piątek, 5 kwietnia 2019

„Imię róży” po dwóch odcinkach. Adamczyk najlepszy!


W Polsce oficjalnie można już oglądać serial „Imię róży” i niestety w porównaniu do filmu z 1986 roku małoekranowa ekranizacja powieści Umberto Eco wypada blado. A może nie warto w ogóle porównywać tych dwóch produkcji? Ja kinowe „Imię róży” znam na pamięć i raczej za dobrze, a serialu nie widziałem jeszcze w całości. Na razie w telewizyjnej produkcji zdecydowanie bardzo fajnie wypada Piotr Adamczyk.

Canal+ udostępnił do tej pory dwa odcinki serialowego „Imienia róży” i tylko do tego co zobaczyłem mogę się odnieść. Pierwszy odcinek wypadł w mojej ocenie ciekawiej i jeśli przy drugim jest nieco słabiej, to tendencja jest niepokojąca. Zaczyna być nudno i nawet wejście do biblioteki niczego znaczącego nie oferuje. Ta tajemnica, te zbiory, ta historia ukrywa w woluminach, tutaj nie działa. Nie mogę niestety patrzeć na niektórych z aktorów. Na pewno dotyczy to Salvatore, bo nikt nie ma szans zbliżyć się do genialnej interpretacji Rona Perlmana z kinowej wersji. Niestety Stefano Fresi jest tylko brzydki… Próbuje być niesamowity, ale wygląda to raczej jak parodia dokonania swojego kolegi. Na plus zapisać należy inne przedstawienie postaci Salvatore w serialu, bo tu jest producentem (spoiler) pergaminu. Michael Emerson (zbyt kojarzony z innym serialem) w roli opata więcej błaznuje niż dostojnie stoi na straży swojej trzódki. Koszmarnie wypada Maurizio Lombardi w roli brata Berengera, a przede wszystkim rozpoznawalny z sylwetki James Cosmo jako niewidomy Jorge. Im nie wierzę szczególnie!

Nie przekonuje mnie Damian Hardung w roli Adsa z Melku, bo nie ma on w sobie tej niewinności, tego zaskoczenia w oczach, jakie na widok działań Williama z Baskerville miał Christian Slater w wersji z 1986 roku. No właśnie, William z Baskerville… Sean Connery nadał tej postaci rysy szczególne i zapisał się mocno w pamięci. Wielka rola! John Turturro radzi sobie nieźle, szuka swojego sposobu na ukazanie postaci średniowiecznego detektywa. Idzie mu dobrze, ale szału nie ma, bo nie ma tej dostojności szkockiego aktora. Co ciekawe najlepiej i najbardziej wyraźnie prezentuje się wśród aktorów Piotr Adamczyk, który wcielił się w klasztornego medyka. Ta postać wybrzmiewa szczególnie w drugim odcinku i tutaj polski aktor przyćmiewa swoich zagranicznych kolegów. Szkoda tylko, że na razie w serialu Adamczyk pojawił się jedynie na kilka chwil. Z tego co pamiętam, nie dane mu będzie rozwinąć skrzydeł.


A tymczasem akcja w serialu posuwa się naprzód, twórcy chcą mocno odróżnić się od swojego kinowego poprzednika i mnożą wątki poboczne. Mają takie możliwości, a format serialu i czas jego trwania zdecydowanie na to pozwalają. Poznajemy wczesne losy Adsa z Melku, rozbudowana jest postać Remigia de Varagine, nieco inaczej przedstawiana jest dziewczyna, której historię i dramat też poznajemy z retrospekcji. Odwiedzamy w serialu Awinion i papieża, a jednocześnie do gry wchodzi demoniczny Bernardo Gui w aktorskiej interpretacji Ruperta Everetta. Pojawia się za to kilka całkiem nowych osób, jak Anna ukochana Dulcyna, która zapewne odegra w opowieści ważną rolę.

Serialowa opowieść niestety nie zachwyca. Pełno tutaj pojedynczych scen, nie czuć tutaj łączności pomiędzy poszczególnymi elementami opowieści. Odkrycie wejścia do biblioteki jest rozczarowujące, nie ma w tej historii  tajemnicy czy nawet napięcia. Reżyser mający na swoim koncie filmy o Janie Pawle II jest przeciętnym rzemieślnikiem, a tutaj potrzeba artysty.

Co z tego, że serial próbuje utrzymać klimat zbliżony do filmu, ładnie pokazuje widoczki, scenografie czy efekty wizualne, skoro są to tylko elementy dodatkowe i nie te najważniejsze. Tutaj dominować powinna sama opowieść, wciągająca, tajemnicza, być może nawet korespondująca z kinowym dziełem.

Na razie jest dość przeciętnie, to znaczy przeciętnie na poziomie dużej europejskiej produkcji telewizyjnej.  Mam takie wrażenie, że jakiś Netflix czy HBO zrobiłby z tego materiału znacznie lepszy użytek.

Do serialu powrócę po ostatnim odcinku i w tym miejscu uzupełnię wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz