Gildia Reżyserów Polskich napisała list do premier Beaty Szydło. Wypowiedź szefowej
polskiego rządu wiele osób bardzo zaskoczyła. Spór idzie o „Idę”.
W przedświątecznym numerze
"Gościa Niedzielnego" Prezes Rady Ministrów, pani Beata Szydło
wypowiedziała się na temat filmu "Ida". Pani Premier wyraziła
zdziwienie, że film Pawła Pawlikowskiego otrzymał Oscara. W tym samym artykule
stwierdziła, że według niej "akurat ten [film] na pewno nie był promocją
Polski, raczej rysował jej negatywny obraz". Pod względem artystycznym też
się jej "niespecjalnie podobał".
Gildia Reżyserów Polskich,
związek zawodowy zrzeszający ponad czterdziestu czołowych reżyserów filmów
fabularnych kilku pokoleń, jest zaskoczona wypowiedzią pani Premier. Bo czy
istnieje większa promocja kina polskiego, a więc polskiej kultury, niż przyznanie
najbardziej rozpoznawalnej nagrody filmowej na świecie? Wszak dystrybucja
międzynarodowa "Idy" okazała się jednym z największych sukcesów w
historii polskiego kina. We Francji film obejrzało blisko 500 tys. widzów, we
Włoszech ponad 100 tys., po kilkadziesiąt tysięcy w Hiszpanii i Holandii. Film
dystrybuowano także - z wielkim powodzeniem - w USA, Wielkiej Brytanii,
Argentynie, Australii, Austrii, Belgii, Japonii, Kanadzie, Niemczech, Norwegii,
Nowej Zelandii, Szwajcarii i na Tajwanie. Film łącznie został zakupiony na 52
terytoria, a zainteresowanie tytułem nadal się utrzymuje. "Idę"
pokazano na ponad 50 festiwalach, na których twórcy filmu zdobyli ponad 60
nagród, w tym tak prestiżowe jak BAFTA czy nagrody Europejskiej Akademii
Filmowej. Niemal wszystkie uzasadnienia werdyktów doceniające "Idę"
podkreślają jej kunszt artystyczny, zakorzenienie w polskiej tradycji filmowej
oraz sugestywności przekazu.
Czyżby więc mylili się wszyscy
profesjonaliści zajmujący się dystrybucją i oceną kina na całym świecie? A wraz
z nimi rzesze miłośników filmu, które tak liczne obejrzały "Idę" na
różnych szerokościach geograficznych? Czy kryteria "artystyczne",
które zdyskwalifikowały film Pawlikowskiego w oczach pani Premier nie były
przypadkiem oparte na uprzedzeniach natury ideologicznej?
Gildia Reżyserów Polskich jest
głęboko zaniepokojona bezpodstawnymi zarzutami o "antypolskość"
filmu. Czym miałaby być ta antypolskość, kto ją definiuje? Kto inny jak nie my,
Polacy, ma opisywać trudne momenty naszej historii? Czy nie to mieli na myśli
Adam Zagajewski i Julian Kornhauser w 1976 roku apelując, by białe plamy
historii przywracać świadomości społecznej? Paweł Pawlikowski podjął się tego
zadania, tworząc uniwersalny w wymowie dramat psychologiczny, do którego
inspirację stanowiły fakty z naszej historii. Jako artysta miał prawo do
autonomicznej wypowiedzi, która nie miała charakteru politycznego. Na tym
bowiem zasadza się istota sztuki, że nikt nie ma prawa zaprzęgać jej w
ideologiczne tryby. To kończy się zawsze źle i dla sztuki, i dla ideologii.
Promocja kraju i naszej rodzimej
kinematografii, jaką zawdzięczamy filmowi "Ida", jest bezsprzeczna.
Wielu członków naszego związku zawodowego oraz przedstawicieli zawodów
filmowych odczuło wyraźnie zwiększone zainteresowanie naszą kulturą na świecie
po sukcesie filmu Pawlikowskiego. Dzięki "Idzie" niepomiernie wzrósł
prestiż naszej kinematografii, a także szanse na rozwój rynku filmowego w
Polsce i zachętę dla tych spoza naszego kraju, którzy w ten rynek chcieliby
inwestować.
Tym bardziej niezrozumiałym
pozostaje próba dyskredytowania przez polityków związanych z partią Prawo i
Sprawiedliwość ogromnego sukcesu "Idy". A smutnym jest fakt, gdy
czyni to Prezes Rady Ministrów, osoba związana z kulturą i wykształcona w tym
kierunku. Każdy ma oczywiście prawo do swego gustu i odbioru sztuki, ale
inaczej brzmią takie oceny w ustach czołowego polityka rządzącej partii: mogą
one oznaczać dyrektywę, co jest, a co nie jest słuszną sztuką, na co jest
zgoda, a na co jej nie będzie. I wtedy cofniemy się do niechlubnych czasów,
które starsi z nas świetnie pamietają.
W tym samym wywiadzie pani
Premier życzyła sobie byśmy robili w Polsce filmy jak w Hollywood (gdzie
zresztą "Ida" odniosła swój największy sukces - na Oscara głosują
przecież hollywoodzcy filmowcy). Nie warto. Jedno Hollywood już istnieje. W
Polsce róbmy kino polskie. Mamy świetną, rozpoznawalną na całym świecie
tradycję, od Wajdy do Pawlikowskiego. I ta tradycja zasługuje na godną
kontynuację. Naszym patriotyzmem jest tworzenie dobrego kina, które bawi,
wzrusza, a przede wszystkim stawia istotne, czasem najtrudniejsze pytania,
których nikt inny za nas nie postawi.
*Gildia Reżyserów Polskich:
Kasia Adamik, Filip Bajon, Maciej
Bochniak, Marcin Bortkiewicz, Marek Brodzki, Ryszard Brylski, Leszek Dawid,
Sławomir Fabicki, Dariusz Gajewski, Robert Gliński, Mariusz Grzegorzek, Jan
Hryniak, Agnieszka Holland, Anna Jadowska, Andrzej Jakimowski, Anna Kazejak,
Jan Kidawa Błoński, Katarzyna Klimkiewicz, Jan Komasa, Bartosz Konopka, Natalia
Koryncka-Gruz, Joanna Kos-Krauze, Bodo Kox, Tadeusz Król, Marcin
Krzyształowicz, Borys Lankosz, Marek Lechki, Rafael Lewandowski, Magdalena
Łazarkiewicz, Filip Marczewski, Adrian Panek, Paweł Pawlikowski, Maciej
Pieprzyca, Wiesław Saniewski, Andrzej Saramonowicz, Iwona Siekierzyńska,
Wojciech Smarzowski, Małgorzata Szumowska, Piotr Trzaskalski, Magnus von Horn,
Andrzej Wajda, Tomasz Wasilewski, Janusz Zaorski, Xawery Żuławski
Związek Zawodowy Reżyserów
Polskich - Gildia Reżyserów Polskich powstał, by zintegrować środowisko
reżyserów i zacieśnić ich współpracę. Celem Gildii jest aktywizacja środowiska
i usprawnienie komunikacji społecznej reżyserów oraz obrona ich interesów
pracowniczych. Spektakularne sukcesy polskiego kina są wynikiem udanych reform
przeprowadzonych w kinematografii. Powstanie Polskiego Instytutu Sztuki
Filmowej, a wcześniej uchwalenie ustawy o kinematografii przyczyniły się do
powrotu naszego kina do formy, którą docenili polscy widzowie i krytycy,
europejskie festiwale i Amerykańska Akademia Filmowa. Związek Zawodowy
Reżyserów Polskich - Gildia Reżyserów Polskich, nawiązując do dobrej tradycji
tzw. Rady Reżyserów (Koła Reżyserów istniejącego kiedyś przy Stowarzyszeniu
Filmowców Polskich), czuje się powołany do i odpowiedzialny za kontynuowanie tych
reform.
***
Nic dodać, nic ująć. Komentarz
zbyteczny, bo czy można podejmować dyskusję o naturze ideologicznej? Rządzący
wiedzą, jak zwykle lepiej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz