[RECENZJA] „Wołyń” Wojtka Smarzowskiego to najlepszy polski film 2016 roku według Polskiej Akademii Filmowej i wielu widzów. Cenię wyżej kilka innych filmów tego twórcy, ale jedno jest pewne, „Wołyń” to NAJWAŻNIEJSZY polski film zeszłego sezonu.
Historia rzezi dokonanych na
Polakach na Wołyniu z czasów II wojny światowej była do tej pory przemilczana
przez kino i dopiero po przeszło 70 latach odważono się na realizację dużego
filmu. Produkcja natrafiła na wiele trudności, ale dziś pisać można o sukcesie.
Frekwencja w kinach sięgnęła ponad 1,4 mln widzów, co jak na produkcję tak
poważną, jest osiągnięciem znaczącym. „Wołyń” to świadectwo ważnej części polskiej
historii, ale tej bolesnej i szczególnie okrutnej. Smarzowski przypomina
wydarzenia dziejące się na Wołyniu przed i w czasie II wojny światowej, gdzie
nastroje nacjonalistyczne doprowadziły do wielkiej zbrodni. Niech prawda
zatriumfuje, zdaje się mówić twórca swoim dziełem. Obraz na ekranie wryją się mocno
w pamięć widzów, to pewne.
Smarzowski na podstawie losów
jednej rodziny i jednej prostej dziewczyny, przybliżył historię bolesnych
wydarzeń na Wołyniu. Jego opowieść ma wyraźną i dość prostą strukturę. To
historia miłosna, ale traktująca o związku trudnym. Młoda Polka kocha młodego Ukraińca,
ale nie jest im sądzona przyszłość. Ojciec wydaje ją za mąż za starszego
mężczyznę. Ślub starszej siostry z początku filmu to szansa ukazania relacji na
Wschodzie, przybliżenie obrządków, tradycji, nastrojów. W „Wołyniu” wszystko
zostało precyzyjnie przygotowane. Jest wprowadzenie ukazujące trudne relacje
Polaków i Ukraińców, jest rozwinięcie przybliżające rosnącą nienawiść i wojenną
pożogę i w końcu finałowe spełnienie wstrząsających losów bohaterów. I cała ta
historia ukazana jest przez losy młodej dziewczyny. Z kronikarskim podejściem
twórca ukazuje nam tamtą historię. Idzie krok po kroku w przybliżaniu rozwijającej
się spirali nienawiści, po drodze przedstawiając kolejne etapy historii, wprowadzając
do opowieści kolejne postaci. Całość trzymana jest silną ręką, opowieść jest dobrze
skonstruowana, trzyma w napięciu w oczekiwaniu na tragedię.
Reżyser nie osądza bezpośrednio
tamtych zdarzeń i stara się być bezstronnym. Pojawia się wiele momentów świadczących
o dobrych relacjach naszych narodów, są dobrzy i źli ich przedstawiciele. „Wołyń”
to jednak przede wszystkim pamięć o morderstwach popełnionych na Polakach,
zbrodniach okrutnych, których Smarzowski nam nie szczędzi. Twórca „Wołynia” ma
jednak nadzieję, że pamięć o tamtej tragedii będzie krokiem do wzajemnego
wybaczenia i pojednania. Przede wszystkim jednak jest to film zrealizowany w
hołdzie Polakom pomordowanym na kresach. To czuć na ekranie przez cały seans.
Wydanie Blu-ray
Oceniam limitowaną edycję
dwupłytową. Znajdują się tam dwie wersje filmu, kinowa i festiwalowa. Ta
pokazywana na naszych ekranach trwa o prawie 20 minut dłużej od festiwalowej.
Wydanie zawiera także materiały dodatkowe.
Ciekawy jest piętnastominutowy
making of przybliżający produkcję, podczas którego Smarzowski, Arkadiusz
Jakubik, Michalina Łabacz i Jacek Braciak opowiadają o swojej pracy. Całość
przeplatana jest ujęciami z planu, są też głosy historyków. Dodatek kolejny
zatytułowany jest „Pojednanie” i ukazuje spotkanie rodzin ukraińsko-polskich,
które mówią o wzajemnych relacjach, historii oraz o swoich wrażeniach po
obejrzeniu „Wołynia”. Ciekawy jest materiał poświęcony pracy nad scenami bitwy.
Można tutaj zobaczyć storyboardy oraz przypatrzeć się treningom aktorów przygotowującym
się do pracy nad scenami. Wśród dodatków są też zwiastun i galeria zdjęć. Jak
na polskie warunki wydanie wypada przyzwoicie.
[Ocena 8/10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz