby ich pomysłodawcy nie rozumieli współczesnego kina i takiego odbiorcy. Te historie mają w sobie potencjał, to mogły być wielkie filmy, ale niestety skończyło się tylko na chęciach i planach. „Piłsudski” to kolejny odcinek serialu lub nieco lepszy teatr telewizji, „Legiony” silące się na melodramat i nawiązanie do klasyki, wyglądają niestety biednie i są zwyczajnie niewiarygodne. Nie ta droga, nie taka próba rozmawiania z widzem, który potrafi rozpoznać wartościową propozycję. Oba filmy to spore rozczarowania – przynajmniej w moim odczuciu.

Gdzie patrzeć na umiejętność opowiadania takich historii? Pierwszym przykładem niech będzie „Miasto 44”, które do zaoferowania miało także historię miłosną, ale potrafiło opowiedzieć ją w bardzo dramatyczny, czasami brutalny ale wiarygodny sposób. Chętnie obejrzałbym taki mocny film o Piłsudskim i Legionach, pełny niejednoznacznych bohaterów, w którym czerwona farba przypominałaby krew, a świat wyglądałby bardziej wiarygodnie.

3 komentarze:

  1. No comment gościu ,tak mar a jest Twoja recenzja.
    Mam wrażenie(eufemistycznie ujmując) że nie masz zielonego pojęcia o produkcji filmowej mówiąc że 40 PLN na dwa potężne przedsięwzięcia film.stricte historyczne to jakies niebywałe pieniądze. Fakt że oba filmy nie powinny mieć miejsca w tym samym czasie jest oczywiście bezsporny i dowodzi jedynie indolencji i głupoty ludzi którzy do takiego stanu rzeczy doprowadzili.
    Owszem nie są to może produkcje po obejrzeniu których polskie serce bije niczym dzwon zygmuntowski i o rzeczywistym zaistnieniu w Europie ,że nie wspomnę za oceanem możemy jedynie pomarzyć.
    Proponuję zatem wstępnie odnieść obecne produkcje do gniota p. Hoffmana sprzed wielu lat o tym samym nakładzie finans.i wskazać czy ktoś podjął się w "ten kraj" przez 30 ostatnich lat takiego sfilmowania szarży pod Rokitną.To tak po krotce bo temat rzeka nie na treściwy komentarz

    OdpowiedzUsuń
  2. tekst kogoś kto nie lubi historii, no i Piłsudski nie był z lgbt

    OdpowiedzUsuń