Nie odbyło się w Hollywood bardzo
ciekawe wydarzenie filmowe. Z powodu akcji protestacyjnej kinooperatorów wstrzymano
projekcję filmu "2001: Odyseja kosmiczna" z taśmy 70 mm. Dlaczego
właśnie ten seans potraktowano w ten sposób?
Po pierwsze popieram akcję
protestacyjną kinooperatorów, którzy w każdym zakątku globu są ważną część
przemysłu filmowego, ale też wszędzie ich praca spychana jest na margines, a
oni opłacani są coraz słabiej. Amerykańscy kinooperatorzy przeprowadzili coś na
kształt strajku / akcji protestacyjnej, która miała uświadomić ich trudne
położenie i bardzo niskie płace. OK!
Do przeprowadzenia tej akcji
wybrano nietypowy seans, klasycznego filmu. Na sali były setki osób (w tym Eli
Roth), a seans przerwano 30 minut po jego rozpoczęciu. W tym samym momencie w
hali kina ArcLight w Hollywood i przed nim odbyła się pikieta kinooperatorów.
Seanse z taśmy/projektora 70mm
nie odbywają się dziś zbyt często, są raczej projekcjami o charakterze
wydarzenia, dla mnie mające dodatkowo walor edukacyjny. Na seans "2001:
Odyseja kosmiczna" wybrała się tylko grupa prawdziwych fanów kina, miłośników
gatunku czy Kubricka. Uderzono właśnie w nich, a to jest dla mnie niezrozumiałe
i budzi mój sprzeciw. Zresztą nie tylko mój, bo po seansie w sieci pojawiło się
wiele gorzkich słów na temat tego, co się wydarzyło. Uczciwie też trzeba
powiedzieć, że pojawiły się głosy poparcia tej akcji.
Wyjaśnię dlaczego nie podoba mi
się to zajście. Otóż wydaje mi się, że znacznie większe poruszenie wywołałby
odwołany seans "Szybkich i wściekłych 7" czy za tydzień
"Avengers: Czas Ultrona". PROSZĘ BARDZO. DO DZIEŁA! Niech kinooperatorzy
odważnie przyczynią się do wstrzymania projekcji takiego letniego przeboju,
niech Disney/Marvel poczują w kieszeni ten problem, niech właściciel kina
poniesie konsekwencje, niech widzowie (ci bardziej przeciętni) nagłośnią sprawę
i dadzą wyraz swojemu niezadowoleniu. WTEDY akcja kinooperatorów z pewnością
odbiłaby się szerszym rozgłosem.
Tymczasem uderzono w widza
wytrawnego, prawdziwie oddanego X muzie, który woli ciemne sale kinowe od
spiratowanego "Avengers: Czas Ultrona". Budzi to mój sprzeciw i
wielkie rozczarowanie, bowiem otrzymaliśmy kolejny dowód, że łatwiej jest
uderzyć w widza ambitniejszego, odbierając mu rzadki seans, niż w widza
przeciętnego, przeszkadzając mu w odbiorze przebojowego filmu, granego na
setkach pokazów.
Dlaczego tak się stało? Zapewne
dlatego, że związek zawodowy kinooperatorów otrzymał zgodę od branży na
zerwanie "artystycznego" pokazu, ale nie może tknąć megahita
zarabiającego dla Hollywood wielkie pieniądze. Resztę dopowiedzieć musicie
sobie sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz