poniedziałek, 21 września 2015

Polskie kino jednym głosem i razem?


Podziały w polskiej kinematografii znane są od wielu lat ale mimo tego, filmy ciągle powstają. Tragedia jaka miała miejsce na tegorocznym festiwalu w Gdyni może stać się katalizatorem zmian, jakie mogą dobrze wpłynąć na panujące relacje w środowisku. W sprawie tej wystosował list do członków Polskiej Akademii Filmowej pan Dariusz Jabłoński. Oto jego treść.

Drogie Koleżanki i Koledzy,
Piszę do Was wstrząśnięty śmiercią Marcina Wrony. Młodego twórcy polskiego filmu, ale też po prostu dobrego, wrażliwego człowieka. Naszego Kolegi, Członka Akademii, dla niektórych z nas Przyjaciela.
Tak się złożyło, że mogłem z bliska obserwować rozwój Jego talentu. Od studenta, którego Filip Bajon zaprosił do asystowania przy produkcji naszego “Przedwiośnia”, do niedawnego uczestnika międzynarodowego programu ScripTeast dla najlepszych scenarzystów Europy. Spędziliśmy wtedy razem w sumie rok, pracując i rozmawiając o filmach i sztuce.
Nie miałem wątpliwości, że Marcin to niezwykle utalentowany artysta, bardzo poważnie traktujący swoje powołanie. Bez wątpienia, jeden z najzdolniejszych młodych reżyserów, nie tylko w Polsce.
Straciliśmy Go. Wszyscy Go straciliśmy, filmowcy i widzowie - bo nie zrobi tych wszystkich filmów, które miał zrobić.
Wyjechałem z Gdyni przed galą zszokowany tym, że kiedy tłumnie w nocy rozmawialiśmy i spędzaliśmy miło czas w hotelowym lobby, tuż obok jeden z nas, tak obiecujący, tak zdolny filmowiec - w trudnym dla siebie momencie nie poczuł w nas oparcia. Trudno to przyjąć.
W drodze usłyszałem o słowach wygłoszonych w czasie gali przez Mariusza Grzegorzka, rektora łódzkiej Filmówki: „Wydaje mi się, że jest rzeczą niezwykle istotną dla nas wszystkich, aby pamiętać o tym, że robienie filmów to rzecz niezwykle trudna, wyczerpująca i wymagająca od nas ogromnej ilości energii. (…) Jest, czy powinno być, aktem oczyszczającym, aktem bolesnym, ale jednocześnie pozwalającym oczyścić swoją duszę i swoje serce. No bo w końcu jesteśmy przecież, czy też próbujemy być, artystami. Myślę, że w tym momencie szczególnie ważne jest to, żeby powiedzieć sobie, że jesteśmy częścią jakiejś wspólnoty, wielkiej rodziny filmowców – różnych branż, różnych aktywności”.
Te słowa sprowokowały mnie do tego listu. One dobrze oddają to, czym chce się z Państwem podzielić.
Polskie kino przez ostatnie 10 lat przeżywa niebywały okres rozwoju. Ustawa, o którą walczyliśmy przez poprzednie 10 lat, przyniosła nam środki i możliwości, o których marzyliśmy. Wszystkie praktycznie filmy, które mogliśmy oglądać w Gdyni przez ostatnie 10 lat - to zasługa ustawy z 2005 roku. I przede wszystkim zasługa nas samych - artystów, którzy wykorzystują te środki, by siebie rozwijać i rozwijać polskie kino.
Wielu nowych ludzi przyszło do kina, wielu nowych reżyserów i producentów. Paradoksalnie, im więcej możliwości, tym większe ciśnienie i większa konkurencja. Ale nie dajmy się zwariować ani sobie wmówić: to nie ustawa, ani instytucje, ani inne organizacje robią te filmy. To my, artyści polskiego kina, je tworzymy. To wynik procesu twórczego, jeśli traktowanego poważnie - bolesnego i bardzo trudnego dla wrażliwych ludzi. Czasem za trudnego.
Przywróćmy nam wszystkim świadomość wspólnoty. Przywróćmy godność artystom. Szanujmy siebie i żądajmy dla nas szacunku, nie pozwólmy się traktować jak stopnie do kariery albo fragmenty politycznych czy innych interesów, nie dajmy się przekonać, że tu nie obowiązuje poważanie sztuki i wrażliwości, ludzka solidarność ani przyzwoitość.
Członkiem Akademii nie zostaje się dlatego, że dostaje się dotację - na produkcję, development czy cokolwiek. Wtedy może i można nawet zostać reżyserem, czy producentem. Członkami Akademii zostaliśmy, bo udało nam się na naszej twórczej drodze czegoś dokonać i coś osiągnąć. Marcin był jednym z nas i nosił tę przynależność z dumą, zawsze pisał o tym w swoim CV.
Właśnie dlatego na nas spoczywa odpowiedzialność za pilnowanie standardów: artystycznych, zawodowych, ale także moralnych i po prostu ludzkich. Musimy się szanować i wymagać od innych szacunku, by twórczość nie zamieniała się w wyścig, ale była dla nas drogą, w trakcie której potrafimy sobie podawać rękę i wspierać. Chrońmy siebie nawzajem, nawet gdybyśmy byli na antypodach wobec artystycznych czy ideowych zamierzeń drugiego twórcy. Nie zostawiajmy nikogo samym.
Dzisiaj, w tej tragicznej chwili, kiedy wielu z nas nie może uwierzyć w to, co się stało, uważam, że potrzebujemy o tym wszystkim poważnej rozmowy. Uważam także za zobowiązanie Akademii, że razem zorganizujemy już wkrótce takie wspólne spotkania i że będą się one odbywały regularnie, bo widać, jak potrzebna jest nam rozmowa o standardach i o sztuce. Mam nadzieję, że zarówno my sami będziemy w stanie takie wspólne rozmawianie i bycie razem zorganizować, jak i że inne instytucje wspierające kulturę wreszcie nam w tym pomogą, a przede wszystkim stworzony przez nas i dla nas PISF. Potrzebujemy rozmowy prawdziwej, niefasadowej, nie tylko od święta i na wyjeździe, ale przede wszystkim w miejscu pracy większości z nas, otwartej dla wszystkich i stałej.
Ważne i znaczące słowa Andrzeja Wajdy, skierowane do nas na początku festiwalu: "Kino łączy, dlatego życzę naszemu środowisku, jako pewnie najstarszy żyjący reżyser, żebyście drodzy koledzy pamiętali o jednym: tylko razem, tylko razem." - nabrały po śmierci Marcina jeszcze innego, bolesnego wymiaru i brzmią dla nas jak przykazanie.

Z poważaniem,
Dariusz Jabłoński
Polska Akademia Filmowa, prezydent

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz