Ta sprawa mogłaby zostać
załatwiona po cichu, a o jej efektach usłyszelibyśmy po wybuchowym fakcie.
Dzięki zaangażowaniu licznych osób związanych z regionem dolnośląskim, tradycyjnym
i historycznym kolejnictwem, zabytkową architekturą przemysłową i generalnie
dziedzictwem kulturowym, udało się zwrócić uwagę opinii publicznej na niebezpieczeństwo
zniszczenia mostu nad Jeziorem Pilchowickim. Wszystko to na potrzeby filmu z
Hollywood. Wybrałem się w miniony weekend do Pilchowic, by na własne oczy
zobaczyć TEN most i by natchnął mnie on do działania. Magia tego miejsca jest
niezwykła!
Czy temu służyć mają „zachęty”
ściągające zagranicznych twórców do naszego kraju? Odpowiedź wydaje się
oczywista, ale trzeba ją raz jeszcze powtórzyć i trzeba mówić o tym cały czas.
Filmowcy z Hollywood są mile widziani w Polsce, ale nie po to, aby widowiskowo
unicestwiać nasze zabytki i niszczyć krajobraz. Czy ktoś wyobraża sobie
zniszczenie ponad stuletniego mostu w Szwajcarii, albo jakiejś stuletniej chaty
w Norwegii?
Most nad Jeziorem Pilchowickim, sąsiadująca tuż obok niego imponująca zapora, wyłączona z ruchu linia kolejowa z opuszczoną stacją i tunelem, a przede wszystkim piękno przyrody w tym miejscu robią ogromne wrażenie. Spontaniczny wyjazd ze Szczecina zaplanowaliśmy kilkanaście godzin wcześnie, podróż z mojego miasta zajmuje w te tereny około czterech godzin, droga ekspresowa sprzyja takiej wyprawie. Na miejscu byliśmy około 11. Jezioro z mostem i zaporą to, jak przekonaliśmy się na własne oczy, bardzo popularne miejsce. W okolicach wypoczywa bardzo wiele osób, bo klimat i urok miejsca temu sprzyjają, pojawiły się liczne grupy motocyklistów, rodziny z dziećmi… wiadomo weekend. Wiceminister kultury Paweł Lewandowski jest więc w totalnym błędzie mówiąc o moście, że to "Relikt postindustrialny. Stoi zrujnowany, nieużywany, nikt nie cieszy tym oka. To nie ma wartości ani artystycznej, ani naukowej, ani społecznej”. Wystarczyła iskra, aby most nad Jeziorem Pilchowickim stał się turystycznym przebojem, cieszył oko i miał wartość społeczną – o naukowej i artystycznej, niech wypowiadają się specjaliści.
Pierwszą atrakcją tego miejsca
jest zapora, która wybudowana została ponad sto lat temu, aby chronić pobliskie
miejscowości przed zalaniem. To więcej niż imponująca budowla, zdecydowanie jedna
z najpiękniejszych tego typu konstrukcji, stworzona w starym stylu i mająca
bardzo klasyczny wygląd. Historia tego miejsca jest bardzo ciekawa, warto
poszperać w internecie i poszerzyć swoją wiedzę. Dzięki zaporze powstało
jezioro/zbiornik, a nad nim zbudowano most, który służył początkowo do
transportu materiałów budowlanych dla zapory, a później był częścią linii
kolejowej dla lokalnych mieszkańców. Co ciekawe, most budowano kiedy nie było
jeszcze zapory, więc pod mostem nie było jeziora. W 2017 roku most i ta
urokliwa linia kolejowa zostały zamknięte z powodu złego stanu i od tego czasu
czekają na rewitalizację, naprawę, ponowne uruchomienie. To może być znacząca atrakcja
turystyczna, bo tory przecinają wiele pięknych obszarów, na drodze tej pojawia
się kilka innych żelaznych mostów i wiaduktów, o równie wysokich wartościach
historycznych i estetycznych.
W marcu 2020 roku, gdy po raz
pierwszy pojawiły się informacje o planowanym zniszczeniu mostu na potrzeby
filmu, uznano je generalnie za plotki. Mało, kto wierzył w możliwą wizytę ekipy
serii „Mission: Impossible” w Polsce, ale to co na początku wydawało się
nierealne, dziś ma bardzo realny kształt. Sprawa wizyty twórców z Hollywood w
naszym kraju dotarła do Ministerstwa Kultury, ekipa zagraniczna ma polskiego
przedstawiciela, wykorzystanie mostu w Pilchowicach okazało się prawdą.
Niestety, jak to bywa często, nasi przedstawiciele gotowi są zniszczyć i
wyburzyć historyczną infrastrukturę, aby tylko pozyskać do współpracy słynnych
i krzykliwych partnerów. Hollywood, Tom Cruise, Mission: Impossible, akcja,
akcja, akcja…
Zapora |
Tunel kolejowy w pobliżu mostu |
Powstanie „zachęt” dla filmowców,
to jeden z cenniejszych filarów finansowania produkcji filmowej w naszym kraju.
Oficjalnie: Od 19 lutego 2019 r. system
oferuje zwrot poniesionych w Polsce kosztów produkcji w wysokości maksymalnie
30% polskich wydatków kwalifikowanych. To systemowe rozwiązanie, którego
podstawowym zadaniem jest wspieranie produkcji audiowizualnej w Polsce. Aby
projekt mógł uzyskać wsparcie, jego producenci muszą wydać w Polsce określoną
przepisami kwotę pieniędzy, współpracować z polskimi twórcami i ekipami
filmowymi oraz zrealizować zdjęcia w polskich lokacjach lub studiach filmowych.
WIĘCEJ TUTAJ. Dziś korzystają z zachęt przeważnie rodzimi producenci, ale celem
stworzenia zachęt od początku było ściągnięcie wielkich zagranicznych filmów i
seriali, z Hollywood na czele. Ulgi te powstały między innymi po to, aby w regionie
środkowo-wschodniej Europy nasz kraj konkurować mógł z Czechami, Węgrami czy
Rumunią. Droga to daleka, bo kraje te przez lata zapracowały na swoją pozycję,
mają znacznie lepiej rozwiniętą infrastrukturę i bazę kontaktów w Hollywood.
Polska rozpoczyna dopiero budowę takiego systemu.
Dzięki realizacji filmu w Polsce,
Hollywood może pomóc zwrócić uwagę na walory naszego kraju, ale niestety Fabryka
Snów nie stoi w kolejce do nas, trzeba zabiegać o ich przybycie i zachęcić ich do
realizacji tutaj filmu/serialu. Sukcesem promocyjnym byłaby zapewne wizyta
twórców kolejnej części „Mission Impossible”, w którym główną rolę zagra Tom
Cruise. Tylko, że zamiast zachwycać się wizualnymi atrakcjami naszego kraju,
ktoś wpadł na pomysł zniszczenia dla zachęty ponad stuletniego mostu.
Czy tak robią inne kraje, czy
godzą się na tak drastyczne ingerowanie w dziedzictwo, w historię? Nie
słyszałem, aby ktoś niszczył zastaną i historyczną infrastrukturę w Czechach,
na Węgrzech, Szwajcarii czy Norwegii. Polska musi więc zaproponować coś więcej,
coś ekstra, coś czego Hollywood nie dostanie w innych krajach. „Ależ to będzie
widowiskowa scena!” – pomyślał zapewne ktoś, kto w nosie ma historię, a który
betonem pokryłby chętnie wszystkie nasze lasy i jeziora.
Oglądanie mostu z bliska jeszcze
bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś tutaj „nie gra” i w filmie nie
powinno zagrać. Most nie jest w najlepszym stanie, widać wyraźne ubytki w
drewnianych elementach, żelazną konstrukcję pokrywa rdza. Nie jest z nim
dobrze, zdecydowanie most wymaga napraw i opieki. ALE NIE ZNISZCZENIA i
wybudowania na jego miejsce nowoczesnej infrastruktury. Siła tego miejsca i
jego magia tkwią właśnie w tej ponad stuletniej konstrukcji, która na żywo robi
jeszcze większe wrażenie. Myśl techniczna towarzysząca budowie, piękno inżynieryjnego
geniuszu, wysiłek setek ludzi pracujących przy jego budowie, czuć tutaj na
każdym kroku. Mój podziw dla tej konstrukcji rósł z każdą sekundą pobytu w jej pobliżu.
Ekipie „Mission: Impossible” i
pośrednio Tomowi Cruise’owi należą się też podziękowania. Sprzeciw względem ich
działania, przywiódł mnie do tego pięknego miejsca, pozwolił przez kilka godzin
poznać okolice, odkryć Wleń i kilka innych pomniejszych miejscowości. Mam
nadzieję, że sprawa planowanego zniszczenia mostu, może pomóc ostatecznie w
jego uratowaniu, w odtworzeniu i odbudowie linii kolejowej. O miejscu tym
zrobiło się głośno, most i zapora ściągają ludzi z różnych zakątków kraju i pobliskiej
zagranicy. Mam taką nadzieję, że każdy kto wyjeżdża dziś z Pilchowic, jest
przekonany o potrzebie odbudowania, a nie zniszczenia tego miejsca. Ja co do tego,
nie mam żadnej wątpliwości i wbrew słowom ministra Lewandowskiego, miejsce to i
most służą ludziom, mają wartość społeczną, most jest miejscem dostępnym (na
ile można do niego dojść, a przecież nie chodzi o szwendanie się po nim…) i
zdecydowanie czuć i widać tutaj „relację między obiektem kultury a człowiekiem”.
Widziałem to na własne oczy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz