Steven Spielberg zabrał głos w sprawie filmów produkowanych
na potrzeby Netflixa i innych firm tego typu. Jego zdaniem filmy takie powinny
ubiegać się o nagrody Emmy, a nie o Oscary. Jeśli
tworzony jest film w formacie telewizyjnym, to jest on przeznaczony do
telewizji – mówi Spielberg.
W wywiadzie Spielberg mówi, że filmy Netflixa nie powinny
się kwalifikować do Oscara, nawet jeśli miały siedmiodniową kinową dystrybucję.
Coraz mniej filmowców będzie zabiegać o
zdobycie funduszy lub rywalizować będzie w Sundance. Firmy specjalizujące się w
SVOD [Streaming Video On-Demand] będą finansowały swoje filmy, będą je
dystrybuowały i przez tydzień będą prezentować je w kinach, aby spełnić wymogi
regulaminu Oscarów. W rzeczywistości jednak, jeśli zobowiążesz się do
realizacji filmu w formacie telewizyjnym, to tworzysz film telewizyjny –
mówi reżyser. Spielberg dodaje, że filmy Netflixa zasługują na Emmy, ale nie na
Oscara.
Wypowiedz Spielberga wywołała spore poruszenie. Po raz
pierwszy twórca ten wypowiedział się tak zdecydowanie w tej sprawie. Tym samym
dołączył do grona twórców, którzy nie postrzegają produkcji Netflixa w
kategoriach kinowych. Przed rokiem w Cannes w podobny sposób o filmach Netflixa
mówił Pedro Almodovar, kiedy dwie produkcje Netflixa brały udział w zmaganiach
konkursowych.
Moim zdaniem Spielberg nie jest przeciwko filmom Netflixa, a
raczej chciałby znacząco rozdzielić produkcje przeznaczone do prezentacji w
dystrybucji strumieniowej od tych dystrybuowanych czysto kinowo. To dwa różne
światy, dwa różne podejścia do produkcji i sprzedaży filmów. Kinowa dystrybucja
jest znacznie bardziej kosztowna, cała produkcja filmu kinowe staje się w dzisiejszych
czasach drogą trudną, często bolesną i wcale nie musi kończyć się powodzeniem.
Filmy tworzone na potrzeby SVOD mają nieco łatwiej, od początku mając
zapewniony zbyt. W dodatku nie do końca wiadomo, gdzie w tym wszystkim jest
zysk i kiedy bańka finansowa pompowana przez Netflixa pęknie…
Spielbergowi nie zadano bardzo ważnego pytania dotyczącego
niedawnych relacji łączących Netflixa z Hollywood. Byłbym ciekawy jego
stanowiska w kwestii kinowych produkcji, które znajdują dystrybucję właśnie na
Netfliksie („Paradox Cloverfield” czy „Anihilacja”). No właśnie. Taka „Anihilacja”
to dystrybucyjna hybryda. Film w USA pojawił się w kinach i poradził sobie
znośnie. Tymczasem u nas dostępny jest tylko na Netfliksie. To dziś dla mnie
najciekawsze zagadnienie i intrygujący precedens. Przyglądając się polityce
polskich dystrybutorów można spodziewać się coraz częstszych decyzji o
rezygnacji z kinowej prezentacji filmów, które nie gwarantują dużych dochodów.
Tak zrobił chociażby Disney z „Pułapką czasu”, która została wycofana z kinowej
dystrybucji i zasili zapewne internetową bibliotekę tego giganta, który
przymierza się do utworzenia projektu konkurencyjnego dla Netflixa. Otwarte
jednak pozostaje pytanie, czy Disney zdecydowałby się na prezentację w
dystrybucji strumieniowej takiego filmu w tym samym okresie, w którym
pokazywany jest on w amerykańskich kinach? I tutaj dochodzę do dystrybucyjnej
hybrydy związanej z „Anihilacją”. Czy uznać należy ją za sukces? W USA wpływy z
prezentacji kinowej filmu wyniosły 30 mln dolarów, przy budżecie produkcyjnym
na poziomie 40 mln dolarów. Film cieszy się też dużym zainteresowaniem na
Netfliksie. Wszyscy wygrywają?
Czy taki model dystrybucji czeka nas w przyszłości? Są
filmy, które zdecydowanie zasługują na kinową prezentację. „Mudbound”
pokazywany na Camerimage zrobił w kinie duże wrażenie, ale świadków tego
wydarzenia było stosunkowo niewielu. Szkoda też, że nie dane nam było obejrzeć „Anihilacji”
na dużym ekranie.
Osobiście wolę kino i duży ekran ma dla mnie ciągle wymiar
magiczny. Nie zgadzam się jednak ze Spielbergiem, aby ograniczać szanse filmów
Netflixa w rywalizacji o Oscary czy inne nagrody. Model dystrybucyjny się
zmienia, czasy są dziś inne, tak jak odbiorcy kina. Nie do końca chodzi tutaj o
formę produkcji i sprzedaży, a raczej o sam film i jego jakość. Kręcone
telefonami filmy też można byłoby uznać za „mało kinowe”, a jednak nikt nie
ogranicza im możliwości rywalizacji o Oscara. Gdzieś to wszystko się ze sobą
ciekawie miesza i zapowiada zmiany czekające nas w podejściu do odbioru filmów
i miejsca kina w całym tym mechanizmie.
Kino dźwiękowe też na początku nie wszystkich przekonywało…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz