Nocny seans jednego z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku za mną. Informacji na temat "Przebudzenia Mocy" unikałem w ostatnich dniach jak ognia. I wszystkim, którzy jeszcze nie widzieli filmu, bardzo polecam to samo. Poniżej moja ocena nowych "Gwiezdnych wojen", w której unikałem głównych spoilerów tego filmu.
Nie ma to, jak zepsuć sobie film czytając jeden czy dwa wpisy w sieci. Od dawna już nie śledziłem wydarzeń wokół "Przebudzenia Mocy", a tym bardziej opinii kolegów z branży i widzów, którzy mogli obejrzeć ten film wcześniej. Zgodnie z oczekiwaniami nowe "Gwiezdne wojny" przynoszą kilka bardzo ciekawych zwrotów akcji i niespodzianek, na które zdecydowanie warto czekać. Nie poświęcę im więc tutaj uwagi, a dodam tylko, że niestety w dzisiejszych czasach wiele tajemnic filmu nie da się ukryć. Odbiór filmu z tą wiedzą też będzie ciekawy na swój sposób, ale to słaba pociecha.
O czym więc mogę napisać? Na pewno o samym odbiorze filmu i jego jakości. Jest bowiem "Przebudzenie Mocy" zdecydowanie przygodą bardzo udaną. Twórcy idealnie wyważyli klasyczne motywy i dodali do tego współczesne oczekiwania, by pogodzić starszego i młodszego odbiorcę. Koktajl filmowy przyrządzony został perfekcyjnie, akcja biegnie dynamicznie, niespodzianki pojawiają się na każdym kroku, humor nie jest przesadzony, bohaterowie bronią się znakomicie, a efekty specjalnie nie dominują nad całością.
Nowe "Gwiezdne wojny" to trochę remake pierwszego filmu z tej serii. Jest w "Przebudzeniu Mocy" wiele motywów znanych z "Nowej nadziei" i nie jest to zła koncepcja, bowiem twórcy na szczęście dodają też wiele od siebie nowych pomysłów i rozwiązań. To świetne kino rozrywkowe, które nie pozwala wytchnąć widzom, bawi, wzrusza i porusza. Disney zdał egzamin i nie zepsuł tematy, a J.J. Abrams potwierdził swoją klasę w Hollywood. OCENA 8/10
Oto kilka z elementów filmu, które podobały mi się szczególnie (tak na gorąco).
1. Rey (Daisy Ridley). Nowa kobieca bohaterka, od której nie można oderwać wzroku na ekranie, a która skrywa kilka ciekawych tajemnic. Odważna, przebojowa, ładna, z charakterem i po prostu zdecydowanie "jakaś". Obok Lei z "Imperium kontratakuje" najlepsza kobieca bohaterka "Gwiezdnych wojen". Duża w tym zasługa młodej, nieznanej wcześniej, aktorki. Jej naturalność bije z ekranu.
2. BB-8. Nowy robot w filmie. Miałem sporo obaw, czy godnie zastąpi poprzednich mistrzów robotyki, ale okazało się, że wypadł on genialnie i na swój sposób naturalnie. Aż chce się mieć takiego w domu...
3. Efekty wizualne. W końcu film, w którym efekty nie dominują nad historią, a są jego cennym dodatkiem. Łatwo było tutaj przesadzić (patrz: "Hobbit" i poprzednie "Gwiezdne wojny"), ale twórcy zrobili dobre założenia i nie nastawili się na przesadne użycie komputerów.
4. Mechatronika i scenografia. Widać wyraźnie, że twórcy większość z tych rzeczy zbudowali i działało to w rzeczywistości.
5. Finn (John Boyega). Kolejny z nowych bohaterów. Zbuntowany szturmowiec świetnie radzi sobie i kilka razy autentycznie bawi publikę.
6. Nawiązania do klasyki 1. Jest ich mnóstwo, ale najfajniej wypadają te dotyczące pojazdów i statków klasycznych. Szczególnie zniszczonych (widać je było w zwiastunach).
7. Maz Kanata. Postać generowana komputerowo, ale po mistrzowsku. Mam nadzieję, że ta ciekawa osoba powróci jeszcze w kolejnych częściach.
8. Luke Skywalker. Pokazanie tej postaci wyszło intrygująco. Jej miejsce w opowieści, hmm...
9. Han Solo. Dużo go i zdecydowanie ubarwia opowieść. Harrison Ford dodaje filmowi klasy. Chewbacca to... Chewbacca.
10. R2D2 i jego "5 minut".
11. Nowa stacja bojowa i jej niszczycielska moc.
12. Mnóstwo ciekawych nowych stworów, wiele wygenerowanych komputerowo, ale też wiele zbudowanych mechatronicznie przy pomocy masek.
13. Nawiązania do klasyki 2. Fani będą mieli wielką frajdę z wypatrywania smaczków, znanych postaci, ciekawych motywów. Jest tego dużo.
14. Lawrence Kasdan, czyli scenarzysta "Imperium kontratakuje", powraca do świata "Gwiezdnych wojen". To dzięki jego pracy, tak bardzo czuć tutaj najlepsze z części tej serii.
15. Sokół Millennium. W końcu pojawił się z pełną siłą i zagrał rolę godną Oscara.
16. Dużo zieleni, naturalnych lokalizacji, zdjęć realizowanych w ciągu dnia i z pokazywaniem wtedy efektów w drugim planie. Ma to dla mnie dużą wartość, zbliża do filmu, nie czuć sztuczności.
17. Poe Dameron. Mieszane uczucia względem tej postaci. Na początku ważny, potem... Coś mi tutaj zgrzyta, ale fachowiec wybitny w swojej pracy.
18. Sceny walki z udziałem latających maszyn i mistrzów mieczy świetlnych. Dzieje się!
19. Kiedy trzeba akcja zwalnia i wtedy można się skupić na szczegółach. Ten "oddech" w historii został wprowadzony i wykorzystany idealnie.
Kilka elementów, które mnie nie zachwyciły:
1. Kylo Ren. Złoczyńca, który nie potrafi nad sobą zapanować. Zły do przesady, za mocno przerysowany. Tak dużo się wokół niego dzieje, że aż trudno brać go na poważnie.
2. Generał Hux. Hitler jak nic. Potwór nie człowiek. I tutaj występ aktora rozczarowuje nie pozostawiając żadnych niedomówień. Przemowa w filmie wypada karykaturalnie.
3. Snoke. Co to było? Andy Serkis i magia motion-capture. Zapewne w kolejnych częściach poznamy lepiej tę postać.
4. Księżniczka Leia. Nijaka taka. Carrie Fisher po latach i wielu życiowych doświadczeniach.
5. Kapitan Phasma. Aktorka Gwendoline Christie ukryta pod lśniącym kostiumem. Kompletnie niepotrzebna dla tej historii.
6. C3PO wrzucony zdecydowanie na siłę, by powiązać wszystkie historie.
7. Muzyka Johna Williamsa. Dynamiczna i nawiązująca do klasyki, ale bez świetnego nowego motywu przewodniego i niestety nie zapada w pamięci.
8. Niektóre motywy i historie zostały tylko naświetlone i by je poznać bardziej, trzeba sięgnąć do innych źródeł lub czekać na nadchodzące kolejne części filmu. Dla fanów to sprawy oczywiste, ale pozostali mogą się czasami pogubić.
9. Nieznaczne, ale jednak uproszczenia scenariuszowe. Można byłoby się czepiać, bo nie wszystko pracuje idealnie, ale na szczęście wszelkie niedostatki giną w konfrontacji z motywami udanymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz