środa, 9 stycznia 2019

Oscarowy film nie dla Szczecina. Znowu się to dzieje!


Szczecińscy widzowie nie obejrzą filmu „Vice” w premierowy weekend i nie wiadomo, czy w ogóle film ten trafi do tego miasta. To kolejny dowód na to, że czterystutysięczny Szczecin ma za mało kin, ale to też dowód na to, że kina w Szczecinie są zainteresowane jedynie zarabianiem i nie dbają o widza, który ogląda filmy nie tylko z popcornem w ręku.

Sytuacja taka powtarza się corocznie. W okolicach Oscarów do polskich kin trafia wiele głośnych, ale nieco mniej „nośnych” komercyjnie filmów. Przed rokiem z trudem i po interwencji widzów, pojawiły się w Szczecinie „Tamte dni, tamte noce” czy „Czas mroku”. Oba ze znakomitymi recenzjami, oba z licznymi nominacjami do Oscara i wielu innych nagród. W szczecińskich kinach nie było dla nich miejsca w weekendy premierowe. Pojawiły się na ekranach nieco później i to po medialnej wrzawie. Oba filmy zdobyły Oscary!

W tym roku wiadomo już na pewno, że w weekend premierowy w szczecińskich kinach nie zostanie pokazany film „Vice” w reżyserii Adama McKaya z główną rolą Christiana Bale’a. Film ten przyniósł aktorowi Złoty Glob, kilka dodatkowych nominacji do tych nagród, a dziś także sześć nominacji do brytyjskich Oscarów. „Vice” będzie się bardzo liczył w rywalizacji o nominacje do Oscarów, które ogłoszone zostaną 22 stycznia. W lutym w nieco mniejszej dystrybucji mają być pokazane w Polsce także inne oscarowe filmy, w tym głośne „Gdyby ulica Beale umiała mówić” oraz zdobywca jednej z nagród na festiwalu w Wenecji, western „Bracia Sisters” z udziałem m.in. Jake’a Gyllenhaala i Joaquina Pheonixa. Ich przyszłość w szczecińskich kinach jawi się w czarnych barwach. Polityka kin w Szczecinie względem głośnego i dobrze ocenianego „Vice” jest tego najlepszym dowodem.

W oficjalnym opisie filmu przeczytać można: „Vice” to historia Dicka Cheneya człowieka, który konsekwentnie przeszedł drogę od poruszającego się zręcznie po waszyngtońskich korytarzach biurokraty do realnej władzy. Wiceprezydent USA za prezydentury George’a W. Busha był jednym z najpotężniejszych ludzi tamtego czasu i zmieniał swój kraj i świat tak skutecznie, że efekty jego działalności obserwujemy do dzisiaj. „Vice” to wielka aktorska metamorfoza Christiana Bale'a w roli Dicka Cheneya oraz fantastyczne role Sama Rockwella jako George'a W. Busha i Amy Adams jako Lynne Cheney. Film wyreżyserował Adam McKay, autor m.in. „The Big Short”. Mnie to bardzo zachęca do obejrzenia filmu, który mówi także wiele o współczesnym świecie.

Film o polityce? Nie, dziękujemy!

Żadne z codziennie działających kin w czterystutysięcznym Szczecinie nie jest zainteresowane pokazaniem na swoich ekranach filmu „Vice” (nawet na pojedynczym seansie!). Osoby decydujące o repertuarze odrzuca od filmu podobno tematyka, która „nie spodoba się seniorom”. Inni nie znajdują miejsca na salach kinowych, bowiem w ten sam weekend wchodzą do Szczecina konkurencyjne „Underdog” (polski film o walkach MMA), animowany „Ralph Demolka w internecie” czy „Powrót Bena” z Julią Roberts.

Kino Oscarowe uchodzi wśród właścicieli kin za mało dochodowe i podobno liczby to potwierdzają. Podobno nagrody te i inne zagraniczne wyróżnienia nie mają wielkiego przełożenia na liczbę widzów w kinach. Czy na pewno? Zeszłoroczne „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” obejrzało w Polsce 311 tysięcy widzów i wpływy do kas kin to prawie 6 milionów złotych. „Czwarta władza” ze Stevenem Spielbergiem przyniosła 4,3 miliona złotych, a zwycięzca najważniejszych Oscarów film „Kształt wody” przyniósł 3,3 miliona złotych wpływów z biletów. Pamiętajmy! Połowa tych pieniędzy pozostaje w kinach. A nawet jeśli dane te nie przekonują, to  może zamiast skupiać się na Oscarach i nagrodach, warto promować takie filmy jako zwyczajnie BARDZO DOBRE? Zwiastun do „Vice” świetnie przybliża nadchodzący film.

Osobiście mam małe oscarowe skrzywienie, lubię znać wszystkie najważniejsze filmy sezonu w okolicach nominacji i przed galą Oscarów. Już dawno nie jestem w stanie osiągnąć mojego celu ufając w szczecińskie kina. Przykład „Vice” raz jeszcze potwierdził, że jako widz traktowany jestem lekceważąco. Ja rozumiem, że nie uda się pokazać w Szczecinie całego kinowego repertuaru, bo to przecież rocznie ponad 360 filmów, ale jeśli nie trafiają do nas tak duże i nośne tytuły z gwiazdami, z nominacjami, z dobrymi recenzjami, to zdecydowanie zmierzamy w bardzo złym kierunku.

Szczecin potrzebuje nowych kin, ale nie multipleksów – na te nie liczę. Szczecin i podobnie traktowane inne miasta („Vice” nie trafi też podobno do Gorzowa Wielkopolskiego, Opola czy Rzeszowa) potrzebują kin, które kochają i szanują widzów. W moim mieście takich nie dostrzegam.

Krzysztof Spór, mieszkający i pracujący na co dzień w Szczecinie dziennikarz filmowy. Autor audycji radiowej w Radiu Szczecin i bloga o nazwie „Spór w kinie” (sporwkinie.blogspot.pl), laureat nagrody PISF, dyrektor artystyczny festiwalu „Lato z Muzami” w Nowogardzie i dyrektor programowy Forum Kina Europejskiego Cinergia w Łodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz