„Matthias & Maxime” to do tej
pory najlepszy film jaki udało mi się zobaczyć na Nowych Horyzontach. Swoimi
przemyśleniami po seansie filmu dzieli się Jagoda Spór.
Idąc na „Matthiasa & Maxime”
myślałam, że będzie to najzwyklejsza w świecie historia przyjaźni, która
wystawiona zostanie na próbę. Typowy schemat, który wszyscy znamy i który, jak
myślałam, nie będzie już w stanie pozytywnie zaskoczyć. Okazało się jednak, że
jest to dojrzały i piękny film o uczuciach i relacjach. W tej bardzo pozornie
prostej historii Xavier Dolan (również odtwórca jednej z tytułowych ról)
pokazuje nam przewrotność życia, siłę emocji i to, że nie ma dobrego czasu, na
nic.
Dolan w swoim filmie wprowadza
nas do świata dwójki 30-latków. Matt jest ustabilizowany, ma kochającą
dziewczynę, świetną pracę, dobrze wygląda. Max chce się wyrwać, zostawić
wszystko za sobą i wyjechać za granicę. Pewnego dnia ich życia do góry nogami
wywraca jedno z pozoru nic przecież nieznaczące wydarzenie. Główni bohaterowie
zmuszeni są na nowo przepracować w swoich głowach te do niedawna przecież tak
oczywiste kwestie. Jest to historia o strachu, ignorowaniu uczuć i wypieraniu
swojej tożsamości, ale nie tylko. „Matthias & Maxime” opowiada również o
toksycznej relację syna z matką i robi to bezbłędnie. Szerokorozumiane pojęcie
miłości we wszystkich scenach wybija się na pierwszy plan, szczególnie dzięki
grze aktorskiej. Każde spojrzenie, ruch, słowo pokazują nam wielką siłę uczuć i
trud ich ukrywania. To przewrotny film pełen niespodzianek, do którego na swój
własny sposób każdy będzie w stanie się odnieść.
„Matthias & Maxime” to do tej
pory najlepszy film jaki udało mi się zobaczyć na Nowych Horyzontach. Nie jest
to może faktycznie kino odkrywcze. Historia jest dosyć banalna, przewidywalna,
raczej gdzieś już ją widzieliśmy. Szanuję jednak to, że Dolan był w stanie
stworzyć z niej dzieło bardzo intymne, szczere i ważne, przynajmniej w moim
odczuciu. Uważam, że każdy wyniesie z tego seansu to, czego akurat sam
najbardziej potrzebuje. Jako widzowie jesteśmy częścią tego filmu i na tyle
będziemy w stanie go docenić, na ile sami się na niego otworzymy. Ja
definitywnie polecam, bo jest to seans nie tylko naprawdę przyjemny, ale i
bardzo wartościowy. [Ocena 8/10]
"Nie jest to może faktycznie kino odkrywcze. Historia jest dosyć banalna, przewidywalna, raczej gdzieś już ją widzieliśmy" i ocena 9/10??
OdpowiedzUsuń