Serge Bromberg na pokazie w kinie Iluzjon (foto. Bartek Syta) |
W trakcie 16. Święta Niemego Kina
w Warszawie dwukrotnie miałem okazję wziąć udział w programach filmowych
przygotowanych przez Serge’a Bromberga, francuskiego popularyzatora kina niemego
nazywanego – jakże nośnym hasłem - „Indianą Jonesem zaginionych filmów”.
Serge Bromberg jeździ po świecie
z autorskim programem, w którym prezentuje zapomniane w większości klasyczne
dzieła ery kina niemego. W tym roku po raz pierwszy przyjechał do Polski na
zaproszenie Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego. W kolekcji firmy
Lobster, którą Bromberg współprowadzi znajduje się 100 tysięcy puszek z filmami,
są tam też polskie nieme filmy. Podczas tegorocznego Święta Niemego Kina firma
Lobster zgodziła się udostępnić FINA do rekonstrukcji cyfrowej polskie
produkcje z okresu kina niemego. To efekt kilkudniowej wizyty Bromberga w
Warszawie, ale my widzowie otrzymaliśmy coś więcej. Możliwość obejrzenia dwóch
bardzo ciekawych programów prezentujących zapomniany dorobek filmowy, z okresu kina
niemowy (w większości).
Bromberg od najmłodszych lat
szuka zagubionych i zaginionych filmów. Odwiedza targi staroci, przeczesuje strychy
i stare opuszczone domy. Jak mówił na spotkaniu, nieme filmy na podłożu nitro
mogą przetrwać jedynie około 80 lat i dziś jest ostatni moment, aby uratować je
przed ostatecznym zniszczeniem. Dlatego Serge Bromberg kilkukrotnie ze sceny
prosił widzów, aby spojrzeli wokół siebie, popytali bliskich i znajomych, czy
gdzieś w zakamarkach ich domostw nie leżą stare puszki z taśmą filmową. Takie
znaleziska powinny czym prędzej trafić w ręce specjalistów, w Polsce do
Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego.
60 procent wszystkich niemych
filmów przepadło i nigdy już nie uda się ich odzyskać. Powodów takiego stanu
rzeczy było wiele. Na początku XX wieku nikt nie przechowywał starych filmów i
często po prostu je niszczono, reszty dokonał czas i wojenne konflikty na
naszym kontynencie i w innych częściach świata. Łatwopalna taśma na podłożu
nitro nie tylko przegrywała z ogniem, ale też doświadczała chemicznej
destrukcji. W tym wypadku czas pracował na niekorzyść filmu.
Serge Bromberg mówi o swojej
pracy: „Te zaginione filmy, które odnaleźliśmy, są w większości – i dotyczy to
każdej epoki – zupełnie odmienne od wszystkiego, co widzieliśmy wcześniej.
Dlatego postanowiłem nie tylko restaurować filmy, lecz także restaurować ich widownię”. I w ten
sposób w Warszawie można było obejrzeć dwa bloki filmowe z komentarzem „poszukiwacza
zaginionych filmów”. Mało tego, Bromberg do seansów tych osobiście grał na
pianinie, urozmaicał pokaz ciekawymi opowieściami o filmach, a na końcu każdego
z bloków robił jeszcze małe show.
Zobaczenie większości krótkich i
niemych filmów przywiezionych przez Bromberga to rarytas. Nie są one bowiem
zbyt często prezentowane publiczności, tylko nieliczni dotrą do nich w
internecie czy archiwach filmowych. Ciągle są to jednak filmy wartościowe i
wspaniale oddają wielki wysiłek twórców, którzy przyczynili się do rozwoju
kina. W dodatku wiele z tych propozycji zdecydowanie zaskakuje współczesnego
odbiorcę. Szczególnie filmy dokumentujące epokę czy też pierwsze animacje
poklatkowe. Zgodnie z dostępnymi informacjami wszystkie filmy zostały poddane
cyfrowej rekonstrukcji, ale nie wszystkie wyglądały idealnie i czysto. Z jednej
strony szkoda, z drugiej zaś poczuć można było wiek prezentowanych filmów. Taki
dodatkowy element podkreślający historyczną wartość programu.
Bromberg zaprezentował dwa bloki
filmowe w Warszawie. Pierwszy nosił nazwę „Ocalone z płomieni - Podróż w czasie
i przestrzeni”, a drugi „Ocalone z płomieni – Niezwykłe odkrycia”. W ich
trakcie można było obejrzeć dokumenty, animacje, filmy eksperymentalne, erotyczne,
komedie slapsticowe, filmy katastroficzne a nawet coś co przypominało pierwszy
teledysk he he. Prawdziwa podróż do przeszłości, do kina z końca XIX i
początków XX wieku. Wśród zaprezentowanych filmów znalazły się m.in.: przewrotna
aktorka „Metamorfoza motyla”, dokumentalna „Mucha akrobatka”, fabularne i
bardzo zabawne „Gniazdko miłości” z Busterem Keatonem, interwencyjne „Te
okropne kapelusze” D.W. Grffitha (dziś byłby to filmik o niejedzeniu w kinie), animowany
i katastroficzny „Sinking of the Lusitania”, jeden z pierwszych Chaplinowskich
filmów „Charlie kokietuje”, bitwa na torty z Flipem i Flapem oraz kilka filmów
Meliesa w tym odrestaurowana i kolorowa „Podróż na księżyc” z autorską narracją
Serge’a Bromberga.
Mi zdecydowanie najbardziej
utkwiła w pamięci filmowa podróż przez San Francisco na kilka dni przed wielkim
trzęsieniem ziemi, które zniszczyło to miasto w 1906 roku. To jedna z takich wypraw,
które lubię w starym kinie szczególnie. Możliwość zobaczenia miejsc już
nieistniejących, dowód na wartość sztuki filmowej, która zapisała dla kolejnych
pokoleń wygląd miejsc, ludzi, zdarzeń. Te dokumentalne zapiski z przeszłości,
to jedna z możliwości podróżowania w czasie.
Kilka historii opowiedzianych
przez Bromberga, a dotyczących odnajdywania zaginionych filmów, było bardzo
ciekawych, pokazywało trud, ale też przypadkowość tego zajęcia. Wiele filmów
łączono w całość ze skrawków istniejących filmów w różnych archiwach. Przypadkowo
trafiano na zapomniane puszki leżące na półkach i dopiero obejrzenie dostępnych
tam taśm doprowadzało do historycznego odkrycia filmu uznanego za zaginiony. W
ten sposób znaleziono kilka lat temu ręcznie malowaną, kolorową wersję „Podróży
na księżyc” Georgesa Meliesa, którą powszechnie uważano za utraconą. Firma
Lobster podjęła się rekonstrukcji cyfrowej tego filmu i odtworzyła wersję
kolorową, która kilka lat temu miała premierę na festiwalu w Cannes, a dziś
jest powszechnie dostępna i dobrze znana z internetu.
Dwa ponad półtoragodzinne
spektakle w kinie Iluzjon były sporą gratką dla wielbicieli niemych i
zapomnianych filmów. Serge Bromberg dał się poznać, jako prawdziwy pasjonat i
ciekawa osobowość. To człowiek zarażający swoją pasją i jeden z tych, którzy
próbują zachować dla kolejnych pokoleń wielki filmowy dorobek pierwszych
twórców kina. To były szczególne i niezapomniane chwile w kinie Iluzjon, szkoda
że nie udało mi się obejrzeć wszystkich filmowych propozycji tegorocznego
Święta Kina Niemego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz