czwartek, 29 września 2016

Nowy film Grunberga na DVD lada dzień


2 października odbędzie się premiera DVD z najnowszym filmem Sławomira Grunberga zatytułowanym „Nie płacz kiedy odjadę”. Widziałem film, spotkałem twórcę, warto poznać historię przez niego opowiedzianą. Wydaje się, że wiele osób kojarzy twórczość, ale niekoniecznie autorkę słynnych szlagierów – Wandę Sieradzką.

Czy umiecie zanucić piosenkę Nie płacz kiedy odjadę? Po raz pierwszy zaśpiewał ją w latach 60. włoski gwiazdor estrady Marino Marini na koncercie w Sali Kongresowej. Utwór napisany w modnych na Zachodzie rytmach twista i madisona trafił w gusta zarówno starszej, jak i młodej publiki. Stał się potem jednym z największych szlagierów polskiej muzyki rozrywkowej. Piosenkę tę znali i śpiewali wszyscy, a pierwszy wers nawet jeszcze po latach pojawiał się na naklejkach na tylnej szybie samochodów. Do dziś Nie płacz… pozostaje jednym z symboli epoki, kojarząc się z tym wszystkim, co było w tamtych czasach najlepsze.

Popularność piosenki Nie płacz kiedy odjadę przerosła najśmielsze oczekiwania autorki jej tekstu – Wandy Sieradzkiej. To właśnie jej osobie poświęcony jest najnowszy film dokumentalny Sławomira Grünberga. Laureat EMMY i reżyser uznanego przez krytykę Karskiego i władców ludzkości podejmuje się próby odtworzenia burzliwych losów autorki przebojów, która w młodości wielokrotnie otarła się o śmierć. Nie płacz kiedy odjadę to opowieść o dziewczynie, która przetrwała gehennę Holokaustu. To historia kobiety, której wojenna trauma nie zdołała nigdy odebrać radości życia.

Oto fragment wywiadu z reżyserem filmu:

Skąd pomysł na "Nie płacz kiedy odjadę"?

Sławomir Grünberg: Pomysł na film o Wadzie Sieradzkiej przyszedł od Zygmunta, syna Wandy. Poznaliśmy się przypadkiem na dużej imprezie w Warszawie. Wtedy po raz pierwszy spotkałem Zygmunta i usłyszałem o tym, że on nosi się od lat z tym pomysłem. Zapytał mnie, czy podjąłbym się tego wyzwania. Później dowiedziałem się, że nie byłem pierwszym reżyserem, do którego Zygmunt się zwrócił. Przyznałem się, że nigdy o Wandzie Sieradzkiej nie słyszałem, ale doskonale znam piosenki, które ona napisała. Po dwóch tygodniach spotkaliśmy się ponownie i powiedziałem, że podejmę się tego wyzwania, ale film będzie nosił tytuł: "Nie płacz kiedy odjadę" i ta znana mi doskonale piosenka Marino Mariniego będzie stanowiła główny motyw filmu. Zygmunt całkowicie mi zaufał i dał wolną rękę w pracy nad filmem. Po zakończeniu zdjęć w Warszawie, wspólnie ze świetną montażystką, Matyldą Kawką (montowała ze mną film: Karski i władcy ludzkości) przystąpiliśmy w Nowym Jorku do pracy nad ułożeniem tego filmu. Kontaktowaliśmy się regularnie z Zygmuntem, który mieszka w Sydney w Australii, gdyż ciągle potrzebowaliśmy coraz to nowszych rodzinnych archiwalnych materiałów fotograficznych oraz filmowych z Wandą Sieradzką. 12-godzinna różnica czasu nie sprzyjała tym kontaktom (śmiech). Kiedy powstała pierwsza wersja filmu, postanowiłem, co często czynię, zorganizować szereg zamkniętych pokazów filmu, żeby od publiczności dowiedzieć się, co należy zmienić, jak go ulepszyć. Takie pokazy miały miejsce zarówno w Nowym Jorku, jak i w Warszawie. W rezultacie powstała finalna wersja, którą wysłaliśmy Zygmuntowi do wglądu. Przyznał mi się on później, że miał chwilę zwątpienia, co do ostatecznego rezultatu tego przedsięwzięcia i że był bardzo szczęśliwy, kiedy wreszcie - po dwóch latach oczekiwania - obejrzał film.

Jesteś kojarzony z głośnym filmem o Karskim - bohaterze Polskiego Państwa Podziemnego. Dlaczego teraz postanowiłeś opowiedzieć o autorce tekstów przebojów z czasów PRL-u?

Sławomir Grünberg: Nigdy nie myślałem o tym, że opowiadam w moim nowym filmie o autorce tekstów PRL-owskich przebojów. To ciekawe, że tak zadałaś to pytanie. Oznacza to, że tak ten film może być określany. Dla mnie muzyczne przeboje albo są, albo ich nie ma. Nie ma znaczenia, czy powstały przed wojną, za komuny czy w wolnej Polsce. Dla mnie odkryciem był fakt, że nigdy nie słyszałem o Wandzie Sieradzkiej, a znałem i do dziś pamiętam wszystkie napisane lub tłumaczone przez nią piosenki. Interesujące jest, że napisała ona nie więcej niż dziesięć piosenek, a każda z nich stała się większym lub mniejszym przebojem. To tylko świadczy o jej niezwykłym talencie. A historia piosenki Nie płacz kiedy odjadę, która „przebiła się” przez szereg pokoleń Polaków, to już ewenement sam w sobie.

Jak długo trwała praca nad "Nie płacz..."? Czy trudno było dotrzeć do materiałów archiwalnych, starych nagrań telewizyjnych z Wandą Sieradzką, występów Marino Mariniego?

Sławomir Grünberg: Praca nad filmem trwała wyjątkowo krótko jak na godzinny dokument. Po 18 miesiącach mieliśmy już zmontowaną pierwszą wersję filmu. Ogromnie pomógł tu sam Zygmunt, który miał w swoim posiadaniu większość wcześniej zgromadzonych telewizyjnych materiałów archiwalnych. Kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy, miał już wykonaną dużą cześć roboty researchera. Potem miesiąc pracy przy post produkcji ze świetnymi fachowcami z DI Factory i film był gotowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz