Wydarzenie z 15 stycznia 2009 roku przeszło do historii jako „Cud na rzece Hudson”. Lądowanie samolotem pasażerskim na wodzie to odważna i bardzo kontrowersyjna decyzja. Zderzenie w powietrzu, wodowanie i akcja ratunkowa trwały w sumie około 30 minut. „Sully” to umiejętnie opowiedziana historia bardzo pozytywnego wydarzenia z najnowszej historii USA.
Fakty są bezsprzeczne. 208 sekund
minęło od zderzenia w powietrzu do lądowania na rzece Hudson. Akcja ratunkowa
trwała około 24 minut. Wszystkie 155 osoby znajdujące się na pokładzie samolotu
linii US Airways zostały uratowane. Cud w centrum Nowego Jorku! I narodziny
nowego amerykańskiego bohatera, kapitana Chesleya Sullenbergera, znanego jako
Sully. Clint Eastwood nie mógł przejść obojętnie obok takiego ważnego
amerykańskiego wydarzenia, które jako film można było sobie wyobrazić już
chwile po zakończonej sukcesem akcji ratunkowej w Nowym Jorku. Sztuką było
jedynie opowiedzieć całą historię trwająca około 30 minut, w filmie trwającym
około 100 minut. Kluczem do sukcesu był więc pomysł na przeprowadzenie tej
opowieści. I tutaj Eastwood oraz jego scenarzyści spisali się umiejętnie. „Sully”
nie rozgrywa się chronologicznie, bardzo ciekawie przekazuje nam świadectwo
samej katastrofy, wiele razy powracając do niej we fragmentach, by w końcu
zwizualizować je sekunda po sekundzie, w pełnej napięcia scenie będącej
doskonałym odwzorowaniem tamtego dramatu. Do tego dochodzi spotkanie z komisją
badającą przyczyny wypadku lotniczego i delikatnie zaznaczone prywatne życie
kapitana oraz jego przeszłość. Całość opowieści skupia się na roli Toma Hanksa grającego
Sully’ego i trzeba przyznać, że w roli kapitana samolotu wypadł on bardzo
wiarygodnie, dostojnie i odpowiedzialnie.
Opowiadanie o żyjących ludziach
to sprawa bardzo delikatna, szczególnie w amerykańskim kinie. Opowiadanie o
bohaterze, praktycznie bez skazy, o człowieku skromnym i odpowiedzialnym to
spore wyzwanie dla kina karmionego dziś mocnymi i krwawymi scenami. Istniało ryzyko
sporego przesłodzenia w takiej historii i Clint Eastwood poradził sobie z
tematem umiejętnie, choć nie bez potknięć. Bo jeśli można coś zarzucić filmowi,
to zdecydowanie jest to zbyt proste i raczej schematyczne potraktowanie
tytułowego bohatera. Mało o nim wiemy, nie wchodzimy w jego świat, nie
zgłębiamy jego życia. Czy tylko dlatego, że jest ono po prostu bardzo zwyczajne
i nudne? Z filmu Eastwooda tak można wywnioskować, ale warto zajrzeć też do
materiałów dodatkowych znajdujących się na płycie, by dowiedzieć się więcej na
ten temat.
„Sully” choć opisuje wydarzenie
trwające 208 sekund, trwa niemal 100 minut i jest to opowieść, którą ogląda się
dobrze. Nie ma też wątpliwości, że jest to też jeden z tych filmów, które nie znajdą
się na jednej półce z najważniejszymi dziełami w historii kina. Nie taka jego
rola. Eastwood zrobił film niemal staromodny i klasyczny, ale przy użyciu
nowoczesnych technik. Jakby działając wbrew panującym modom, nie szukając
wizualnych atrakcji, jest nam po takim seansie po prostu dobrze. Być może
inaczej się nie dało, być może ryzyko przekroczenia delikatnej granicy w
opowiadaniu historii opartej na faktach było zbyt duże. Ciągle jest to bowiem
świeża sprawa, doskonale udokumentowana i pamiętana przez naocznych świadków.
Clint Eastwood musiał znaleźć sposób, by poruszać się pomiędzy wymogami
filmowego obrazu a świadectwem tamtych wydarzeń. Jego film ogląda się dobrze,
do końca nie wiemy jak zakończą się losy kapitana, a widzowie zobaczyć mogą
perfekcyjnie zrealizowany obraz ukazujący wypadek i lądowanie na wodzie. Największe
brawa biję twórcom za to, że nie przeciągali tej historii w nieskończoność,
zgrabnie i konkretnie przedstawili całe wydarzenie. To dobrze spędzony czas z
filmem.
Wydanie Blu-ray
Całe dramatyczne wydarzenie
bardzo dobrze przybliżają dodatki znajdujące się na wydaniu Blu-ray. Pierwszy z
nich to „Sekunda po sekundzie: Unikając katastrofy”, w którym kapitan
Sullenberger, drugi pilot Jeff Skiles oraz kontroler ruchu lotniczego Patrick
Harten opowiadają w szczegółach o przebiegu całego wydarzenia. Bardzo cenne
świadectwo, które zresztą bardzo dokładnie zostało odwzorowane w filmie.
Wzruszający jest materiał „Sully Sullenberger: Cudotwórca”, który przybliża
postać kapitana i niejako rozwija historię opowiedzianą w filmie. Jeśli więc
komuś brakowało uszczegółowienia losów Sully’ego w filmie Eastwooda (jak mi),
to ten dokument świetnie wypełnia tę lukę. Dowiedzieć tutaj można się więcej o
jego życiu prywatnym i zawodowym, o tym jak wyglądało jego życie tuż po
katastrofie i jak wpłynęło na jego dalsze losy. Ostatni z materiałów nowi nazwę
„Po szyję w wodzie” i jest to klasyczny making of dotyczący produkcji filmu. Z
tym, że skrywa on wiele bardzo cennych informacji na temat produkcji, w tym m.in.
to, że osobą, która zainicjowała pomysł na nakręcenie filmu był Harrison Ford.
W materiale wypowiada się m.in. Clint Eastwood (niestety niewiele), Tom Hanks (zdecydowanie
najwięcej), kapitan Sullenberger, inni aktorzy, ale też prawdziwe osoby,
biorące udział w akcji ratunkowej. Co ciekawe kapitan promu, który pierwszy
dotarł na miejsce wodowania, zagrał tę samą rolę w filmie.
Po obejrzeniu dodatków do „Sully’ego”
mój szacunek dla filmu Clinta Eastwooda wzrósł. Powstał klasyczny w formie
obraz, który podnosi na duchu w czasach pełnych niepokoju i zwątpienia. Warto tworzyć
i oglądać takie kino, by przywrócić wiarę w ludzi i pokazać ich bezinteresowna
chęć niesienia pomocy innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz