W wieku 76 lat zmarł Sonny Landham, którego fani „Predatora” pamiętają z roli Indianina Billy’ego. Aktorka można było też zobaczyć w kilku innych charakterystycznych rolach, głównie w kinie akcji.
Nie ma się co oszukiwać, aktorem
nie był wybitnym, ale charakterystycznym, co sprowadzało się do obsadzania go w
specyficznym repertuarze. Na dobre zaczął się pojawiać w kinie w latach siedemdziesiątych,
ale zdecydowanie były to filmy klasy niższej. Indiańskie pochodzenie
kwalifikowało go przeważnie do dość charakterystycznych występów. Trzeba jednak
przyznać, że to właśnie Sonny Landham przezwyciężył bariery i stał się jednym z
pierwszych rdzennych Amerykanów, którzy weszli do mainstreamowego kina.
W 1979 roku zagrał w filmie
Waltera Hilla „Wojownicy”, a niedługo potem w „Śmiertelnych manewrach” i „Duchu”.
Potem Walter Hill ponownie zaprosił go ponownie do współpracy, przy filmie „48
godzin”. Lata osiemdziesiąte to dla Landhama udział w filmach kina akcji, które
wtedy przeżywało swój najlepszy czas. Aktor zagrał kilka pamiętanych ról. Przede
wszystkim Billy w „Predatorze” z Arnoldem i to była rola nadająca filmowi
niesamowitej siły, potem „Osadzony” ze Sly’em i jeszcze „Szalony Jackson” z
Carlem Weathersem.
Kariera aktora zbladła w latach
dziewięćdziesiątych, ale przecież nie tylko jego. Z filmu wycofał się w 1996
roku po wyreżyserowaniu i zagraniu w filmie akcji „Billy Lone Bear”, gdzie
obsadził się w głównej roli razem z Brionem Jamesem i Frankiem Stallone’em.
Był czas, że Landham zajął się polityką, ale bez większych sukcesów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz