Głównym bohaterem, pokazywanego na 19. MFF Nowe Horyzonty, filmu
„Najlepsze lata” (Mid90s) jest 13-letni Stevie. Chłopiec ma bardzo trudną
sytuację rodzinną przez co desperacko próbuje wyrwać się z domu przy każdej
możliwej okazji. Pewnego dnia poznaje on grupę starszych kolegów, którzy szybko
stają się dla niego odskocznią od codziennych problemów. Za reżyserię filmu odpowiada lubiany amerykański aktor Jonah Hill. Jak się spisał? Swoimi przemyśleniami po seansie filmu dzieli się Jagoda Spór.
Film „Najlepsze lata” przedstawia
widzom głównie świat żyjących na przedmieściach Los Angeles nastolatków.
Niestety przez większość czasu ekranowego nie widzimy nic poza jeżdżącymi na
deskorolkach dzieciakami. Wszystkie poważniejsze wątki spychane są tutaj na
drugi plan. Jesteśmy świadomi przez co przechodzą główni bohaterowie, ale tak
naprawdę nie zagłębiamy się w to, a szkoda. Seans jest przyjemny, lekki,
zabawny i to definitywnie, przy tak intensywnym festiwalu jak Nowe Horyzonty,
na plus. Chociaż trochę jednak żałuję, że film ten nie potraktował tematu w
pewnych momentach trochę poważniej. Wiele wątków czy postaci przydałoby się
bardziej rozwinąć, bo po seansie miałam wrażenie, że tego wdrążenia w niektóre
detale zabrakło. Historia na pewno broni się natomiast humorem, który jest
banalny, ale sprawdza się tutaj idealnie. Ze śmiechu pękała cała sala i wydaję
mi się, że tego właśnie festiwalowej publiczności było trzeba.
Jest to film o chęci
przynależenia i dorastaniu osadzony w latach 90-tych. Jak więc zostały
przedstawione realia tamtych czasów? Jak dla mnie naprawdę dobrze. Kostiumy
aktorów oddawały klimat filmu, w szczególności podobał mi się wygląd Lucasa
Hedgesa, który wyglądał jak żywcem wyjęty z tamtych lat. Naprawdę zobaczyć
można było, że ubrania dobrane zostały z wielką dokładnością, a dla filmu
takiego jak „Najlepsze Lata” jest to bardzo istotny detal. Twórcy naprawdę
przyłożyli się do stworzenia klimatycznej historii. Zadbano o rekwizyty,
wystrój pomieszczeń, wygląd ulic, adekwatny styl chodzenia, mówienia. Na tym
polu film naprawdę sobie poradził.
Podsumowując, „Najlepsze lata”
był jednym z przyjemniejszych seansów na Nowych Horyzontach. Chwila wytchnienia
między bardziej ambitnymi filmami, naprawdę potrzebna chwila. Z jednej strony
naprawdę cieszę się, że twórcy podeszli do tematu z dystansem, na luźno, ale z
drugiej, jak już wspominałam, trochę zmarnowany potencjał. Nadal jednak uważam,
że pod względem realizacyjnym jest to film bardzo w porządku. Polecam go do
obejrzenia osobom, które potrzebują chwilę odpocząć. Nie odmóżdża, a naprawdę
bawi. [Ocena 7/10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz