poniedziałek, 7 października 2019

Mój pomysł na dyrektora artystycznego FPFF


Środowisko filmowe w naszym kraju jest zgodne. Potrzebny jest powrót funkcji dyrektora artystycznego na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Same chęci to jednak za mało. Aby powrót tej funkcji pozytywnie odbił się na przyszłości festiwalu, a co za tym idzie całego środowiska filmowego w naszym kraju, trzeba podjąć kilka bardzo ważnych i zapewne bolesnych decyzji. Czy liczne organizacje zaproszone do rozmowy o festiwalu, będą w stanie się porozumieć? Gdzie szukać pomysłu na dyrektora artystycznego? Oto w kilku zdaniach moja propozycja.

Tegoroczny festiwal w Gdyni był pod wieloma względami szczególny. Najpierw był skandal dotyczący selekcji filmów do konkursu głównego. Potem już w trakcie festiwalu jeden z producentów próbował wycofać swój film z konkursu, co spotkało się ze sporym sprzeciwem i ogromnym zamieszaniem. Doszło też do medialnej wymiany nieuprzejmości w gronie organizatorów festiwalu, co tylko zaostrzyło napięcie. Dość zachowawczy i bezpieczny werdykt jury w konkursie głównym, także wiele powiedział nam o festiwalu i jego obecnym statusie. Podczas gali nie brakowało mocnych deklaracji politycznych, czuć było ogromny smutek i zniechęcenie. I jeszcze niemal w tym samym czasie zamknięto państwowe studia filmowe, bez większej troski o ich spuściznę i bez jasnej wizji na przyszłość. Wszystko to nie wpływa dobrze na obraz polskiego kina, tak w kraju jak i na świecie. W krótkim czasie grozi nam zaprzepaszczenie wielu lat ciężkiej pracy, które przyniosły jakość i sukces. Każdy rozsądny przedstawiciel polskiej kinematografii zdaje sobie z tego sprawę. Potrzebna jest reforma w polskim kinie i dobrze jest ją zacząć od Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Trzeba bowiem zmienić myślenie i zdecydowanie otworzyć głowy na niestandardowe i odważne pomysły.

Na festiwalu w Gdyni doszło do pierwszych rozmów o konieczności wprowadzenia zmian dotyczących tego wydarzenia. Swoje postulaty przedstawiła Gildia Reżyserów Polskich i Stowarzyszenie Filmowców Polskich. Zmiany popierają Polski Instytut Sztuki Filmowej i główni gracze w Komitecie Organizacyjnym festiwalu.

Prezes SFP Jacek Bromski wysłał do organizacji filmowych w Polsce zaproszenie do współpracy przy budowie nowego kształtu festiwalu w Gdyni. W najbliższych tygodniach Dyrektor Festiwalu Leszek Kopeć oraz członkowie Komitetu Organizacyjnego przeprowadzą konsultacje z przedstawicielami branżowych organizacji zrzeszających polskich filmowców. Wszystkie te prace doprowadzić mają do stworzenia nowego, przejrzystego i godnego zaufania Regulaminu Festiwalu. Jak napisał Dyrektor FPFF Leszek Kopeć: Zmiany są potrzebne i ten pogląd łączy chyba wszystkich, którzy dotąd zabrali głos w sprawie przyszłości Festiwalu. Rzecz w tym, jak te zmiany przeprowadzić, by faktycznie gwarantowały one przejrzysty podział kompetencji i odpowiedzialności oraz niezawisłość artystycznych wyborów, selekcyjnych i jurorskich.

Najpierw dyrektor artystyczny, a nawet…

Dróg do stworzenia wiarygodnej roli dyrektora artystycznego festiwalu w Gdyni jest wiele. Nie ukrywam, że najbliższy jest mi model reprezentowany przed laty przez Michała Chacińskiego. Za jego czasów wybór filmów i kształt festiwalu uznać można było za niezależny i autorski, odważny i bezkompromisowy. Przyniosło to jednak także spore problemy. Chaciński do dziś nie jest lubiany przez tych wszystkich przedstawicieli polskiego kina, których „uraził” swoim podejściem do selekcji i niezawisłością dokonanych wyborów. Wiele dużych nazwisk i drogich filmów nie trafiło do konkursu, co uznano za niemal „zdradę” i do dziś taki obraz selekcji budzi strach w oczach wielu twórców.

Przed Chacińskim obraz selekcji festiwalu w Gdyni był inny, inny był też obraz polskiego kina. Pamiętam te czasy, jako kompromisowe i bardzo bezpieczne dla festiwalu. Pojawiały się tam zasadniczo wszystkie liczące się polskie filmy, ale festiwal nie miał charakteru. Nie wyobrażam sobie powrotu do takiego stanu rzeczy.

Jeśli polskie kino ma się liczyć na świecie i nie jest tworzone tylko, by zaspokoić ambicje rodzimych producentów i decydentów, to musi z kinem światowym nawiązać „rozmowę”, a nawet (WIERZĘ W TO) nadać kinu światowemu ton, kierunek, być jedną z liczących się kinematografii. Mamy potencjał, ludzi, mamy zaplecze, żyjemy w niezwykłych czasach, w niezwykłym miejscu na mapie świata. Wszystko sprzyja takiemu myśleniu. Sięgnijmy dalej…

Mam więc pomysł na funkcję dyrektora artystycznego. Wiem na pewno, że musi to być niezależne stanowisko, musi być to człowiek o nieposzlakowanej opinii i zdecydowanie nie może być to osoba związana personalnie i osobiście/prywatnie/towarzysko z kluczowymi graczami zarządzającymi polskim kinem.

Mojego kandydata na dyrektora artystycznego nie można szukać w kręgu osób ściśle związanych z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej, Stowarzyszeniem Filmowców Polskich czy Ministerstwem Kultury. Niezależny ekspert nie może pracować pod dyktando lub przy bezpośrednim wsparciu ścisłych kierowniczych organów reprezentujących te organizacje. Funkcja ta musi być oddana w ręce osób, które patrzą obiektywnie i odważnie na polskie kino, które potrafią podjąć bezkompromisowe decyzje, trzymać się swoich niezależnych wyborów, unikać układów, kolegów i wpływów. JAK TO OSIĄGNĄĆ?

Funkcję DYREKTORA ARTYSTYCZNEGO festiwalu proponuję oddać W RĘCE DWÓJKI OSÓB, KOBIETY I MĘŻCZYZNY, duetu niezależnych ekspertów, którzy NIE POCHODZĄ Z POLSKI i z naszego kręgu zależności branżowych.

Tylko w ten sposób uniknąć można posądzenia o naciski i zależności. Kandydat pochodzący z naszego kraju będzie zapewne obarczony takim bagażem doświadczeń i znajomości. I prowadzić to będzie do podejrzeń, niezdrowych emocji, sporów. Czyli nic się nie zmieni, albo zmiany będą tylko pozorowane.

Rozwinę ten pomysł:

1. Pierwszy i podstawowy zarzut dotyczyć będzie tego, że polskie kino i festiwal „narodowy” kształtować mają osoby z zagranicy.
Odpowiadam: dyrektorzy z zagranicy nie mogą być oczywiście przypadkowi i nie myślę tutaj o ściągnięciu do nas selekcjonerów z USA, którzy bezstronnie ocenią nasze propozycje. To nie jest ta droga.
Jeśli szukałbym dyrektorów artystycznych spoza Polski, to rozejrzałbym się wśród europejskich specjalistów z naszego regionu, doskonale orientujących się w sytuacji polskiego kina, znających nasze osiągnięcia, obserwujących stale i od lat nasze dokonania i w dodatku znających się na kinie naszego kontynentu, a w szczególności specyfice filmów z Europy Środkowo-Wschodniej.
Takich specjalistów jest na rynku międzynarodowym wielu. Pracują oni przy największych festiwalach w naszym regionie i na naszym kontynencie. Konsultacje środowiskowe i rozmowy z osobami, które w branży festiwalowej siedzą bardzo mocno, zapewne pozwoliłyby wytypować kilkoro kandydatów.
Gdyby ta propozycja była zbyt radykalna, proponowałbym wdrożyć „pomysł minimum”. Dwójka dyrektorów, jeden z Polski, jeden z zagranicy. Ciągle kobieta i mężczyzna.
Każdy z tych pomysłów wymaga oczywiście wprowadzenia szerokiego grona konsultantów i gremium niezależnych ekspertów. Najlepiej anonimowych, pracujących bez nacisku, przekazujących swoje oceny do dyrektorów. Wypracowanie takiego mechanizmu nie powinno być trudne.

2. Selekcja
Proces selekcji festiwalu musi być bardzo długi i bardzo pracochłonny. Fakt! Ale jak reforma, to reforma!
Budowę konkursu głównego i innych kluczowych sekcji widzę jako pracę kilkorga osób i duże międzynarodowe spotkanie mające na celu wytypowanie filmów do udziału w festiwalu. Rozmowy, dyskusje, wymiana poglądów. Oglądanie filmów w odosobnieniu, TYLKO NA DUŻYM EKRANIE nawet po kilka razy. I rozmowy, rozmowy, rozmowy…
Efekt tych prac nie podlega ŻADNYM ZMIANOM. Konkurs jest święty i prezentuje jedynie wartościowe propozycje polskiej kinematografii. Liczy się wartość artystyczna (takie pojawiają się też w kinie komercyjnym i rozrywkowym), a nie budżet, nazwiska twórców czy polityczno-patriotyczna konieczność.

3. Duety złożone z kobiety i mężczyzny kierują kilkoma festiwalami. Taki duet zmieniał będzie wkrótce festiwal w Berlinie. Ja w takim modelu pracuję przy festiwalu CINERGIA w Łodzi i bardzo sobie go chwalę. To obraz dzisiejszych czasów, gwarancja uszanowania spojrzenia wszystkich stron, dotknięcie wrażliwości, która wielu twardogłowym – z różnych stron – jest obca.
Ważne jest jednak, aby duet taki był zgrany, najlepiej aby się znał i szanował wzajemnie swoją wiedzę i umiejętności. Dzięki przyjaźni osiąga się więcej.

4. Tylko, czy znajdą się „szaleńcy” chcący wejść do naszego „gniazda os”?
To pytanie dostarcza mi najwięcej problemów. Sytuację w środowisku mamy trudną, ścierają się ze sobą różne grupy zawodowe, różne spojrzenia na rozwój polskiego kina, a jeszcze do tego dochodzi polityka.

Mimo wszystko, jestem dobrej myśli. W Europie pracuje wielu znakomitych specjalistów, badaczy, filmoznawców, oceniających i opisujących nasze kino. Mam takie wewnętrzne przeczucie, że to ludzie odważni, którzy nie muszą schlebiać gustom, podejmować gier środowiskowych i którzy uczciwie ocenią nasze dokonania.

Takich ludzi potrzebujemy, by w ogóle myśleć o zmianach w polskim kinie. Trochę naiwne to moje myślenie? Może i tak, ale staram się na to spojrzeć z boku, na chłodno, szukając pomysłu na stworzenie wybitnego festiwalu reprezentującego polskie kino. Bo Gdynia musi być ciągle najważniejszym miejscem prezentującym polskie kino, nie bójmy się prezentacji nawet 25 filmów w konkursie, nie bójmy się 10-dniowego festiwalu. Mamy świetne filmy, jest się czym chwalić na świecie. Otwórzmy ten festiwal na branżowego widza spoza Polski, niech ma on tutaj pole do pracy, niech chłonie i poznaje nasze kino. I niech zabierze ze sobą do domu przeświadczenie o wysokiej jakości naszych propozycji, o naszej legendarnej gościnności i profesjonalizmie. To otwiera wiele perspektyw na przyszłość.

1 komentarz:

  1. 1.Kto miałby wybrać dyrektora artystycznego?
    2. Czy dyrektor z zagranicy zna polskie kino?
    3. Taki wybór nie zagwarantuje, że owy dyrektor może być z "czyjegoś pokecenia".

    OdpowiedzUsuń