Długo przeze mnie oczekiwany
najnowszy film Agnieszki Holland zatytułowany „Obywatel Jones” miałem możliwość
obejrzeć na festiwalu Nowe Horyzonty. Tutaj odbyła się jego polska premiera,
wkrótce stanie on w szranki o nagrody na festiwalu w Gdyni, a w październiku
trafi do regularnej dystrybucji. To dobry film, ale zbyt zachowawczy i zbyt
klasyczny u swoich podstaw.
Nie oznacza to, że „Obywatel
Jones” to film nieudany, nic z tych rzeczy. To dobre i klasyczne w formie kino
historyczne, ciekawie przybliżające historię wielkiego głodu na Ukrainie z lat
trzydziestych, ale też skupiające się na tragicznej postaci zapomnianego
dziennikarza, który ujawnił tę historię. Gareth Jones trafił bowiem w latach
trzydziestych XX wieku na Ukrainę i na własne oczy widział przerażające rzeczy,
jakie miały tam miejsce. Polityka Stalina doprowadziła do śmieci milionów
istnień ludzkich, a mimo, że Jones napisał na ten temat artykuły, jego
rewelacjom nie dano wiary. I na lata o nim zapomniano.
Jest „Obywatel Jones” znakomicie
zrealizowany, dobrze zagrany, z genialną muzyką ilustrującą przebieg wydarzeń.
Wszystko więc toczy się zgodnie z prawidłami sztuki filmowej, a widzowie
otrzymują zawiązanie, rozwinięcie i zakończenie opowieści. I nic poza tym. Klasyka.
Zapewne właśnie takie było założenie producentów, tylko że w takim przypadku
powstał film uwięziony w przeszłości, bez większych szans podjęcia rozmowy ze
współczesnym odbiorcą, nie wnoszący niczego do dzisiejszego kina.
Powstał film, w którym zabrakło odrobiny
ryzyka, przedsięwzięcie bezpieczne i zachowawcze. Tak realizowane dziś kino
historyczne przynosi mu więcej szkody niż pożytku. Chciałbym zobaczyć tutaj
nieco ostrzejsze i mocniejsze sceny, ciekawe i świeże rozwiązania narracyjne.
Nie potrzebuję teledyskowego montażu, ale filmowi nie zaszkodziłaby odrobina
reżyserskiej odwagi. Szczególnie boleśnie widać to w scenach rozgrywających się
na Ukrainie. To w tym momencie emocje powinny wylewać się z ekranu, widzowie
powinni doświadczyć tragedii, powinni czytać w niej odniesienia do czasów nam
bliższych. Nic takiego na ekranie się jednak nie dzieje.
Kosztowna międzynarodowa
produkcja nie zaoferowała wielkiej filmowej historii. I zapewne dlatego
zostanie szybko zapomniana. [Ocena 7/10]
Lubię takie artykuły.
OdpowiedzUsuń