wtorek, 11 sierpnia 2020

Dwa kolejne polskie filmy do Oscara

Zabij to i wyjedź z tego miasta, Obywatel Jones

Wiadomość ta zasługuje na osobny wpis, choć można ją już odnaleźć w moich poprzednich publikacjach o polskim kandydacie do Oscara. Okazało się bowiem, że o Nagrodę Akademii zabiegały będą w sumie trzy polskie filmy. Jak na razie, bo przecież sezon w pełni, a Oscary to też krótkie filmy i produkcje dokumentalne. W rywalizację o Oscary włączą się także „Obywatel Jones” oraz „Zabij to i wyjedź z tego miasta”.

„Obywatel Jones” to najlepszy film zeszłorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, poprzednie już przedsięwzięcie Agnieszki Holland, którego światowa premiera odbyła się na Berlinale w 2019 roku. W tym roku angielskojęzyczny „Obywatel Jones” trafił do amerykańskich widzów i oficjalnie został zgłoszony przez producentów do rywalizacji o Oscara w kategorii Najlepszy Film. Śmiała to decyzja, raczej symboliczna, bo film na taką nominację nie ma szans, ale premiera w USA otwiera filmowi także możliwość ubiegania się o nominacje w wielu innych kategoriach. Kilka elementów filmu „Obywatela Jonesa” może zainteresować i wzbudzić szacunek członków Amerykańskiej Akademii Filmowej. Są to na pewno zdjęcia (Tomasz Naumiuk), scenografia (Grzegorz Piątkowski/Kinga Babczyńska) i kostiumy (Aleksandra Staszko). Wiele zależy od nakładów na oscarową promocję polsko-brytyjsko-ukraińskiej koprodukcji.

Temat filmu jest bardzo ważny i choć film opowiada o wydarzeniach sprzed prawie stu lat, to pewne symbole w nim ujęte aktualne są do dziś. Mam na myśli między innymi rolę mediów we współczesnym świecie oraz walkę jednostki o prawdę. Dla przypomnienia:

Młody dziennikarz Gareth Jones (James Norton) zyskał sławę, pisząc artykuł o swoim spotkaniu z Adolfem Hitlerem, zaraz po przejęciu przez niego władzy w 1933 roku. Teraz ambitny Walijczyk przymierza się do kolejnego wielkiego tematu - gwałtownej modernizacji Związku Radzieckiego. Chcąc gruntownie zbadać sprawę, reporter decyduje się na podróż do Moskwy, aby przeprowadzić wywiad ze Stalinem. Na miejscu poznaje młodą dziennikarkę Adę Brooks (Vanessa Kirby), pracującą dla Waltera Duranty'ego (Peter Sarsgaard), dzięki której odkrywa, że prawda o stalinowskim reżimie jest brutalnie tłumiona przez sowieckich cenzorów. Słysząc zatrważające plotki na temat wielkiej klęski głodowej w ZSRR, Jones udaje się w samotną podróż przez Ukrainę. Dziennikarz staje się naocznym świadkiem tragedii Hołodomoru. Miliony ludzi umierają z głodu, podczas gdy tony zboża sprzedawane są za granicę, by sfinansować proces industrializacji radzieckiego imperium. Po powrocie do Londynu, Jones pisze artykuł ukazujący horror, którego doświadczył. Publikacja jest wyciszana, a jej autentyczność podważana przez zachodnich dziennikarzy, pozostających pod wpływem Kremla. Pomimo śmiertelnych pogróżek, Gareth nie ustaje w walce o prawdę. Swoimi odkryciami postanawia podzielić się z młodym, aspirującym pisarzem, George'em Orwellem.


Znacznie większe szanse na nominację do Oscara ma dla mnie film „Zabij to i wyjedź z tego miasta” w reżyserii Mariusza Wilczyńskiego. Produkcja ta zabiegała będzie o nominację do Oscara w kategorii Pełnometrażowy Film Animowany. Droga do tego celu będzie bardzo trudna, bo kategoria ta w ostatnich latach skupia się na animacjach z Hollywood i takie filmy są tutaj preferowane (także z zapisów w regulaminie Oscarów). Rok jest na tyle nieprzewidywalny, że tych dużych animacji z Hollywood nie ma wcale tak wiele i nie wiadomo, jak potoczy się ich los. Po premierze są „Naprzód” i „Trolle 2”,  w listopadzie wejść ma do kin „Soul”, nowy film studia Pixar i zapewne będzie faworytem tej kategorii. Na razie większość długich animacji z Hollywood czeka na premiery (kilka filmów ma Netflix, jest „Connected” od Sony). I tutaj widzę głównie szansę dla polskiego filmu, który zyskał spory rozgłos po premierze na festiwalu w Berlinie i po wyróżnieniu na festiwalu w Annecy.

Nie wolno jednak zapominać o konkurencyjnych projektach. To właśnie na festiwalu w Annecy pokazano animację „Calamity, a Childhood of Martha Jane Cannary”, która zebrała wiele pochlebnych opinii i wygrała odbywający się tam konkurs. Studio Ghibli przygotowuje pierwszą animację CGI, która nosi tytuł „Earwig and the Witch” a jej autorem jest Goro Miyazaki. Wydarzeniem może być „Wolfwalkers” w charakterystycznej kresce twórców, którzy dali nam znaczące i nominowane do Oscara „The Breadwinner”, „Song of the Sea” i „The Secret of Kells”. Coraz więcej pisze się też o „Over the Moon” i „Bombay Rose”, który pod swoje skrzydła wziął Netflix. Tych filmów jest rzecz jasna więcej.

Jak w tym gronie prezentuje się ambitna i bardzo osobista animacja Mariusza Wilczyńskiego? To film zdecydowanie wyróżniający się na tle innych kandydatów, posiadający kilka atutów, które pomóc mogą w jego oscarowej promocji. Mariusz Wilczyński to ceniony na świecie twórca animacji i środowisko, które zajmuje się wstępną selekcją oscarową, zapewne doskonale zna jego dokonania. Realizowany 14 lat „Zabij to i wyjedź z tego miasta” budzi podziw wśród tych, którzy film widzieli. I choć film ma bardzo anty-hollywoodzki charakter, to pamiętać trzeba o tym, że Akademia w tej kategorii nie stroniła od doceniania i takich produkcji. Czego przykładem nominacja dla naszego „Twojego Vincenta” (Oscary 2018), ale też nominacje dla filmów: „Zgubiłem swoje ciało” (Oscary 2020), „Mirai” (Oscary 2019), „The Breadwinner” (Oscary 2018), „Czerwony żółw” i „Nazywam się Cukinia” (Oscary 2017).  

Warto też pamiętać, że na pokładzie „Zabij to i wyjedź z tego miasta” jest producentka Ewa Puszczyńska, która pracowała przy „Idzie” i „Zimnej wojnie”. Osoba to w Akademii bardzo dobrze kojarzona. Nie bez znaczenia dla oscarowej rywalizacji są też liczne zaproszenia dla filmu napływające od międzynarodowych festiwali (lista ta zawiera dziś kilkadziesiąt wydarzeń). Jest to zdecydowanie argument wpływający na oscarowe szanse polskiego filmu.

Skrócone listy kandydatów do Oscara ogłoszone zostaną 9 lutego 2021 roku i do tego czasu będzie to zapewne wzmożony czas promocji dla tego i pozostałych polskich filmów. Dobrą wiadomością jest deklaracja PISF, który dostrzega oscarowy potencjał „Zabij to i wyjedź z tego miasta” i włączy się finansowo w te działania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz