poniedziałek, 12 września 2016

Film roku!? Dlaczego tak późno w Polsce?


Krytycy amerykańscy nie mają już wątpliwości, „Siedem minut po północy” to jeden z najlepszych filmów roku. Niestety na premierę w Polsce poczekać będziemy musieli do 2 grudnia. Szkoda. Z drugiej strony mam nadzieję, że film nie wejdzie do naszych kin jeszcze później.

„Siedem minut po północy”, ekranizacja bestsellerowej powieści Patricka Nessa, to opowieść o chłopcu, który szukając ratunku dla ukochanej mamy wkracza do świata, którego istnienia nawet nie podejrzewa. Pełny zaś opis filmu brzmi następująco: Niewielu jest dorosłych, którzy mieliby tyle odwagi co 10-letni Connor. Chłopiec codziennie musi bronić się przed grupą starszych chłopaków, którzy prześladują go w szkole. Prawdziwy dramat jednak rozgrywa się w domu chłopca – samotnie wychowująca go matka przegrywa walkę z chorobą, a lekarze rozkładają ręce. W tej sytuacji Josh zyskuje niezwykłego sprzymierzeńca – jest nim mroczna istota ze snów, która za pośrednictwem niezwykłych, magicznych opowieści wciąga Connor w świat, gdzie znaleźć można odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Reżyserem filmu jest J. Antonio Bayona, autor „Sierocińca” i „Niemożliwe”.

W materiale dystrybutora odnajduję kilka słów na temat najważniejszej postaci grającej w tym filmie. Dla producentów znalezienie odtwórcy głównej roli, 10-letniego Connora, było jednym z największych wyzwań. Upłynęło sporo czasu, producenci powoli tracili nadzieję, aż nagle ich uwagę przykuł debiutujący Lewis MacDougall. Chłopiec skończył właśnie zdjęcia do swojego pierwszego filmu „Piotruś. Wyprawa do Nibylandii”. Lewisowi partnerują: Liam Neeson (“Mroczne widmo”), Sigourney Weaver (“Obcy”) oraz Felicity Jones (“Łotr 1”). I TYLKO, ŻEBY KTOŚ NIE WPADŁ NA POMYSŁ DUBBINGOWANIA TEGO FILMU! Zwiastun poniżej i głos Neesona wiele wyjaśnia w tej kwestii.

Ta hiszpańsko-amerykańska produkcja miała właśnie swoją premierę na festiwalu w Toronto, gdzie film zebrał entuzjastyczne recenzje. Krytyk z „Cinema Blend” piszę, że to „arcydzieło”, że to „niesamowicie piękna, emocjonalnie szczera, opowieść o radzeniu sobie ze śmiercią i dojrzewaniu w obliczu tragedii, która wzmacnia rodzinne więzi”. To też podobno film, który z łatwością doprowadza widzów do płaczu. Bayona chwalony jest bardzo za mistrzowskie i spektakularne wizualne „oko”, za umiejętne wykorzystanie efektów specjalnych. „Wszystko w tym filmie działa idealnie. To mój ulubiony film w tym roku” – pisze dalej krytyk, a mi „leci ślinka” na to filmowe spotkanie. Szczególnie, gdy krytyk pisze o umiejętnym wykorzystaniu niezwykłych animacji, dalekich od komputerowych fajerwerków Disneya/Pixara.

W większości krajów naszego kontynentu „Siedem minut po północy” pojawi się w październiku. Niestety do Polski film trafi 2 grudnia, jakby mało było prezentów na Gwiazdkę. 23 grudnia w wąskiej oscarowej dystrybucji film pojawi się w USA, a 6 stycznia w szerokiej dystrybucji w USA i Wielkiej Brytanii. Jeszcze później film zobaczą Niemcy, co nie zmienia faktu, że czekanie w Polsce do początku grudnia na ten film będzie z pewnością bardzo męczące, a zestawienie z nowymi „Gwiezdnymi wojnami”, może mu niepotrzebnie odebrać widzów. Mam tylko nadzieję, że ewentualna zmiana daty premiery nie opóźni jeszcze bardziej tego filmu w Polsce. Gdy film stanie faworytem do Oscara, dystrybutorom różne pomysły mogą przyjść do głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz