Szczecińscy widzowie nie obejrzą filmu
„Vice” w premierowy weekend i nie wiadomo, czy w ogóle film ten trafi do tego
miasta. To kolejny dowód na to, że czterystutysięczny Szczecin ma za mało kin,
ale to też dowód na to, że kina w Szczecinie są zainteresowane jedynie
zarabianiem i nie dbają o widza, który ogląda filmy nie tylko z popcornem w
ręku.
Sytuacja taka powtarza się
corocznie. W okolicach Oscarów do polskich kin trafia wiele głośnych, ale nieco
mniej „nośnych” komercyjnie filmów. Przed rokiem z trudem i po interwencji
widzów, pojawiły się w Szczecinie „Tamte dni, tamte noce” czy „Czas mroku”. Oba
ze znakomitymi recenzjami, oba z licznymi nominacjami do Oscara i wielu innych
nagród. W szczecińskich kinach nie było dla nich miejsca w weekendy premierowe.
Pojawiły się na ekranach nieco później i to po medialnej wrzawie. Oba filmy
zdobyły Oscary!
W tym roku wiadomo już na pewno,
że w weekend premierowy w szczecińskich kinach nie zostanie pokazany film „Vice”
w reżyserii Adama McKaya z główną rolą Christiana Bale’a. Film ten przyniósł
aktorowi Złoty Glob, kilka dodatkowych nominacji do tych nagród, a dziś także
sześć nominacji do brytyjskich Oscarów. „Vice” będzie się bardzo liczył w
rywalizacji o nominacje do Oscarów, które ogłoszone zostaną 22 stycznia. W
lutym w nieco mniejszej dystrybucji mają być pokazane w Polsce także inne
oscarowe filmy, w tym głośne „Gdyby ulica Beale umiała mówić” oraz zdobywca
jednej z nagród na festiwalu w Wenecji, western „Bracia Sisters” z udziałem m.in.
Jake’a Gyllenhaala i Joaquina Pheonixa. Ich przyszłość w szczecińskich kinach
jawi się w czarnych barwach. Polityka kin w Szczecinie względem głośnego i
dobrze ocenianego „Vice” jest tego najlepszym dowodem.
W oficjalnym opisie filmu
przeczytać można: „Vice” to historia Dicka
Cheneya człowieka, który konsekwentnie przeszedł drogę od poruszającego się
zręcznie po waszyngtońskich korytarzach biurokraty do realnej władzy.
Wiceprezydent USA za prezydentury George’a W. Busha był jednym z
najpotężniejszych ludzi tamtego czasu i zmieniał swój kraj i świat tak
skutecznie, że efekty jego działalności obserwujemy do dzisiaj. „Vice” to
wielka aktorska metamorfoza Christiana Bale'a w roli Dicka Cheneya oraz
fantastyczne role Sama Rockwella jako George'a W. Busha i Amy Adams jako Lynne
Cheney. Film wyreżyserował Adam McKay, autor m.in. „The Big Short”. Mnie to
bardzo zachęca do obejrzenia filmu, który mówi także wiele o współczesnym
świecie.
Film o polityce? Nie, dziękujemy!
Żadne z codziennie działających
kin w czterystutysięcznym Szczecinie nie jest zainteresowane pokazaniem na
swoich ekranach filmu „Vice” (nawet na pojedynczym seansie!). Osoby decydujące
o repertuarze odrzuca od filmu podobno tematyka, która „nie spodoba się
seniorom”. Inni nie znajdują miejsca na salach kinowych, bowiem w ten sam
weekend wchodzą do Szczecina konkurencyjne „Underdog” (polski film o walkach
MMA), animowany „Ralph Demolka w internecie” czy „Powrót Bena” z Julią Roberts.
Kino Oscarowe uchodzi wśród
właścicieli kin za mało dochodowe i podobno liczby to potwierdzają. Podobno
nagrody te i inne zagraniczne wyróżnienia nie mają wielkiego przełożenia na liczbę
widzów w kinach. Czy na pewno? Zeszłoroczne „Trzy billboardy za Ebbing,
Missouri” obejrzało w Polsce 311 tysięcy widzów i wpływy do kas kin to prawie 6
milionów złotych. „Czwarta władza” ze Stevenem Spielbergiem przyniosła 4,3
miliona złotych, a zwycięzca najważniejszych Oscarów film „Kształt wody”
przyniósł 3,3 miliona złotych wpływów z biletów. Pamiętajmy! Połowa tych
pieniędzy pozostaje w kinach. A nawet jeśli dane te nie przekonują, to może zamiast skupiać się na Oscarach i
nagrodach, warto promować takie filmy jako zwyczajnie BARDZO DOBRE? Zwiastun do
„Vice” świetnie przybliża nadchodzący film.
Osobiście mam małe oscarowe
skrzywienie, lubię znać wszystkie najważniejsze filmy sezonu w okolicach
nominacji i przed galą Oscarów. Już dawno nie jestem w stanie osiągnąć mojego
celu ufając w szczecińskie kina. Przykład „Vice” raz jeszcze potwierdził, że
jako widz traktowany jestem lekceważąco. Ja rozumiem, że nie uda się pokazać w
Szczecinie całego kinowego repertuaru, bo to przecież rocznie ponad 360 filmów,
ale jeśli nie trafiają do nas tak duże i nośne tytuły z gwiazdami, z
nominacjami, z dobrymi recenzjami, to zdecydowanie zmierzamy w bardzo złym
kierunku.
Szczecin potrzebuje nowych kin,
ale nie multipleksów – na te nie liczę. Szczecin i podobnie traktowane inne
miasta („Vice” nie trafi też podobno do Gorzowa Wielkopolskiego, Opola czy
Rzeszowa) potrzebują kin, które kochają i szanują widzów. W moim mieście takich
nie dostrzegam.
Krzysztof Spór, mieszkający i pracujący na co dzień w Szczecinie dziennikarz
filmowy. Autor audycji radiowej w Radiu Szczecin i bloga o nazwie „Spór w kinie”
(sporwkinie.blogspot.pl), laureat nagrody PISF, dyrektor artystyczny festiwalu „Lato
z Muzami” w Nowogardzie i dyrektor programowy Forum Kina Europejskiego Cinergia
w Łodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz