Środowisko filmowe w naszym kraju
jest zgodne. Potrzebny jest powrót funkcji dyrektora artystycznego na Festiwalu
Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Same chęci to jednak za mało. Aby powrót
tej funkcji pozytywnie odbił się na przyszłości festiwalu, a co za tym idzie
całego środowiska filmowego w naszym kraju, trzeba podjąć kilka bardzo ważnych
i zapewne bolesnych decyzji. Czy liczne organizacje zaproszone do rozmowy o
festiwalu, będą w stanie się porozumieć? Gdzie szukać pomysłu na dyrektora
artystycznego? Oto w kilku zdaniach moja propozycja.
Tegoroczny festiwal w Gdyni był
pod wieloma względami szczególny. Najpierw był skandal dotyczący selekcji
filmów do konkursu głównego. Potem już w trakcie festiwalu jeden z producentów próbował
wycofać swój film z konkursu, co spotkało się ze sporym sprzeciwem i ogromnym
zamieszaniem. Doszło też do medialnej wymiany nieuprzejmości w gronie
organizatorów festiwalu, co tylko zaostrzyło napięcie. Dość zachowawczy i
bezpieczny werdykt jury w konkursie głównym, także wiele powiedział nam o festiwalu
i jego obecnym statusie. Podczas gali nie brakowało mocnych deklaracji
politycznych, czuć było ogromny smutek i zniechęcenie. I jeszcze niemal w tym
samym czasie zamknięto państwowe studia filmowe, bez większej troski o ich spuściznę
i bez jasnej wizji na przyszłość. Wszystko to nie wpływa dobrze na obraz
polskiego kina, tak w kraju jak i na świecie. W krótkim czasie grozi nam
zaprzepaszczenie wielu lat ciężkiej pracy, które przyniosły jakość i sukces.
Każdy rozsądny przedstawiciel polskiej kinematografii zdaje sobie z tego sprawę.
Potrzebna jest reforma w polskim kinie i dobrze jest ją zacząć od Festiwalu
Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Trzeba bowiem zmienić myślenie i
zdecydowanie otworzyć głowy na niestandardowe i odważne pomysły.
Na festiwalu w Gdyni doszło do
pierwszych rozmów o konieczności wprowadzenia zmian dotyczących tego
wydarzenia. Swoje postulaty przedstawiła Gildia Reżyserów Polskich i
Stowarzyszenie Filmowców Polskich. Zmiany popierają Polski Instytut Sztuki
Filmowej i główni gracze w Komitecie Organizacyjnym festiwalu.
Prezes SFP Jacek Bromski wysłał
do organizacji filmowych w Polsce zaproszenie do współpracy przy budowie nowego
kształtu festiwalu w Gdyni. W najbliższych tygodniach Dyrektor Festiwalu Leszek
Kopeć oraz członkowie Komitetu Organizacyjnego przeprowadzą konsultacje z
przedstawicielami branżowych organizacji zrzeszających polskich filmowców.
Wszystkie te prace doprowadzić mają do stworzenia nowego, przejrzystego i
godnego zaufania Regulaminu Festiwalu. Jak napisał Dyrektor FPFF Leszek Kopeć: Zmiany są potrzebne i ten pogląd łączy chyba
wszystkich, którzy dotąd zabrali głos w sprawie przyszłości Festiwalu. Rzecz w
tym, jak te zmiany przeprowadzić, by faktycznie gwarantowały one przejrzysty
podział kompetencji i odpowiedzialności oraz niezawisłość artystycznych
wyborów, selekcyjnych i jurorskich.
Najpierw dyrektor artystyczny, a
nawet…
Dróg do stworzenia wiarygodnej roli
dyrektora artystycznego festiwalu w Gdyni jest wiele. Nie ukrywam, że
najbliższy jest mi model reprezentowany przed laty przez Michała Chacińskiego.
Za jego czasów wybór filmów i kształt festiwalu uznać można było za niezależny
i autorski, odważny i bezkompromisowy. Przyniosło to jednak także spore
problemy. Chaciński do dziś nie jest lubiany przez tych wszystkich
przedstawicieli polskiego kina, których „uraził” swoim podejściem do selekcji i
niezawisłością dokonanych wyborów. Wiele dużych nazwisk i drogich filmów nie
trafiło do konkursu, co uznano za niemal „zdradę” i do dziś taki obraz selekcji
budzi strach w oczach wielu twórców.
Przed Chacińskim obraz selekcji
festiwalu w Gdyni był inny, inny był też obraz polskiego kina. Pamiętam te
czasy, jako kompromisowe i bardzo bezpieczne dla festiwalu. Pojawiały się tam
zasadniczo wszystkie liczące się polskie filmy, ale festiwal nie miał
charakteru. Nie wyobrażam sobie powrotu do takiego stanu rzeczy.
Jeśli polskie kino ma się liczyć
na świecie i nie jest tworzone tylko, by zaspokoić ambicje rodzimych
producentów i decydentów, to musi z kinem światowym nawiązać „rozmowę”, a nawet
(WIERZĘ W TO) nadać kinu światowemu ton, kierunek, być jedną z liczących się
kinematografii. Mamy potencjał, ludzi, mamy zaplecze, żyjemy w niezwykłych
czasach, w niezwykłym miejscu na mapie świata. Wszystko sprzyja takiemu
myśleniu. Sięgnijmy dalej…
Mam więc pomysł na funkcję
dyrektora artystycznego. Wiem na pewno, że musi to być niezależne stanowisko, musi
być to człowiek o nieposzlakowanej opinii i zdecydowanie nie może być to osoba związana
personalnie i osobiście/prywatnie/towarzysko z kluczowymi graczami
zarządzającymi polskim kinem.
Mojego kandydata na dyrektora
artystycznego nie można szukać w kręgu osób ściśle związanych z Polskim Instytutem
Sztuki Filmowej, Stowarzyszeniem Filmowców Polskich czy Ministerstwem Kultury.
Niezależny ekspert nie może pracować pod dyktando lub przy bezpośrednim
wsparciu ścisłych kierowniczych organów reprezentujących te organizacje.
Funkcja ta musi być oddana w ręce osób, które patrzą obiektywnie i odważnie na
polskie kino, które potrafią podjąć bezkompromisowe decyzje, trzymać się swoich
niezależnych wyborów, unikać układów, kolegów i wpływów. JAK TO OSIĄGNĄĆ?
Funkcję DYREKTORA ARTYSTYCZNEGO festiwalu proponuję oddać W RĘCE DWÓJKI
OSÓB, KOBIETY I MĘŻCZYZNY, duetu niezależnych ekspertów, którzy NIE POCHODZĄ Z
POLSKI i z naszego kręgu zależności branżowych.
Tylko w ten sposób uniknąć można
posądzenia o naciski i zależności. Kandydat pochodzący z naszego kraju będzie
zapewne obarczony takim bagażem doświadczeń i znajomości. I prowadzić to będzie
do podejrzeń, niezdrowych emocji, sporów. Czyli nic się nie zmieni, albo zmiany
będą tylko pozorowane.
Rozwinę ten pomysł:
1. Pierwszy i podstawowy zarzut dotyczyć będzie tego, że polskie kino i
festiwal „narodowy” kształtować mają osoby z zagranicy.
Odpowiadam: dyrektorzy z
zagranicy nie mogą być oczywiście przypadkowi i nie myślę tutaj o ściągnięciu
do nas selekcjonerów z USA, którzy bezstronnie ocenią nasze propozycje. To nie
jest ta droga.
Jeśli szukałbym dyrektorów
artystycznych spoza Polski, to rozejrzałbym się wśród europejskich specjalistów
z naszego regionu, doskonale orientujących się w sytuacji polskiego kina,
znających nasze osiągnięcia, obserwujących stale i od lat nasze dokonania i w
dodatku znających się na kinie naszego kontynentu, a w szczególności specyfice
filmów z Europy Środkowo-Wschodniej.
Takich specjalistów jest na rynku
międzynarodowym wielu. Pracują oni przy największych festiwalach w naszym
regionie i na naszym kontynencie. Konsultacje środowiskowe i rozmowy z osobami,
które w branży festiwalowej siedzą bardzo mocno, zapewne pozwoliłyby wytypować
kilkoro kandydatów.
Gdyby ta propozycja była zbyt
radykalna, proponowałbym wdrożyć „pomysł minimum”. Dwójka dyrektorów, jeden z
Polski, jeden z zagranicy. Ciągle kobieta i mężczyzna.
Każdy z tych pomysłów wymaga
oczywiście wprowadzenia szerokiego grona konsultantów i gremium niezależnych
ekspertów. Najlepiej anonimowych, pracujących bez nacisku, przekazujących swoje
oceny do dyrektorów. Wypracowanie takiego mechanizmu nie powinno być trudne.
2. Selekcja
Proces selekcji festiwalu musi
być bardzo długi i bardzo pracochłonny. Fakt! Ale jak reforma, to reforma!
Budowę konkursu głównego i innych
kluczowych sekcji widzę jako pracę kilkorga osób i duże międzynarodowe
spotkanie mające na celu wytypowanie filmów do udziału w festiwalu. Rozmowy,
dyskusje, wymiana poglądów. Oglądanie filmów w odosobnieniu, TYLKO NA DUŻYM
EKRANIE nawet po kilka razy. I rozmowy, rozmowy, rozmowy…
Efekt tych prac nie podlega
ŻADNYM ZMIANOM. Konkurs jest święty i prezentuje jedynie wartościowe propozycje
polskiej kinematografii. Liczy się wartość artystyczna (takie pojawiają się też
w kinie komercyjnym i rozrywkowym), a nie budżet, nazwiska twórców czy
polityczno-patriotyczna konieczność.
3. Duety złożone z kobiety i mężczyzny kierują kilkoma festiwalami.
Taki duet zmieniał będzie wkrótce festiwal w Berlinie. Ja w takim modelu
pracuję przy festiwalu CINERGIA w Łodzi i bardzo sobie go chwalę. To obraz
dzisiejszych czasów, gwarancja uszanowania spojrzenia wszystkich stron,
dotknięcie wrażliwości, która wielu twardogłowym – z różnych stron – jest obca.
Ważne jest jednak, aby duet taki był
zgrany, najlepiej aby się znał i szanował wzajemnie swoją wiedzę i umiejętności.
Dzięki przyjaźni osiąga się więcej.
4. Tylko, czy znajdą się „szaleńcy” chcący wejść do naszego „gniazda os”?
To pytanie dostarcza mi najwięcej
problemów. Sytuację w środowisku mamy trudną, ścierają się ze sobą różne grupy
zawodowe, różne spojrzenia na rozwój polskiego kina, a jeszcze do tego dochodzi
polityka.
Mimo wszystko, jestem dobrej
myśli. W Europie pracuje wielu znakomitych specjalistów, badaczy, filmoznawców,
oceniających i opisujących nasze kino. Mam takie wewnętrzne przeczucie, że to
ludzie odważni, którzy nie muszą schlebiać gustom, podejmować gier
środowiskowych i którzy uczciwie ocenią nasze dokonania.
Takich ludzi potrzebujemy, by w
ogóle myśleć o zmianach w polskim kinie. Trochę naiwne to moje myślenie? Może i
tak, ale staram się na to spojrzeć z boku, na chłodno, szukając pomysłu na
stworzenie wybitnego festiwalu reprezentującego polskie kino. Bo Gdynia musi
być ciągle najważniejszym miejscem prezentującym polskie kino, nie bójmy się
prezentacji nawet 25 filmów w konkursie, nie bójmy się 10-dniowego festiwalu.
Mamy świetne filmy, jest się czym chwalić na świecie. Otwórzmy ten festiwal na
branżowego widza spoza Polski, niech ma on tutaj pole do pracy, niech chłonie i
poznaje nasze kino. I niech zabierze ze sobą do domu przeświadczenie o wysokiej
jakości naszych propozycji, o naszej legendarnej gościnności i profesjonalizmie.
To otwiera wiele perspektyw na przyszłość.
1.Kto miałby wybrać dyrektora artystycznego?
OdpowiedzUsuń2. Czy dyrektor z zagranicy zna polskie kino?
3. Taki wybór nie zagwarantuje, że owy dyrektor może być z "czyjegoś pokecenia".