Nauka chodzenia |
Na Krakowskim Festiwalu Filmowym
dużo się dzieje. To był bardzo trudny dzień, nie tylko z powodu obfitych opadów
deszczu. Twórcy odkrywają przed widzami wstrząsający obraz świata. Warto odbyć
tę podróż. Te mocne doświadczenia były udziałem głównie filmów dokumentalnych.
Najmocniejszym dzisiejszym
tytułem był dokument Wojciecha Kasperskiego „Ikona”. Twórca mający na swoim koncie kilka innych znaczących produkcji
ponownie sięga po współczesny realistyczny obraz świata. Jego „Ikona” to
wyprawa do szpitala psychiatrycznego mieszczącego się na Syberii. Obrazy, które
przyszło nam oglądać są tak bardzo poruszające i wstrząsające, że zapewne
jeszcze długo drenować będą nasze głowy. Reżyser obserwuje świat o
istnieniu, którego zapewne wszyscy wiemy, ale którego zapewne oglądać nie mamy
ochoty. Wejście do tej placówki z kamerą jest dla widza znaczącym
doświadczeniem, ale przede wszystkim pozwala zbliżyć się odrobinę chociaż do
świata bardzo od nas oddalonego. Po co to robimy? W jakimś sensie z powodu
potrzeby oczyszczenia, chęci poznania nieznanego, możliwości spotkania ludzi o
zdecydowanie innych relacjach ze światem. Po takim seansie na świat patrzy się
zdecydowanie inaczej. Lepiej?
Film „Z pogranicza cudu” Tomasza Jurkiewicza to dokumentalna wyprawa w
poszukiwaniu duchów. Na początku opowieści bohaterem jest człowiek, którego nieznana siła
uratowała przed śmiercią. Od tej pory spisuje historie innych ludzi, którzy
doświadczyli istnienia sił nadprzyrodzonych. Kamera towarzyszy mu w
spotkaniach, ale też czasami opuszcza, by podążać za innymi świadkami dziwnych
zjawisk. Efekt? Coś jest na rzeczy, ludzie widzieli, ludzie doświadczyli, ludzie
o tym mówią. Czasami ich relacje są słabo udokumentowane, czasami opowieść
wywołuje dreszcz, pojawiają się więc łowcy duchów i ksiądz egzorcysta (ale
tutaj kamera już nie działa). Nie mam pewności czy reżyser chciał zrobić nieco
lżejszą opowieść, czy też poważną relację o zjawisku. Czy niezamierzony humor jest
tutaj na miejscu? Bohaterowie wierzą w to co przeżyli, szanuję ich za to. A czy
wierzę? To już inna sprawa.
Znakomitym i chyba najlepszym dokumentem
był dziś film „Nauka chodzenia” Marcina Kopcia.
Taki filmowy bohater to skarb. Były żołnierz mafii, który przyznaje się do
stosowania przemocy, a który po latach rozlicza się ze swoich zbrodni.
Porażające to relacje naocznego świadka, sprawcy wielu krzywd. Za historią
dorosłego dziś człowieka stoją wydarzenia z lat młodości, późniejsze problemy i
wielkie traumy rodzinne. Film jest doskonale skonstruowany, świetnie obmyślony,
mądrze opowiedziany. To taka historia, która dużo mówi nie tylko o samym
człowieku, ale też otaczającym go świecie. Sceny przemocy opowiadane przez
bohatera odgrywane są w naszej wyobraźni, dzięki czemu widzimy niewyobrażalną
skalę zniszczeń w jego życiu oraz w życiu jego bliskich. Poruszający, mocny,
autentyczny. Kino!
Nieco cieplej zrobiło się po
seansie dokumentu „Więzi” Zofii Kowalewskiej. Ona i on
są małżeństwem od ponad 40 laty, ale to on na 8 lat opuścił swoją żonę i
zamieszkał z inną kobietą. Teraz ponownie są razem, ale jakie to życie?
Sytuacja dość kłopotliwa, a kamera dociekliwa. Niełatwe to wspólne życie i
słuszne przecież żale zdradzonej żony. Czy zmieni coś zbliżająca się
uroczystość 45-lecia wspólnego małżeństwa? To bardzo skromna produkcja, złożona
z kilkunastu obserwacji wiekowych bohaterów. Siła tego filmu tkwi jednak
właśnie w prostocie – tych ludzi, ich historii i relacji z ich życia.
Wśród fabuł wyróżnił się dziś
szczególnie „Hycel” Darii Woszek, jedna z
nielicznych na tym festiwalu opowieści podszytych czarnym humorem. Oto były
pracownik schroniska dla zwierząt trudni się porywaniem psów i za opłatą
oddawaniem ich prawowitym właścicielom. Życie bohatera złożone jest ze
schematów, a te wiele mówią nam o tym dość dziwnym osobniku. Wszystko zmienia
się wraz z pojawieniem się pewnego wilczura. Świetnie wymyślony bohater. Ma on
swój niepowtarzalny charakter, złożony z pewnych rytuałów i historię ciążącą na
jego przeszłości. Ma on też szansę na uczucie, ale musi nieco bardziej się
postarać. Wszystko zostało idealnie skrojone pod Janusza Chabiora, który genialnie
odnalazł się w tytułowej roli. Niby prosta to fabuła, ale umiejętnie
opowiedziana, z dobrą historią i taką też puentą.
Odmienna propozycją był dziś film
„Otwarcie” Piotra Adamskiego, odważna relacja z
wydarzenia poruszającego ludzkie emocje. Oto znany performer umierając daje jeszcze
jeden występ. Na szpitalnym łóżku w galerii można zobaczyć jego ostatnią rolę.
To porażające doświadczenie, szczególnie gdy patrzymy na ludzi, którzy w
umierającym człowieku widzą głównie sztukę. Wernisaż to obraz naszego świata,
gdzie ludzka znieczulica nie jest w stanie dostrzec bólu i cierpienia. Mamy też
obraz artystycznych granic, pytanie o zasadność podejmowania takich działań i
ich sens. Zasmucony obraz świata. Zdecydowanie nie mój, ale film pod wieloma
względami ważny i zachęcający do rozmowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz