Jeszcze w tym roku pojawi się kinowa i pełnometrażowa wersja
serialu „Bodo”. Prace nad przystosowaniem tej produkcji do dużego ekranu
trwają. Czy z tego serialu można jeszcze coś wykrzesać?
Wydawało się, że trend realizacji filmów i seriali w tym
samym czasie mamy za sobą. Do tej pory przeważnie powstawał najpierw film
kinowy, a potem oglądaliśmy jego telewizyjną wersję (materiał powstawał w tym
samym czasie). Z serialem „Bodo” sprawa ma się nieco inaczej. Po tym jak
historię tę obejrzeliśmy w telewizji, zdecydowano się na przystosowanie jej do
potrzeb dużego ekranu.
Premiera filmu „Bodo”
zapowiadana jest na 23 grudnia 2016 roku i zapewne ma być on świątecznym
rodzimym wydarzeniem oraz kontrpropozycją dla widzów, którzy nie będą zainteresowani
komercyjnym hollywoodzkim repertuarem, typu kolejne „Gwiezdne wojny”. Czy widzowie
ruszą do kin? Produkcją kinowej wersji „Bodo”, podobnie jak serialu, zajmuje
się firma Akson, która będzie też dystrybutorem filmu na dużym ekranie. Premierze
kinowej towarzyszyła będzie zapewne spora kampania reklamowa w TVP. Ciekawe
jakim odbiorem cieszył będzie się ten film.
Serial „Bodo” to jedno z większych telewizyjnych wydarzeń
tego roku i zapewne ostatnich lat. Historia jednej z największych gwiazd
przedwojennego polskiego kina, Eugeniusza Bodo, od jego lat młodzieńczych,
przez wielkie triumfy w polskim teatrze i kinie, aż do tragicznego finału w
sowieckim łagrze. 10-odcinkowa produkcja premierę miała 6 marca tego roku. W
tytułowej roli wystąpili Antek Królikowski i Tomasz Schuchardt, a towarzyszyli
im m.in.: Mariusz Bonaszewski, Piotr Głowacki, Roma Gąsiorowska, Edyta Herbuś i
wielu innych znanych i cenionych polskich artystów.
Niestety mimo ogromnych nakładów i ciężkiej pracy wielu osób
serial „Bodo” nie odniósł spodziewanego sukcesu (na miarę chociażby „Anny
German”). Średnia oglądalność jednego odcinka wynosiła 2,7 mln widzów, co było
wynikiem o ponad 3 mln gorszym od emitowanego rok wcześniej w tym samym czasie
serialu „Ranczo”. Jeśli kogoś by to interesowało, to wpływy z reklam przy
serialu „Bodo” wyniosły 7,46 mln złotych.
Reakcje wielu widzów i krytyków nie pozostawiają złudzeń.
Serial „Bodo” nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Ani historia, ani jej
ukazanie na małym ekranie nie przekonują, choć docenić trzeba znakomite
odwzorowanie międzywojennej Łodzi czy Warszawy w scenografiach i kostiumach. W
filmie pełno było piosenek, pojawiały się gwiazdy w rolach gwiazd, ale samo
opowiedzenie tej fascynującej historii nie przekonywało. Mi osobiście
najbardziej przeszkadzał zbyt telewizyjny charakter serialu, tak bijący po
oczach dzięki zastosowanej technologii oraz po sposobie filmowania. Za czysto,
za ładnie, za prosto, jakby nikt nie oglądał współczesnych zagranicznych seriali.
Każda nawet przeciętna europejska produkcja wypada znacznie lepiej na tle
staromodnej polskiej realizacji. Argumenty o nieporównywalnie mniejszym
budżecie, które zapewne mogą się pojawić w tym momencie, w ogóle do mnie nie
przemawiają. Patrzę na styl filmowania i opowiadania i jestem przekonany, że
można było wybrać nieco inną drogę. Mimo wszystko szansa zmarnowana, bo to była
bardzo filmowa historia.
W jakim kierunku pójdzie wersja kinowa „Bodo”? Z
nieoficjalnych informacji dowiaduję się, że dużo będzie w filmie piosenek.
Myślę, że producent bardzo chce ponownie pokazać publiczności te kosztowne i
wymagające sekwencje filmowe. Bardzo ciekawi mnie wybór fragmentów z życia
Eugeniusza Bodo oraz to jak montażowo opracowany zostanie 10-odcinkowy serial
na potrzeby dużego ekranu. Czy uda się zdynamizować opowieść, nadać jej nieco
bardziej filmowy kształt? Mam tutaj spore obawy. W grudniu wszystko się
wyjaśni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz