niedziela, 18 lutego 2024

Bez tantiem dla twórców ze streamingu w Polsce

To bardzo zaskakujące. Nowy rząd, podobnie jak ten poprzedni, nie chce poddać pod głosowanie dyrektywy Unii Europejskiej, nakazującej platformom stremingowym wypłacanie tantiem polskim twórcom. Jesteśmy ostatnim krajem, w którym nie wdrożono tego dokumentu. O sprawie piszą środowiska filmowe w Polsce. Bardzo ciekawy głos opublikował Brunon Hawryluk, autor podcastu Natural Born Writers - podcast dla scenarzystów. Jego głos w tej sprawie bardzo ciekawie naświetla całą tę sytuację. Oto ten głos, w całości.

Cześć, nazywam się Brunon Hawryluk, mam 31 lat, jestem scenarzystą filmowym i serialowym - i to nie jest kolejny odcinek mojego podcastu. Po tym, co napiszę poniżej, możliwe, że nigdy więcej nie dostanę pracy w jakiejkolwiek platformie streamingowej.

Przynajmniej dopóki nie skończy się to szaleństwo - bo może nie każdy z Was wie, ale polska kultura, polska kinematografia stoi w tym momencie nad krawędzią przepaści.

Nie dlatego, że brakuje finansów na kolejne produkcje, nie dlatego, że nikt nie ogląda naszych dzieł - nie. Polskie kino stoi nad przepaścią, ponieważ kolejny polski rząd prawdopodobnie poszedł (albo zamierza pójść) na układ z wielkimi amerykańskimi platformami. I bardzo (naprawdę bardzo) możliwe, że w marcu doprowadzi do przegłosowania nowelizacji ustawy o prawach autorskich i pokrewnych, która nie tylko złamie obietnice złożone UE, ale również pozwoli Amerykanom na generowanie jeszcze większych zysków, podczas gdy przeciętni polscy filmowcy, tacy jak ja, zostaną na lodzie - bez prawa do tantiem z Internetu* .

Ten post kieruję do mediów oraz do “ludzi dobrej woli” w Polsce, zainteresowanych polskimi filmami i serialami - osób, którym podobały się ostatnie sukcesy naszego kina i telewizji (“1670”, “Chłopi”, “Znachor”, “Kos”, “Informacja zwrotna”, “Infamia”, “Emigracja XD”, “Absolutni debiutanci” i wiele, wiele innych) i które trzymają kciuki za naszych twórców i aktorów. Kieruję ten post również, a może przede wszystkim - do całej naszej branży filmowej. Do młodszych i bardziej doświadczonych twórców, do wszystkich organizacji, stowarzyszeń i gildii.

I tak, zdaję sobie sprawę, że brzmię bardzo dramatycznie - ale doszedłem do wniosku, że nadszedł taki moment, w którym nie ma miejsca na półśrodki. Bo jeśli teraz nie przemówimy naszej władzy do rozsądku, WSPÓLNYM GŁOSEM - to możliwe, że kolejne pokolenia polskich filmowców NA ZAWSZE zostaną pozbawione prawa do tantiem. 

Ale wyjrzyjmy na chwilę za okna. Luty, sezon festiwalowy w pełni - co chwila słychać informacje o nowych nominacjach, o nowych nagrodach. Padają rekordy wyświetleń na streamingach, poza tym widzowie wrócili do kin - w zeszłym roku w Polsce sprzedano ponad 50 mln biletów, co prawie dogania rekordy sprzed pandemii. Wygląda na to, że widzowie wciąż chcą oglądać polskie filmy i seriale. I coraz więcej twórców chce je robić. Dziś naprawdę produkuje się na świecie więcej filmów niż kiedykolwiek. I jest to naprawdę, naprawdę potężny, globalny biznes. W PL platformy streamingowe zarabiają ponad 2,6 miliarda zł rocznie, a niektórzy przewidują, że w tym roku zarobią nawet 5 miliardów zł. 

Tymczasem, wracając na Ziemię - co się dzieje u wielu scenarzystów, filmowców i aktorów pracujących nad tymi wszystkimi produkcjami? Pomijając tych naprawdę topowych, o których media lubią trąbić najbardziej, szczególnie jak któryś się pochwali, że zarabia 10-krotnie więcej od przeciętnego zjadacza chleba. Pomówmy jednak przez chwilę o tych twórcach i aktorach, którzy są bardziej na drugim albo trzecim planie. Czyli o większości.

O zdolnej aktorce, która od 10 lat próbuje się przebić w branży, chodzi codziennie na castingi i daje z siebie wszystko, a potem i tak dostaje marne grosze za występ i rozważa zmianę branży. O młodym scenarzyście albo reżyserze, który skończył dopiero studia i wchodzi na rynek pracy, zatrudnia się w serialach codziennych, żeby wyżyć, a w międzyczasie pracuje nad własnymi scenariuszami kinowymi czy seriali premium, marząc o tym, że za 5-10 lat może uda mu się zrealizować któryś z nich na Netfliksie albo Amazonie.

Porozmawiajmy o kostiumografkach, które poświęciły całe swoje życie na research mody z różnych epok oraz na szycie i dobieranie najpiękniejszych (a czasem celowo najbrzydszych) kreacji dla bohaterów, które potem możemy podziwiać na ekranach. Zwykle później na premierze flesze i mikrofony kierują się w stronę gwiazd i reżyserów, ale im to nie przeszkadza, bo najważniejsze, że wykonały swoją robotę. I że doceni to kilka tych osób, które o tym wiedzą.

Nie zapominajmy o dźwiękowcach, na których pracę wiecznie się narzeka, mimo że dają z siebie 200%, o montażystach, zamkniętych w jamach bez okien, na których karkach wiecznie czuć ciężki oddech producentów i reżyserów. O autorach zdjęć, oświetleniowcach, charakteryzatorach, scenografach, kierownikach produkcji, kaskaderach, ludziach od efektów specjalnych. Mógłbym wymieniać jeszcze bardzo długo, bo w końcu wszyscy wiemy, że nad pojedynczymi filmami i serialami często pracują rzesze osób.

I teraz zastanówmy się - wydawałoby się, że wszyscy ci wspomniani ludzie pracują w wymarzonej branży. W końcu przenoszą wielkie marzenia na ekran, często za miliony złotówek, bądź dolarów i generują jeszcze większe zyski. Wielu z nich mogło przecież pójść do normalnej pracy, a jednak wybrało KINO. Prawda jest taka, że wielu z nich pracuje na umowach śmieciowych, bez wizji przyszłej emerytury, bo nie każdego stać na prowadzenie działalności. Wielu pracuje po kilkanaście godzin na planach, włącznie z weekendami, a potem czeka miesiącami na wynagrodzenia i musi zaciągać chwilówki lub kredyty gotówkowe, żeby nie stracić dachu nad głową. Wielu z nich pracuje non stop, na kilka etatów, przy paru projektach na raz, żeby w ogóle móc opłacić rachunki, lekarza, zrobić zakupy, pójść na studia albo wysłać na nie dzieciaka.

Naprawdę, czego by się nie mówiło w mainstreamie, w popularnych mediach o pracy w branży filmowej - to jest naprawdę ciężka orka. Relacje z premier, rozdań nagród, czerwone dywany i limuzyny - to zaledwie jedna z twarzy tego biznesu. Właściwie poniekąd zasłona dymna, która ma wszystkim powiedzieć: “Patrzcie, u nas jest wspaniale”. Każdy jednak, kto kiedykolwiek pracował w obsłudze kina (ja tak), wie, że nawet czerwone dywany klejone są na taśmę. I że każdy taki dywan, po kilku godzinach, nadaje się tylko i wyłącznie na śmietnik - jak już przejdzie po nim kilkanaście par pantofli od Burberry’ego, Gucciego, Diora oraz setki od Zary, CCC i Deichmanna. Każdy, kto pracował w kinie, wie, że na koniec, przy sprzątaniu po galach, premierach - nie zmarnuje się żadne jedzenie czy wino. Bo zawsze zjawi się elegancki pan z przepastną torbą z Biedry albo młoda asystentka, która poupycha buteleczki prosecco do kieszeni płaszcza.

Zmierzam do tego, że naprawdę polska branża filmowa składa się z bardzo, bardzo wielu różnych osób. Mniej lub bardziej miłych, zdolnych, mniej lub bardziej bogatych. A zazwyczaj z bardzo ambitnych, pracowitych, ale często znacznie mniej bogatych, niż chciałoby się przyznać.

W tym samym czasie - co dzieje się w gabinetach nowego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego? Co dalej z nowelizacją ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych i z tantiemami z Internetu, o które polska branża filmowa walczy już od ponad 2,5 roku? Wcześniej walczyła w czasach rządów PiS, a obecnie (niestety, ku ogromnemu zawodowi wielu z nas) - po wygranej demokratycznej koalicji. 

Otóż 15 lutego, w miniony czwartek, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało projekt nowej ustawy, z której wykreślono art.18 europejskiej Dyrektywy DSM - czyli właśnie tantiemy z Internetu. A zatem KO, Polska 2050 oraz Lewica zrobiły dokładnie to, co zamierzał zrobić rząd Morawieckiego, kiedy w grudniu 2022 roku do naszego kraju przyjechał współzałożyciel i ówczesny CEO Netfliksa, Reed Hastings. Wtedy, po rozmowie z głowami naszego państwa, po kilku dniach, z niewiadomych przyczyn - postanowiono wykreślić z ustawy ten sam zapis. Jednak wówczas tego nie zrobiono, bo za filmowcami wstawił się minister Gliński (sic!). Dlaczego obecne Ministerstwo nie miało takich oporów?

Co sprawiło, że nowy rząd postanowił pójść jeszcze dalej niż PiS? Tego niestety do końca nie wie nikt, poza niektórymi politykami, może niekoniecznie polskimi. Dowiadujemy się tylko co i rusz od osób walczących o nasze prawa z Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych (ZAPA) i różnych gildii, że do tej pory nikt z Ministerstwa nie spotkał się ze środowiskiem filmowym, żeby porozmawiać o problemie braku tantiem z Internetu. Mimo że od pewnego czasu organizacje filmowców o to proszą, w e-mailach, odezwach w social mediach oraz w oficjalnych listach.

Jak mówiłem na początku - polskie kino stoi na krawędzi przepaści. Dlatego, bo bez tantiem z Internetu wielu twórców filmowych, aktorów i producentów po prostu nie przetrwa. Tryb pracy wielu twórców filmowych wygląda w ten sposób, że żyją “od dzieła do dzieła” - czasem mają pracę przez kilka miesięcy, a zaraz jej nie mają. Szczególnie taki problem mają najmłodsi twórcy i aktorzy, którzy jeszcze nie wyrobili sobie renomy. Z kolei reżyserzy, producenci i scenarzyści często rozwijają swoje scenariusze i przez lata z nimi chodzą, próbując je sprzedać, i nie mają z tego nic.

I system tantiem powstał właśnie po to, żeby 1) przede wszystkim uczciwie wynagradzać twórców i aktorów za wielokrotne wykorzystywanie jednak ich własności intelektualnej lub wizerunku (tak jak płaci się choćby pisarzom za każdy sprzedany egzemplarz albo twórcom patentów); oraz 2) by w cięższych czasach, kiedy naprawdę nie ma pracy, mogli przeżyć - z tego, co wcześniej stworzyli.

Wszyscy widzimy, jak w ostatnich latach mocno zmieniło się podejście widzów do oglądania telewizji, czy chodzenia do kina. I mimo że faktycznie obecnie kino radzi sobie coraz lepiej, to jednak bardzo możliwe, że niedługo największe zyski w kinematografii i rozrywce będą czerpały platformy streamingowe. I w przeciwieństwie do kin, telewizji i kablówek - nie będą się z nami dzieliły tym, co zarobiły, udostępniając jednak owoce naszej ciężkiej, często wieloletniej pracy. Dziś polscy filmowcy domagają się zaledwie 1,5% dochodów wszystkich platform. Część z tych platform oczywiście podpisuje indywidualne umowy z ZAPA i ZAiKS-em, jednak prawda jest taka, że tylko ustawowe tantiemy mogą nam zagwarantować uczciwe zarobki.

Drodzy filmowcy, twórcy, aktorzy, producenci - naprawdę przyszedł moment, że musimy się zjednoczyć. Musimy nowemu rządowi pokazać, jak ważne są dla nas tantiemy z Internetu. I oczywiście rozumiem, że wielu z Was nie chce się wypowiadać na ten temat osobiście, publicznie, bo słyszeliście pogłoski o “czarnych listach” tworzonych przez niektórych nadawców. Może część z Was już próbowała wypowiedzieć się na ten temat i dostała telefon z groźbami, żeby więcej tego nie robić. Wiem o takich sytuacjach - także od niektórych gości mojego podcastu. Wiem, że od pewnego czasu coraz więcej z nich obawia się mówienia u mnie na ten temat - bo wiedzą, że ktoś może tego słuchać i wyciągnąć nieprzyjemne konsekwencje.

I naprawdę, nie dziwię im się - bo każdy z nas ma swoje życie, swój kredyt, rodzinę i nie chcemy się narażać. Problem jest niestety taki, że obecnie możemy albo zacząć mówić jednym głosem, albo stracić połowę naszych dochodów.

Jeśli nic z tym nie zrobimy, za kilka lat robienie filmów i seriali naprawdę będzie się opłacać tylko kilkunastu, może kilkudziesięciu najpopularniejszym aktorom i twórcom. A co z młodymi filmowcami i aktorami? Tymi, którzy właśnie studiują albo kończą niedługo maturę i marzą o tym, żeby iść do filmówki? Serio, czy będziemy sobie mogli spojrzeć w twarz, kiedy za 20 lat młodzi twórcy nas spytają - dlaczego jesteśmy jedynym państwem w Europie, w którym nie ma tantiem? Dlaczego ich produkcje mają miliony wyświetleń, są oglądane na całym świecie - a oni mają z tego 0 złotych? Dlaczego nie są w stanie się utrzymać jako scenarzysta, reżyser czy aktor?

Mnie oczywiście jest pewnie łatwiej - bo można powiedzieć, że w tej chwili nie mam nic do stracenia, bo mówię już o tantiemach z Internetu od ponad 2 lat i jeśli miałem trafić na jakąś “czarną listę”, z pewnością już od pewnego czasu na niej jestem. Ale naprawdę - pomyślmy wszyscy o przyszłości, nie patrzmy tylko na to, co mamy dzisiaj. To że dzisiaj macie pracę, że piszecie jakiś serial, że reżyserujecie film, że robicie zdjęcia do super serialu - naprawdę niedługo może się zmienić. Bo teraz zabiorą nam tantiemy, a za chwilę powiedzą, że obetną nam stawki.

Nie traktujcie tego jako pouczanie - znam swoje miejsce, wiem, że nie jestem Agnieszką Holland czy Janem Holoubkiem. Jestem prostym scenarzystą, prowadzącym podcast o pisaniu scenariuszy, który wierzy w to, że jeśli twórcy na całym świecie potrafili wywalczyć swoje prawa, to i my możemy. Że jeśli scenarzyści w Hollywood potrafili, to my też potrafimy.

Dlatego bardzo Was wszystkich proszę, widzów, dziennikarzy, filmowców - pomóżcie nam rozpowszechnić tę informację. Że w Polsce twórcy filmowi walczą o prawa, które są im odbierane. Proszę, poczytajcie więcej o tantiemach, zanim zaczniecie nas krytykować, dowiedzcie się, jak wygląda sytuacja filmowców, porozmawiajcie z nami. I nagłaśniajcie to - udostępniajcie posty organizacji filmowych, takich jak Stowarzyszenie Filmowców Polskich, ZAPA, Gildia Scenarzystów Polskich - Polish Screenwriters' Guild. Nagrywajcie o tym materiały, piszcie własne przemyślenia, piszcie listy do Ministerstwa.

A jeśli jesteście filmowcami, którzy jednak nie chcą się narażać - w porządku. Wiedzcie jednak, że można naprawdę pomóc środowisku bez ujawniania swoich personaliów. Można pisać anonimowe wiadomości, komentarze (choćby pod różnymi artykułami, gdzie hejtuje się filmowców). Można pisać do dziennikarzy i przekonywać ich do tworzenia artykułów i reportaży. Można udzielać się w różnych organizacjach typu Koła w SFP, do których przynależności nikt nie ma prawa Wam zabronić. Jest naprawdę wiele możliwości.

Nie pozwólmy na to, żeby amerykańskie korporacje przejęły kontrolę nad polską kulturą, nad polskimi twórcami. Żeby zarabiały z nas miliardy i nie chciały się podzielić nawet ochłapami. Doprowadźmy do tego, żeby nowy rząd naprawdę potraktował nas poważnie - i żeby chciał się z nami spotkać i rozmawiać. Żeby usłyszał nasze argumenty i wybrał dobro swoich obywateli, ludzi, którzy przecież w większości na nich głosowali, licząc na to, że oni się od nich nie odwrócą.

I już na koniec - w środę, 21 lutego o 11:00, w warszawskim Kino Kultura na Krakowskim Przedmieściu, ma się odbyć spotkanie Koło Młodych SFP. Młodzi twórcy zamierzają osobiście zanieść swój list do Ministerstwa Kultury, które znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej. I zorganizować "Tantiemowy Sztab Kryzysowy", w trakcie którego będą informować wszystkich chętnych, o co chodzi z tantiemami z Internetu i jak można ich wesprzeć.

Chciałbym w tym miejscu Was wszystkich zaprosić na to wydarzenie. Nie spodziewam się oczywiście, że przyjdą tysiące, ale nawet kilkadziesiąt czy sto osób kręcących się pod Ministerstwem i Pałacem Prezydenckim - powinny zwrócić uwagę. Możecie też przyjść później - bo organizatorzy będą tam do oporu, nawet do 22:00.

Swoją drogą, bardzo ironicznie obecnie wygląda to usytuowanie Pałacu Prezydenckiego tuż obok Ministerstwa Kultury - bo dzisiejsza sytuacja raczej pokazuje, w jak małym poważaniu część polityków ma polską kulturę i twórczość, i czyje interesy preferują. Mam jednak ogromną nadzieję, że i rząd, i Prezydent pokażą nam, że tak nie jest. I że tysiące, dziesiątki tysięcy filmowców, aktorów, nie zostaną zmuszone do rozpoczęcia większych protestów, a może nawet… strajku.

* Tantiemy to część wynagrodzenia twórców za wykorzystywanie ich dzieł, m.in. w kinach, telewizji, kablówkach oraz na nośnikach typu VHS, DVD, Blu-ray. Obecnie polscy filmowcy domagają się również tantiem z Internetu, które otrzymują twórcy już niemal na całym świecie, tylko nie w Polsce - więcej o tym, czym są tantiemy i dlaczego są tak ważne, pisałem już w poprzednich postach - tutaj link: https://www.facebook.com/naturalbornwriterspodcast/posts/pfbid0PLRJCV4Sc5qZyo8PdreZ3WHJrai4mjV5uPDGMaUq12MCgG2NAqfTNrwHxh9qoQrKl

- BH

Mem przygotowany przez Koło Młodych SFP.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz