Minister Kultury Piotr Gliński wyraził niezadowolenie z
powodu niezakwalifikowania do Konkursu Głównego festiwalu w Gdyni filmu „Historia
Roja”. Oświadczenie w tej sprawie nadeszło od Dyrektora Artystycznego festiwalu
Michała Oleszczyka. Jest też zdanie Jacka Bromskiego, szefa Stowarzyszenia
Filmowców Polskich. To ważne słowa, choć szkoda, że prezes nie widział spornego
filmu.
Oświadczenie Michała Oleszczyka
Słowa Pana Premiera Piotra Glińskiego dotyczące nieprzyjęcia
do Konkursu Głównego 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni filmu Jerzego Zalewskiego
pt. "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać" przyjąłem ze
zdziwieniem i smutkiem. Pomijam fakt, że przychodzą one w tak zaawansowanym
stadium pracy nad Festiwalem, ponad miesiąc po oficjalnym ogłoszeniu selekcji.
Moje zasmucenie wywołał przede wszystkim fakt, że Premier Gliński sugeruje w
swoim komentarzu, jakoby film "Historia Roja" nie przeszedł selekcji
z powodów innych, niż merytoryczna ocena artystyczna. Jako że brałem udział w
posiedzeniu Komitetu Organizacyjnego Festiwalu, na którym rzeczona decyzja
zapadła (i w którym brała również udział przedstawicielka Ministerstwa Kultury
i Dziedzictwa Narodowego), mogę jedynie stwierdzić, że nic takiego nie miało
miejsca. "Historia Roja" była przedmiotem merytorycznej dyskusji
członków Komitetu, w wyniku której film nie trafił do finałowej szesnastki filmów
konkursowych (przypomnę, że filmów zgłoszonych było w tym roku aż 45). Temat
filmu, czyli los Żołnierzy Wyklętych, jest doniosły i zasługuje nie na jeden,
ale na co najmniej kilka świetnych polskich filmów i seriali. Mogę jedynie
wyrazić nadzieję, że takowe powstaną i będą dziełami artystycznie spełnionymi
na tyle, by stanąć w szranki w Konkursie Głównym któregoś z przyszłych
Festiwali Filmowych w Gdyni.
Michał Oleszczyk
Dyrektor Artystyczny Festiwalu Filmowego w Gdyni
***
Na łamach „Gazety Wyborczej” zdanie w tej sprawie zabrał
Jacek Bromski, szef Stowarzyszenia Filmowców Polskich:
- Mojego filmu "Uwikłanie" pięć lat temu też nie
dopuszczono do konkursu głównego festiwalu w Gdyni i wtedy żaden minister nie
interweniował. Moim zdaniem to niepoważne. Po to są rada programowa, zespół
selekcyjny i wreszcie dyrektor artystyczny, by spośród wszystkich zgłoszonych
filmów wybrali do konkursu te najlepsze. Co prawda nie widziałem "Historii
Roja", ale wszystkie opinie, które do mnie docierały, mówiły, że to film
słaby. Więc nie zdziwiło mnie, że nie znalazł się w konkursie głównym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz