27 filmów w obu konkursach, 19 moich seansów premierowych na festiwalu, sporo wydarzeń, ale niewiele filmów wybitnych, ważnych i bardzo udanych. Oto lista filmów, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Na jej szczycie znajduje się „Kobieta na dachu” w reżyserii Anny Jadowskiej.
10 NAJLEPSZYCH FILMÓW FESTIWALU WG BLOGA „SPÓR W KINIE”
1. „Kobieta na dachu” (KG), reżyseria Anna Jadowska OCENA 8/10
2. „The Silent Twins” (KG), reżyseria Agnieszka Smoczyńska OCENA 8/10
3. „Chleb i sól” (KG), reżyseria Damian Kocur OCENA 8/10
4. „IO” (KG), reżyseria Jerzy Skolimowski OCENA 7,5/10
5. „Apokawixa” (KG), reżyseria Xawery Żuławski OCENA 7,5/10
6. „Johnny” (KG), reżyseria Daniel Jaroszek OCENA 7,5/10
7. „Słoń” (KM), reżyseria Kamil Krawczycki OCENA 7,5/10
8. „Śubuk” (KG), reżyseria Jacek Lusiński OCENA 7/10
9. „Zadra” (KG), reżyseria Grzegorz Mołda OCENA 7/10
10. „Broad Peak” (KG), reżyseria Leszek Dawid OCENA 7/10
PEŁNA LISTA FILMÓW OCENIONYCH ZNAJDUJE SIĘ TUTAJ >>>
Złote Lwy dla Anny Jadowskiej byłby bardzo zasłużone, bo to film spełniony, od samego jego początku do końca dający filmową satysfakcję. Do ostatniej klatki. „Kobieta na dachu” to jedyny film w konkursach, do którego nie mam żadnych uwag, nic mnie w nim nie drażniło, nie przeszkadzało, podczas seansu nie czułem się obco, czy obok historii i jej bohaterów. Ten świat przekonał mnie w stu procentach, emocje i wewnętrzny świat bohaterki, więcej mi opowiedziały o ludziach i naszym świecie, niż inne – czasami przesadnie – wydumane historie. Tutaj wszystko jest na miejscu, a ja po seansie jestem przekonany, że zobaczyłem jakąś prawdę naszych czasów na ekranie.
W sferze wyobraźni bohaterek rozgrywa się w dużej części „The Silent Twins” Agnieszki Smoczyńskiej. To już nie tylko polskie kino, to film na światowym poziomie, bardzo autorski i przez to raczej dla wybranej grupy odbiorców. Smoczyńska ucieka przed prostą biograficzną opowieścią, podniosła znacznie poprzeczkę autorskiej wypowiedzi, postawiła przed widzami wyzwania i spowodowała, że seans nie należał do łatwych i przyjemnych, za to należał do tych bardzo wartościowych. Nie wszystko mam poukładane w historii sióstr Gibbons, ale nie taki był zapewne zamysł autorki i scenariusza. Prosty film bardzo by spłaszczył tę historię, Smoczyńska uczyniła opowieść bliską wewnętrznego świata swoich bohaterek. To najlepiej wyreżyserowany i wymyślony realizacyjnie, plastycznie i muzycznie, film tego festiwalu.
Trzeci z moich ulubionych filmów na festiwalu to „Chleb i sól”, najlepszy z debiutów. Bardzo dojrzały i bardzo autorski film Damiana Kocura. Pisałem o nim więcej wcześniej, podobnie jak o filmach Skolimowskiego i Żuławskiego. Większość z nich wkrótce pojawi się w naszych kinach i wszyscy chętni będą mogli się z nimi skonfrontować.
***
O filmach, z którymi się rozminąłem pisać nie będę, oceny sporo mówią o moich odczuciach. Za to zastanawia mnie bardzo stan polskiego kina, bo po pięciu dniach oglądania i rozmawiania nie jestem tutaj optymistą. Większość filmów to propozycje stworzone z głębokiej potrzeby wypowiedzenia się autora i podzielenia pomysłem czy swoim światem, ale niestety większość takich filmów bardzo rozminęła się ze mną, jako widzem kinowymi i festiwalowym. Cały wysiłek – czasami wieloletni – włożony w powstanie filmu, przynosi satysfakcję ekipie i przyjaciołom twórców, ale czy znajdzie jakieś szersze zrozumienie u widza? I mam na myśli tego szukającego kina autorskiego. Osobiście przygotowując program festiwalu, kina czy wydarzeń filmowych, szukam wartościowych i oryginalnych wypowiedzi, którymi mógłbym się podzielić z widzami. Tych udanych, ale mniej oczywistych jest w tym roku niewiele.
Może warto więc zadać sobie pytanie podstawowe, czemu ma służyć i dla kogo powstają polskie filmy artystyczne i autorskie? W mniejszości są dziś te, które mają jakąś wartość i siłę, mają szansę na poruszenie widza, podjęcie z nim dyskusji, wzbudzenie zainteresowania. Więcej jest propozycji nieudanych, które przepadną w czeluściach bardzo dużej polskiej produkcji filmowej i kurczącego się rynku kinowego. Jest obecnie czas wielkiego przewartościowywania idei kina i ruchomych obrazów. Film ponownie staje do walki o swoje istnienie. Nie jest łatwo ściągnąć dziś widza do kina, a jeśli już przyjdzie, to czy średnie autorskie projekty nie zniechęcą go do powrotu?
Jaka więc powinna być rola artysty i producenta filmów autorskich? Bo ja bardzo ich potrzebuję. Napiszę więc coś oczywistego. Moim zdaniem potrzebne są filmy, które dają nam widzom coś więcej i nie powstają tylko z myślą o chęci nakręcenia filmu i zaistnienia. Gdzieś w tym wszystkim po drugiej stronie musi pojawić się widz, ceniący kino autorskie i dostrzegający ambicje twórców, ale jednak widz – nie rodzina, znajomi, środowisko. Bo chodzi za mną taka myśl, czy realizując taką ambitną filmową propozycję w ogóle się o tym myśli? Ale czy tak na serio, zadawane jest pytanie „dla kogo?” i „po co?”. Po obejrzeniu wielu z filmów konkursów pełnometrażowych w Gdyni, mam spore wątpliwości.
Kończę tegoroczny festiwal w ponurym nastroju. Konkursy nie dostarczyły mi tak wielu wrażeń, jak przed rokiem. Wiele filmów podzieliło widzów i to chyba dobrze, ale to szerszy odbiór da nam dopiero odpowiedź na pytania zadane przeze mnie wcześniej. Nie tracę nadziei, ale w przyszłość patrzę na razie z pewnym niepokojem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz