Niedawna wygrana filmu Jana
Komasy „Sala samobójców. Hejter” w Nowym Jorku pozwala z nadzieją wypatrywać
kolejnej oscarowej szansy dla tego twórcy i polskiej kinematografii. Sprzyja
tym rozważaniom także sytuacja panująca na świecie. „Hejter” to dziś idealny
kandydat do reprezentowania naszego kraju w wyścigu o Oscara 2021 w kategorii
Najlepszy Film Międzynarodowy.
Pierwsi znaczący oscarowi
kandydaci pojawiliby się wkrótce wraz z festiwalem w Cannes, ale ten nie
odbędzie się w maju i nie wiadomo, czy w ogóle dojdzie do skutku. Na widzów
czekało tam podobno sporo wartościowych filmowych premier, a wiele z nich
ubiegałoby się zapewne o Oscary. Nadzieje na znakomite autorskie i artystyczne
kino wiązać dziś należy z jesienią.
Kwalifikacje do nagrody
Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej praktycznie już trwają, choć
nikt jeszcze na poważnie o nich nie myśli. Kina nie działają, premiery opóźniono
lub przeniesiono do internetu. Akademia zmieniła niedawno regulamin i dopuściła
do oscarowych zmagań te z filmów, które do kin nie trafiły, a miały pokazy w
internecie. Taki stan rzeczy potrwa do otwarcia kin i uruchomienia całego rynku.
Życie nie lubi próżni, branża filmowa
czeka w blokach startowych, a często podejmuje działania, które choć trochę
mogą zniwelować te problemy. Wiele wydarzeń przeniosło się do internetu, w tym m.in.
Festiwal Filmowy Tribeca w Nowym Jorku, który pod koniec zeszłego tygodnia
przyniósł główną nagrodę w konkursie międzynarodowym filmowi „Sala samobójców.
Hejter”. Jan Komasa ma wspaniałą passę, a po nominacji do Oscara za „Boże ciało”
pokazał widzom na świecie kolejny wartościowy projekt, różniący się od poprzedniego
i przede wszystkim bardzo aktualny. Nie kryli tego jurorzy festiwalu Tribeca, a
Danny Boyle napisał do reżysera: „Z głębi serca gratuluję reżyserowi jakże
aktualnego i niepokojącego filmu. Czym Nixon i Watergate byli dla Coppoli, gdy
kręcił Rozmowę, tym Facebook i fake newsy są dla twórcy Hejtera”. I tutaj
dostrzegam poważny argument przemawiający za kandydaturą tego filmu do Oscara
międzynarodowego. Problemy wymienione przez Boyle’a są dziś szeroko komentowane
i analizowane, ich wpływ na życie społeczne i polityczne jest nie do
przecenienia. Mówi o tym film Jana Komasy, który doskonale jest i będzie
rozumiany pod każdą szerokością geograficzną. To bardzo ważny i w moim odczuciu
decydujący argument!
Jeśli regulamin Akademii nie ulegnie
zmianie, kandydować do Oscara międzynarodowego będą mogły filmy, których premiery
w rodzimych krajach miały miejsce od 1 października 2019 do 30 września 2020.
Sporo jeszcze czasu do tej granicy, ale ciągle nie wiadomo jakie filmy zostaną
ukończone na festiwal w Gdyni, albo zmieszczą się z premierami (lub specjalnymi
pokazami) w wyznaczonym terminie. „Sala samobójców. Hejter” premierę kinową miała
na początku marca, grana była tam przez pięć dni, a potem trafiła do internetu.
Akademia spojrzy na tę niedogodność zapewne przychylnym okiem.
Czy „Hejter” ma dziś na naszym
rynku realnych konkurentów, w rywalizacji o miano „polskiego kandydata do
Oscara”? Aby to sprawdzić trzeba przejrzeć kalendarz premier w polskich kinach
po 1 października 2019 roku. Na pewno nie wstydzilibyśmy się udziału w
rywalizacji o Oscara filmu „Supernova” Bartosza Kruhlika, w kinach pojawiły się
też m.in.: „Proceder”, „Żelazny most”, „Pan T.”, a na początku 2020 roku jeszcze
„Wszystko dla mojej matki”. Skromny to wybór. Sięgałbym raczej po tytuły, które
do kin dopiero trafią. I tu zaczynają się „schody”. Pandemia nieco pokrzyżowała
plany producentom i nie do końca wiadomo, które z filmów uda się ukończyć zgodnie
z planem i będą miały szansę zaistnieć we wrześniu czy październiku w kinach.
Z informacji, które udało mi się uzyskać,
są filmy, które uniknęły bezpośrednio pandemii, zdjęcia do nich ukończono i
obecnie znajdują się w post-produkcji. Przy zachowaniu wszelkich środków
ostrożności, filmy takie powstają obecnie w zaciszu biur/firm, a specjaliści
pracują nad ich ostatecznym kształtem. Jest takich produkcji od kilku do
kilkunastu, a dotyczyć to może takich filmów, jak m.in.: „25 lat niewinności.
Sprawa Tomka Komendy”, „Magnezja”, „Mistrz”, „Wonder Zenia” (wcześniej „Masażysta”),
„Orzeł. Ostatni patrol”, „Broad Peak”, „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”. Pandemia
na pewno wprowadziła zamieszanie w tych produkcjach i znacząco pokrzyżowała ich
plany. By filmy te mogły startować do Oscara 2021, musiałby mieć siedmiodniową
otwartą dystrybucję do końca września 2020 roku. Większość z nich nie spełni
tego warunku, ale to nie premiera jest tutaj kluczem do sukcesu.
Każdy kandydat do Oscara musi
mieć za sobą jakieś międzynarodowe osiągnięcia, wpływają one bowiem znacząco na
rozpoznawalność tytułu i pomagają w jego promocji do tej nagrody. „Boże ciało”
zauważono w Wenecji i Toronto, co otworzyło filmowi drogę do nominacji. Wspomniane
przed chwilą polskie filmy nie mają jeszcze oficjalnie zagwarantowanej takiej
promocji, a biorąc pod uwagę niepewną sytuację, może zabraknąć czasu na
odpowiednie przygotowanie filmu do tak znaczących zmagań. Stawiam więc na „Salę
samobójców. Hejtera” i powracam do wątku opisanego na początku.
Jan Komasa ma za sobą nominację
do Oscara i udział w tych zmaganiach w sezonie 2019/2020. Polski twórca i jego
ekipa wspaniale (a często na luzie) reprezentowali nasz kraj w rywalizacji o
nagrodę, a przegrana z koreańskim „Parasite” może nawet podkreślać siłę
polskiego filmu. „Boże ciało” przegrało bowiem w bezpośredniej rywalizacji z
najlepszym filmem roku!
Zmagania o najbliższego Oscara będą
wyglądał inaczej. Już dziś Akademia przewiduje, że w kategorii Film
Międzynarodowy pojawi się znacznie mniej kandydatów. Polski film leży na tacy,
jest praktycznie gotowy do rywalizacji o Oscara. Jan Komasa zapewne zbladłby na
twarzy na taką wiadomość... Perspektywa ponownego przechodzenia przez cały
proces promocji, ta gonitwa, wyjazdy, spotkania, to wysiłek gigantyczny, a już
przy „Bożym ciele” Komasa znacząco odczuł to obciążenie. Patrząc na to z boku,
można mówić „warto było”, ale co o tym myśli reżyser i czy będzie chciał
ponownie podjęć to wyzwanie?
Jest wiele czynników
przemawiających za kandydowaniem „Sali samobójców. Hejtera” do Oscara. Przede
wszystkim polski twórca drugi rok z rzędu mógłby zabiegać o tę nagrodę, co jest
przecież sprawą niezwykłą i wyróżniającą na tle innych propozycji. Członkowie
Akademii na pewno zwrócą na to uwagę. Podobnie, jak na to, że Polska ma szansę
na trzecią z rzędu nominację do Oscara w kategorii Film Międzynarodowy. Media na
świecie na pewno będą o tym pisały! Amerykańskie media lubią takie ciekawostki
i rekordy.
„Sala samobójców. Hejter” to film
doceniony na festiwalu w Nowym Jorku, na jednym z najważniejszych wydarzeń filmowych
na kontynencie północnoamerykańskim. Nie wiadomo, jak wyglądał będzie
tegoroczny rok festiwalowy za oceanem, wiele wydarzeń jest odwoływanych i
przenoszonych. Tribeca może stać się ważnym punktem w oscarowych zmaganiach.
Najważniejszym argumentem
przemawiającym za „Hejterem” jest jednak to, że porusza bardzo aktualny temat.
Trafnie opisał to William Hurt, członek jury festiwalu Tribeca: „Pragnę Panu
podziękować za wspaniały film. Inspirujący. Moralnie potężny. Wnikliwy.
Istotny. Przepełniony głębokim zrozumieniem i współczuciem. To właśnie ten
szczególny rodzaj empatii przesądza o sile filmu, stając się autentycznym
wyrazem sumienia artysty. To empatia, która opiera się naciskom. Jest szczera.
Sprzyja zrozumieniu. Dziękuję wszystkim
współtwórcom tego wielkiego dzieła: dzieła sumienia” – napisał w liście
do Jana Komasy.
Oscarowa promocja polskiego filmu
praktycznie już się zaczęła. Nie widzę dziś na horyzoncie innego polskiego kandydata
do tej nagrody.
Moim zdaniem film Hejter mocno średni dużo lepszy był Sala Samobójców
OdpowiedzUsuń