Dziś jeszcze pytanie ze znakiem
zapytania, bowiem polskiego kandydata do Oscara poznamy lada dzień. W mojej
ocenie w grze są dwa tylko filmy. Z jednej strony „Ostatnia rodzina”, zdobywca
tegorocznych Złotych Lwów na festiwalu w Gdyni, z drugiej „Powidoki” Andrzeja
Wajdy. Czy komisja oscarowa, w skład której wchodzą między innymi Agnieszka
Holland i Sławomir Idziak postawi na debiutanta czy na mistrza?
W tegorocznej komisji oscarowej znajdują się: Agnieszka
Holland, Sławomir Idziak, Katarzyna Mazurkiewicz, Magdalena Sroka, Paweł Mykietyn, Ola Maślik,
Anna Biedrzycka-Sheppard, Jacek Bromski i Jakub Duszyński. Polskiego
przedstawiciela poznamy już niedługo i na razie typuję takiego kandydata nieoficjalnie.
Jest kilka przesłanek, które przemawiają za „Ostatnią rodziną”, a tą
najważniejszą nie jest wcale triumf na festiwalu w Gdyni. Podobnie sprawa ma
się z „Powidokami”.
Sporo do myślenia dała mi mała
wzmianka w mediach na temat tygodniowych przedpremierowych pokazów „Ostatniej
rodziny” w warszawskim kinie Kultura. Zapis w regulaminie oscarowym mówi, że
kandydat w kategorii Film Nieanglojęzyczny musi mieć w swoim kraju zapewnioną
siedmiodniową dystrybucję na otwartych płatnych pokazach. „Ostatnia rodzina” do
kin wchodzi 30 września i nie mogłaby spełnić tego warunku, bez zorganizowania
pokazów przedpremierowych. Czy seanse dla publiczności w kinie Kultura w
Warszawie, które notabene należy do Stowarzyszenia Filmowców Polskich, zorganizowane
zostały z myślą o Oscara?
Za „Ostatnią rodziną” przemawia
jeszcze wiele innych argumentów. Najważniejszym jest oczywiście to, że mamy do
czynienia z bardzo udanym kinem, które bez większych problemów zostanie
zrozumiane poza granicami naszego kraju. Jeśli nawet nazwisko Beksińskich nie
jest tak bardzo kojarzone poza kręgami miłośników sztuki, to z pewnością ich
rodzinne losy mogą być z powodzeniem odczytane na całym świecie. Warto też
pamiętać, że „Ostatnia rodzina” zadebiutowała na festiwalu w Locarno, skąd
Andrzej Seweryn przywiózł nagrodę aktorską, a twórcy mnóstwo pozytywnych
opinii. Triumf na festiwalu w Gdyni potwierdza tylko wartość filmu i umacnia
jego pozycję w walce o miano reprezentowania Polski w rywalizacji o Oscara
nieanglojęzycznego. Mało tego, w kontekście hollywoodzkim pamiętać należy, że
Tomek Beksiński to niedościgniony tłumacz filmów o Bondzie i wielki fan tego
kina…
O możliwość reprezentowania
polskiego kina w oscarowej rywalizacji zabiega zapewne także producent „Powidoków”
Michał Kwieciński. Premiera na festiwalu w Toronto, sporo pozytywnych opinii
stamtąd napływających i pozycja mistrza mocno przemawiają za tą kandydaturą.
Nie bez znaczenia są też 90. urodziny Andrzeja Wajdy, dla którego zgłoszenie do
Oscara byłoby zapewne miłym prezentem. Bardzo lubię film Wajdy o Władysławie
Strzemińskim. Jego twórczość nie będzie zapewne kojarzona zbyt mocno w
Hollywood, ale ciężki los artysty w kraju totalitarnym będzie doskonale
odbierany z dzisiejszej perspektywy. To uniwersalna opowieść, mająca dziś
wydźwięk nie tylko ważny dla naszego kraju, ale dla wszystkich artystów
tworzących w krajach, gdzie politycy decydują o kształcie sztuki. Wielkie kino,
znakomicie zrealizowane, z kolejną w polskim kinie świetną rolą aktorką
Bogusława Lindy. To 40. film w karierze Andrzeja Wajdy, ale niestety rocznice w
Akademii niewiele znaczą.
Pozostaje więc zasadne pytanie
tylko rzeczywiście „Powidoki” mają szansę odnieść sukces oscarowy? Andrzej
Wajda mając na swoim koncie Oscara honorowego oraz kilka nominacji za filmy,
będzie osobą zdecydowanie bardziej rozpoznawalną od młodego Jana P.
Matuszyńskiego. Z drugiej strony obserwując kategorię Film Nieanglojęzyczny
jestem przekonany, że nazwisko twórcy nie ma decydującego znaczenia przy
wyborze filmów do skróconej listy oscarowej, a potem nominacji. W ostatnich
latach w tej kategorii liczy się sam FILM i jego dotarcie do członków
Amerykańskiej Akademii Filmowej! Za filmem Wajdy także przemawiają
zorganizowane w Kinie Atlantic w Warszawie pokazy przedpremierowe, które
spełniają wymóg regulaminu Akademii. Oficjalnie w polskich kinach „Powidoki”
pojawią się 13 stycznia 2017.
Trzeba też pamiętać, że klasyczne
w formie, bardzo przez nas lubiane filmy niekoniecznie zyskują uznanie
oscarowych selekcjonerów w Akademii. Bardzo ważną rolę odgrywa tutaj rola
amerykańskiego partnera, najlepiej dystrybutora, który zakupił i pokazuje film
na terenie USA. Niestety w tym roku mamy niewielką listę polskich tytułów,
które pokazywane były w amerykańskich kinach.
Jednym z takich filmów jest „Demon”
Marcina Wrony, który na kilku amerykańskich festiwalach spotkał się z wielkim
zainteresowaniem widzów, a dziś jest pokazywany w tamtejszych kinach. Po trzech
weekendach od premiery film grany jest jedynie na 10 ekranach, z których w
miniony weekend przyniósł około 10 tysięcy dolarów, a od premiery wpływy
wynoszą 50 tysięcy dolarów. Szału nie ma, ale pożegnanie z kinem Marcina Wrony
cieszy się sporym uznaniem krytyków i miłośników kina grozy. Może więc warto
postawić na oryginalność?
W tej samej kategorii mieszczą
się na pewno „Wszystkie nieprzespane noce” Michała Marczaka, które docenione i
zauważone zostały w tym roku na festiwalu Sundance, a to przecież powinna być
przepustka na salony. Świetny polski film nawet w naszym kraju ma trudności w
zyskaniu należytego mu uznania, a brak nagród na festiwalu w Gdynie mnie
osobiście bardzo smuci. Zdaję sobie też sprawę, że forma filmu może być
kompletnie niezrozumiana dla członków Amerykańskiej Akademii Filmowej, ale
myślę też, że dobrze byłoby pokazywać na świecie także tak oryginalne polskie
kino.
Osobiście postawiłbym na „Córki
dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej, której niezwykły film spodobał się tak bardzo
zagranicznej publiczności, a forma i styl budzą podziw tak widzów, jak i
branży. To byłaby prawdziwie odważna decyzja polskiego komitetu oscarowego.
W tym roku polskie kino na
świecie jest mocno reprezentowane także przez „Zjednoczone Stany Miłości”.
Nagroda za scenariusz na festiwalu w Berlinie, kilka pomniejszych wyróżnień na
międzynarodowych festiwalach, a teraz jeszcze pięć nagród w Konkursie Głównym w
Gdyni. Za filmem przemawia historia osadzona w bardzo ciekawych czasach oraz
grupa kobiecych bohaterek, próbująca odnaleźć się w tym świecie. To też kino
uniwersalne, przypominające rumuńskie dramaty, ale pamiętajmy, że choć są one
cenione w Europie, to nie przedzierają się do oscarowych nominacji.
Wybór polskiego kandydata do
Oscara to dopiero początek bardzo trudnej drogi do zauważenia przez Amerykańską
Akademię Filmową. Przypadek „Idy” ciągle jest odosobniony. Nie mamy bowiem w
tym roku tak silnego kandydata, o którym pisałaby prasa w USA, który zyskiwałby
popularność w kinach i uznanie branży amerykańskiej. To praca, która jest
jeszcze do wykonania, na którą potrzebne będą spore środki finansowe i wsparcie
z wielu stron. Po wyborze kandydata trzeba niezwłocznie znaleźć renomowanego
przedstawiciela w USA, który zna rynek i mechanizmy dotyczące wyboru
nominowanych do Oscarów. W uprzywilejowanej pozycji są oczywiście zagraniczne
filmy mające dystrybutora w USA, ale i to niczego nie gwarantuje. Najważniejsze
by film po prostu trafił w swój czas, znalazł odbiorcę, zrozumienie, porwał widza
i go zachwycił – na różnych poziomach.
W ostatnich 10 latach polskie
kino otrzymało trzy nominacje do Oscara nieanglojęzycznego, a przypadły one w
udziale „Katyniowi” Andrzeja Wajdy (2007), „W ciemności” Agnieszki Holland (2011)
i właśnie „Idzie” Pawła Pawlikowskiego (2014). Przed rokiem naszym kandydatem
był film „11 minut” Jerzego Skolimowskiego, ale zabiegi o nominację skończyły
się niepowodzeniem.
Polska kinematografia otrzymała w
sumie 10 nominacji do Oscara w kategorii Film Nieanglojęzyczny. W kolejności
były to:
1963: „Nóż w wodzie” reż. Roman
Polański
1966: „Faraon” reż. Jerzy
Kawalerowicz
1974: „Potop” reż. Jerzy Hoffman
1975: „Ziemia obiecana” reż.
Andrzej Wajda
1976: „Noce i dnie” reż. Jerzy
Antczak
1979: „Panny z Wilka” reż.
Andrzej Wajda
1981: „Człowiek z żelaza” reż.
Andrzej Wajda
2007: „Katyń” reż. Andrzej Wajda
2011: „W ciemności” reż.
Agnieszka Holland
2014: „Ida” reż. Paweł
Pawlikowski [OSCAR!]
W tym roku wiele krajów już zgłosiło
swoich kandydatów. Są tutaj m.in.: „Śmierć w Sarajewie” Danisa Tanovica (Bośnia
i Herzegowina), „Koniec świata” Xaviera Dolana (Kanada), „Land of Mine” Martina
Zandvlieta (Dania), „Zagubieni” Petra Zelenki (Czechy), „Toni Erdmann” Maren
Ade (Niemcy), „Ma’ Rosa” Brillante Mondozy (Filipiny), „Sieranevada” Cristiego
Puiu (Rumunia), „Julieta” Pedro Almodovara (Hiszpania). Dziś poznamy kandydata
z Francji, a na liście kandydatów jest film „Niewinne”, polska koprodukcja z m.in.
Agatą Kuleszą i Agatą Buzek.
Termin zgłaszania kandydatów do
Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny upływa 3 października. 17
stycznia 2017 poznamy skróconą listę kandydatów, 24 stycznia ogłoszone zostaną
nominacje, a 26 lutego odbędzie się ceremonia rozdania Oscarów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz