Wbrew powszechnym opiniom Oscary
nie są nagrodami, które doceniają jedynie amerykańskich twórców. W tym roku
widać to szczególnie wyraźnie. Tylko dwie spośród 24 kategorii zdominowane
zostały w 100 procentach przez twórców Amerykańskich. W tym roku Oscary są
bardzo międzynarodowe. Spory udział mają w tym Polacy.
Przez pierwsze pięć edycji Oscary
związane były tylko i wyłącznie z amerykańskim przemysłem filmowym. I choć nominowano
już wtedy twórców pochodzących spoza USA, to jednak pracujących przy
amerykańskich filmach (Josef Von Sternberg, Ernst Lubitsch i Greta Garbo).
Dopiero w czasie Oscarów 1932/33 Akademia zdobyła się na odważną decyzję i
doceniła zagraniczną produkcję, obdarzając Oscarem brytyjskiego aktora Charlesa
Laughtona za jego rolę w "The Private Life of Henry VIII". Drzwi
zostały otwarte. Rekord nominacji dla filmu nieanglojęzycznego należy do
"Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka", który zdobył ich aż 10 (w
tym 4 Oscary). Drugie miejsce dla "Życie jest piękne" z 7
nominacjami, a trzecie dla "Fanny i Alexander" z 6 nominacjami.
Dziewięć filmów nieanglojęzycznych zdobyło nominację do Oscara dla najlepszego
filmu roku.
Dziś to głównie Brytyjczycy
regularnie goszczą na listach nominowanych, ale co cieszy bardzo - nie tylko
oni. Wśród nominowanych do Oscarów 2015
znalazło się siedmioro twórców związanych z naszym krajem. Nigdy wcześniej
podczas jednej ceremonii oscarowej nie mieliśmy tylu przedstawicieli. Jesteśmy
w czołówce zagranicznych autorów, co prawda za Brytyjczykami, ale tuż obok
dużego zespołu meksykańskich twórców pracujących głównie przy
"Birdmanie".
Trójka naszych twórców reprezentuje
"Idę" i jest to największy z tegorocznych oscarowych sukcesów
polskiego kina, bo potwierdzony aż dwoma nominacjami. W kategorii Film
Nieanglojęzyczny Oscara otrzymuje reżyser i to dlatego Paweł Pawlikowski
przejdzie do historii jako zdobywca nominacji, a może i samego Oscara. Złote
statuetki ominą niestety polskich producentów, choć można mieć nadzieję, że
wraz z laureatem pojawią się oni po odbiór upragnionej nagrody (upragnionej
głównie przez widzów, bo sam Pawlikowski podchodzi do tego zamieszania ze
sporym dystansem i zapewne Oscara odda do muzeum :). Kategoria Film
Nieanglojęzyczny to oczywiście domena twórców zagranicznych. Poza naszym
twórcą, mamy tutaj także Rosjanina oraz twórców z Argentyny, egzotycznej
Mauretanii oraz Estonii. Generalnie Europa Wschodnia górą! W innych kategoriach
także jest bardzo międzynarodowo.
Polscy operatorzy "Idy"
dołączyli do grona rodzimych twórców docenionych oscarową nominacją. Wcześniej wyróżnienie
Akademii za zdjęcia zdobywali i Sławomir Idziak i Paweł Edelman, ale prawdziwym
gigantem jest Janusz Kamiński, który pracuje ze Stevenem Spielbergiem i ma dwa
Oscary na koncie. Tegoroczni nominowani Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski nie
stoją na przegranej pozycji. Jednak w ich kategorii mamy do czynienia z bardzo
międzynarodowym zespołem twórców. Jest utytułowany Meksykanin Emmanuel Lubezki
("Birdman" – faworyt i zeszłoroczny laureat!), nie mniej sławny
Brytyjczyk Roger Deakins ("Niezłomny") i jego rodak Dick Pope
("Mr. Turner"). Jedyny Amerykanin w tym gronie to Robert Yeoman
("Grand Budapest Hotel"), od lat współpracujący z reżyserem Wesem
Andersonem. Zacne grono wielkich operatorów.
Międzynarodowy charakter Oscarów
widać w tym roku najlepiej przyglądając się kategorii Najlepsza Muzyka, gdzie
wszyscy nominowani kompozytorzy pochodzą spoza USA, choć kilku z nich tworzy
regularnie dla Hollywood. Pochodzący z Niemiec Hans Zimmer ("Interstellar")
oraz francuski mistrz Alexandre Desplat (2 nominacje za "Grand Budapest
Hotel" i "Grę tajemnic") mają na swoim koncie liczne sukcesy,
ale ich konkurenci Brytyjczyk Gary Yershon ("Mr. Turner") i
pochodzący z Islandii Johann Johansson ("Teoria wszystkiego") to na
rynku amerykańskim niemal debiutanci. Związany z Anglią Yershon raczej za ocean
się nie wybiera, od lat pisząc regularnie muzykę dla Mike'a Leigh oraz
współpracując z Royal Shakespeare Company oraz National Theatre. Za swoją pracę
szczególnie chwalony jest Johansson. To pierwszy w historii obywatel Islandii
nagrodzony Złotym Globem, dziś mieszkający zresztą w Berlinie.
Twórców zagranicznych i
pochodzących spoza USA wypatruje się oczywiście w głównych kategoriach. Wśród
ośmiu najlepszych filmów, tylko dwa nie są produkcjami/koprodukcjami
amerykańskimi – "Gra tajemnic" oraz "Teoria wszystkiego", a
obie reprezentują Wielką Brytanię. Przyglądając się bliżej liście można
dostrzec jej międzynarodowe cechy. Kanada ma swój udział w powstaniu amerykańskiego
"Birdmana", koprodukcją z Wielką Brytanią, Niemcami i USA jest
"Grand Budapest Hotel", a Brytyjczycy są też współproducentami
"Selmy". Filmami tylko amerykańskimi są: "Snajper",
"Boyhood" i "Whiplash". Jak widać mamy wynik 4:3 na korzyść
produkcji międzynarodowych. Nie oszukujmy się jednak, Oscary oceniają głównie
rynek angielskojęzyczny i w takim języku mamy wszystkie osiem filmów
nominowanych w najważniejszej kategorii. Od czasu do czasu filmowi
nieanglojęzycznemu uda się przebić do tej kategorii, czego dowodem
"Miłość" Michaela Haneke.
Nie oznacza to jednak, że twórcy
zagraniczni pracują na marginesie amerykańskiego przemysłu filmowego. Od
początków kina Hollywood ściąga do siebie utalentowanych autorów z całego
świata. Tak było od zawsze z reżyserami, a w tym roku potwierdzeniem tego są
nominacje dla Meksykanina Alejandro Gonzaleza Inarritu za "Birdmana"
(aż trzy!) oraz Norwega Mortena Tylduma za "Grę tajemnic". Przed
rokiem Oscara za reżyserię otrzymał Alfonso Cuaron za "Grawitację",
kolega Inarritu zza południowej granicy USA. Meksykanie nie są więc już tylko
tanią siłą roboczą w USA.
Przewagę twórców amerykańskich
widać wyraźnie w kategoriach aktorskich. Spośród 20 nominacji tylko jedna to
rola nieanglojęzyczna. Akademia doceniła Marion Cotillard za "Dwa dni,
jedną noc" i ponownie skierowała swój wzrok na tę aktorkę, która kilka lat
temu zdobyła Oscara za rolę Edith Piaf. Kilka razy w historii Oscarów
nieanglojęzyczni aktorzy pierwszoplanowi okazywali się lepsi od swoich angielskojęzycznych
kolegów. Pamiętane do dziś jest zwycięstwo Roberto Benigniego za "Życie
jest piękne", a w 2012 roku Oscara odbierał Jean Dujardin za
"Artystę" (tutaj aktor nie powiedział ani jednego słowa, więc trudno
uznać tę rolę za językowo nieanglojęzyczną :). W tym roku wszystko zostanie w
rodzinie anglosaskich aktorów. Warto jednak zauważyć, że dwóch aktorów
Brytyjskich (Benedict Cumberbatch i Eddie Redmayne) rywalizuje z trzema
Amerykanami (Carell, Cooper i Keaton). Bardziej międzynarodowa jest kategoria z
najlepszymi aktorkami w głównych rolach. Poza wspomnianą Cotillard, mamy dwie
Brytyjki Felicity Jones i Rosamund Pike. I tylko faworyzowane Julianne Moore i
Reese Whiterspoon to Amerykanki. Inaczej sprawa ma się z nominowanymi za role
drugoplanowe. Wśród dziesiątki kandydatów, jedynie Keira Knightley reprezentuje
Brytanię. Aktorzy drugoplanowi zdominowali wręcz tę kategorię. I tylko jeszcze
kategoria Najlepsza Piosenka w pełni obstawiona została przez amerykańskich
autorów.
W niemal wszystkich dziedzinach
technicznych i artystycznych nominacje zdobywali twórcy reprezentujący różne
zakątki świata. Nieanglojęzycznych twórców odnajdujemy jeszcze wielu. Chociażby
wśród nominowanych za pełnometrażowy film animowany. "The Tale Of The
Princess Kaguya" podpisany został przez Japończyków Isao Takahata i
Yoshiaki Nishimura. Inny
nominowany film "Song of the Sea" to praca Irlandczyków Tomma Moore'a
i Paula Younga. Wśród długometrażowych dokumentów mamy "The Salt of
the Earth", za którym stoi Wim Wenders, ale też Juliano Ribeiro Salgado i
David Rosier. Meksykańska ekipa mocno wsparła wspomniany już film
"Birdman". Twórcy z Nowe Zelandii odpowiadają za udane efekty
wizualne do "Ewolucji planety małp", a technicznie filmy wspierają
specjaliści z różnych części świata.
Kolejny polski akcent spotykamy
gdy spoglądamy na kategorię Najlepsze Kostiumy. W gronie nominowanych znajduje
się pochodząca z Polski Anna Biedrzycka Sheppard, którą doceniono za
"Czarownicę" z Angeliną Jolie. Pani Anna pracując jeszcze w Polsce tworzyła
kostiumy do tak głośnych filmów, jak m.in. "Życie rodzinne",
"Iluminacja", "Bilans kwartalny", serial "Polskie
drogi", "Brunet wieczorową porą", "Barwy ochronne",
"Constans". W okolicach Stanu Wojennego drogi pani Anny i naszej
kinematografii rozchodzą się. Coraz więcej pojawia się prac zagranicznych, a
tutaj m.in. "Lista Schindlera", za którą zdobywa swoją pierwszą
nominację do Oscara. Potem jest jeszcze wiele głośnych filmów, jak m.in.:
"Informator", "Pianista" (druga nominacja), serial
"Kompania braci", "Bękarty wojny", "Captain America:
Pierwsze starcie" czy ostatnio "Furia".
Oscarowa konkurencja wśród
autorów kostiumów jest także międzynarodowa. Faworytką kategorii jest dziś
włoszka Milena Canonero za "Grand Budapest Hotel", zdobywczyni trzech
Oscarów. Nominację otrzymała też Brytyjka Jacqueline Durran za "Mr.
Turner". I ona ma Oscara na koncie.
Od lat prawdziwy międzynarodowy
charakter mają kategorie doceniające produkcje krótkometrażowe. Przez lata to
właśnie tutaj Polacy zdobywali swoje nieliczne, ale jakże cenne Oscary i nominacje.
Laury otrzymali: Zbigniew Rybczyński za "Tango" (Oscar) i ekipa z
Se-Ma-Fora za "Piotrusia i wilka" (Oscar), a nominacje były udziałem Tomka Bagińskiego ("Katedra"),
Marcela Łozińskiego (Oscary 1994: "89 mm do Europy"), Hanny Polak i
Andrzeja Celińskiego (Oscary 2006: "Dzieci z Leningradzkiego"), Bartka
Konopki (Oscary 2011: "Królik po berlińsku"). W tym roku w jednej
tylko kategorii mamy trójkę nominowanych twórców. O Oscara dla najlepszego
krótkometrażowego filmu dokumentalnego powalczą Aneta Kopacz z
"Joanną" oraz Tomasz Śliwiński i Maciej Ślesicki z "Naszą klątwą".
Jeden z ich konkurentów to także twórca zagraniczny. Za film "La
Parka" nominację zdobył Meksykanin Gabriel Serra Arguello.
W pozostałych kategoriach dotyczących
krótkich filmów są licznie reprezentowani twórcy zagraniczni. Mamy tutaj
autorów filmów z: Izraela ("Aya"), Chin ("La lampe au beurre de
yak"), Szwajcarii ("Parvaneh"), Wielkiej Brytanii ("The
Phone Call", "The Bigger Picture"), Norwegii i Kanady (urodzona
w Norwegii i pracująca w Kanadzie autorka animacji "Me and My Moulton",
utytułowana Oscarem Torill Kove), Holandii ("A Single Life").
W momencie gdy Amerykańska
Akademia Filmowa musi odpowiadać na zarzuty dyskryminacji czarnoskórych twórców
oraz kobiet-reżyserów, nie można jej odmówić otwarcia na autorów
reprezentujących wszystkie zakątki naszego globu. Corocznie do grona nowych
członków Akademii przyjmowanych jest ponad 200-250 osób, z czego wielu spoza
USA. To dlatego Oscary mają tak duże uznanie na całym świecie, trudno bowiem
przypisać je tylko do kina made in USA.
(dla www.wp.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz