Steven Spielberg nie kręci już
wybitnych filmów, ale jego kino to ciągle znakomicie opowiedziane historie,
perfekcyjnie zrealizowane, świetnie przygotowane, dobrze zagrane i umiejętnie
oprawione przez utalentowanych współpracowników. „Most szpiegów” należy do
grona tych bardziej udanych produkcji Spielberga z ostatnich lat. I co
najważniejsze Polska ma tutaj znaczący udział w procesie realizacji.
Most szpiegów to jeden z symboli
Zimnej Wojny, mrocznego okresu w historii relacji Wschodu z Zachodem po II wojny
światowej. Jakieś 150 km od mojego miejsca zamieszkania (Szczecin!), w
Poczdamie do dziś stoi Most Glienicke, na którym w czasie Zimnej Wojny
dochodziło do wymiany szpiegów pomiędzy ZSRR a USA. I o tym zasadniczo opowiada
film Spielberga. Bohaterem filmu jest amerykański prawnik James B. Donovan,
który najpierw bronił radzieckiego szpiega w USA, a potem otrzymał zadanie jego
wymiany na amerykańskiego pilota Francisa Gary’ego Powersa. Taka historia…
Spielbergowi udało się bardzo
sprawnie opowiedzieć całą historię. Zasługa w tym duża dobrego scenariusza,
który bardzo klasycznie, ale też bardzo umiejętnie prowadzi nas przez całą
opowieść. Złapanie szpiega, jego rozprawa w USA, strącenie U-2, Powers w ZSRR,
Donovan w Berlinie (Wrocław!), wymiana. Mają w tym scenariuszu swój udział
bracia Coen, którym powierzono popracowanie nad postacią Donovana. I chyba nie
do końca wyszło to dobrze, bowiem grany przez Toma Hanksa bohater jest w całym
filmie bardzo nijaki, czasami bezbarwny, nie porywa, nie fascynuje i nie przykuwa
uwagi. „Most szpiegów” to aktorski popis Marka Rylance’a, który wcielił się w rolę
radzieckiego szpiega Rudolfa Abla. To postać, od której nie można oderwać
wzroku, która na ekranie fascynuje, pociąga, jest filmowo opowiedziana w sposób
rewelacyjny, a przecież bez większych fajerwerków. Rylance wywiązał się z
zadania znakomicie, a efektem tego bardzo zasłużony Oscar za rolę drugoplanową.
Lubię „Most szpiegów”, bo
fascynuje mnie historia i tamte czasy. To bardzo klasyczny w formie i wykonaniu
film. Bez spektakularnych scen masowych, niepotrzebnego rozmachu, może z nieco
zbyt dużą ilością patosu Spielberg opowiedział historię, z czasów jego ojca i
mam wrażenie, że właśnie dla swojego ojca. Nas najbardziej cieszy udział
Polaków w tym znaczącym hollywoodzkim przedsięwzięciu. Część filmu powstawała
we Wrocławiu, który zagrał Berlin z lat 60-tych. Autorem zdjęć filmowych był
Janusz Kamiński (stały członek ekipy Spielberga), a za kostiumy odpowiadała
Kasia Walicka-Maimone. Ich doświadczenia z komunistycznej Polski miały na pewno
znaczenie dla całego procesu powstawania filmu.
Wydanie Blu-ray
Bardzo dobra jakość techniczna filmu,
przełożyła się na udanie przygotowane wydanie Blu-ray. Jakość obrazu i dźwięku
współgrają znakomicie i choć efektów nie ma tutaj zbyt wiele, to jednak
perfekcjonizm ekipy Spielberga widać i słuchać znakomicie. Na szczególną uwagę
zasługuje ciekawy zestaw dodatków, którym jest tak naprawdę jeden długi
dokument o realizacji i kulisach, ale na płycie podzielony na kilka części.
Pierwszy z nich nosi tytuł „Most szpiegów a zimna wojna” i
zaopatrzony jest w liczne materiały dokumentalne przybliżające epokę, Zimną
Wojnę i zagrożenie nuklearne. To właśnie tutaj ojciec Spielberga towarzyszy
synowi na planie, a reżyser wspomina, jak ten w latach 60-tych przebywał na
wymianie w ZSRR i groziło mu tam spore niebezpieczeństwo. Dodatek „Odbudowa muru” dostarczy polskim
widzom najwięcej radości, bowiem jak nigdzie wcześniej przez spory czas możemy
oglądać pracę nad filmem na planie we Wrocławiu. Widać dokładnie, które sceny
nakręcono w Polsce, jakie scenografie zbudowano u nas, jak przygotowywano
kostiumy i jak radzili sobie liczni statyści. O swoim doświadczeniu życia w
Polsce opowiadają Janusz Kamiński (zdjęcia) i Kasia Walicka-Maimone (kostiumy).
Amerykańscy twórcy bardzo ciepło wypowiadają się o pracy w Polsce – to miłe. „U-2 – samolot szpiegowski” to
spojrzenie na jeden z symboli Zimnej Wojny, który dziś kojarzony jest bardziej
ze słynnym zespołem muzycznym z Irlandii. „Wymiana
szpiegów” opowiada o finałowej scenie filmu nakręconej na prawdziwym Moście
szpiegów w Poczdamie.
Całość dodatków układa się
znakomicie w dokument o realizacji filmu. Warto go obejrzeć, ale nie ma mowy by
zastąpił długie badania nad historią tamtych czasów. To raczej tylko mały
wycinek z fascynujących czasów walki szpiegów i rywalizacji pomiędzy
mocarstwami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz