„Boże ciało” w reżyserii Jana Komasy
podbija polskie kina, ale obok zainteresowania filmem idą też kłopoty.
Pierwowzór postaci, która posłużyła do opowiedzenia historii fałszywego
księdza, poczuł się oszukany. Na filmowców spadło wiele gorzkich uwag. Głos w
sprawie zabrał więc producent, reżyser i scenarzysta.
27-letni Patryk, pierwowzór
głównego bohatera „Bożego ciała” powiedział w rozmowie z NaTemat.pl: Uważam, że przed zdjęciami ktoś powinien się
chyba do mnie udać z pytaniem, czy może coś takiego zrobić. Nikt tego nie
zrobił. I nie chodziło mi o żadne pieniądze. Chodziło o czyste sumienie.
Przecież gdyby nie ja, to tego filmu by nie było. […]Poczułem się oszukany.
Już sześć lat temu scenarzysta [Mateusz
Pacewicz — przyp. red.] przeprowadzał ze
mną rozmowę potrzebną do pracy na studia. Tak mi powiedział, a ja byłem młody i
się zgodziłem. Potem w "Wyborczej" pojawił się artykuł o mnie ze
zmienionym imieniem — "Kamil, który księdza udawał", a później ten
człowiek wydał jeszcze książkę "Kazanie na dole".
Podobno pan Patryk zastanawia się
nad złożeniem pozwu, otrzymał też propozycję wzięcia udziału w filmie
dokumentalnym na swój temat.
Do sprawy odnieśli się producent
filmu „Boże ciało” oraz jego scenarzysta:
W nawiązaniu do ostatnich
doniesień medialnych, w imieniu Aurum Film informuję, że jesteśmy w kontakcie z
Panem Patrykiem – rozmawialiśmy z nim i wyjaśniliśmy sobie pojawiające się w
mediach informacje i pozostajemy w dobrych relacjach. Nie chcieliśmy nigdy
angażować go do promocji filmu i nie powoływaliśmy się na jego nazwisko, gdyż
„Boże Ciało” nie jest oparte na historii jego życia, lecz jedynie luźno
inspirowane różnymi przypadkami fałszywych księży.
Informacje na ww. temat znalazły
się zresztą w samym filmie, gdzie podkreślamy w napisach końcowych, że opisana
historia jest fikcyjna, mimo inspiracji prawdziwymi wydarzeniami. Wiadomo zaś,
że tego typu opowiadanie filmowe ma kompletnie inny charakter niż film oparty
na faktach. Zdumiewa mnie, że obiektywne media zignorowały te informacje i nie
skontaktowały się z twórcami, ani producentami w tej sprawie. Ubolewam też nad
tym, że w pogoni za ciekawym newsem można wywlec na wierzch trudną i złożoną
historię prawdziwego człowieka i zbudować na niej skandal, krzywdząc przy
okazji twórców wartościowego filmu.
Leszek Bodzak, producent filmu
Przed rozpoczęciem pracy nad
filmem udokumentowaliśmy i przeanalizowaliśmy kilka historii o fałszywych
duszpasterzach – między innymi tę, którą
Mateusz opisał w swoich tekstach reporterskich „Kamil, który księdza udawał”
oraz „Kazanie na dole”.
Żadna z historii fałszywych
duszpasterzy nie stanowiła jednak materiału na film fabularny, który rządzi się
swoimi prawami: powinien być wielowymiarowy, wielowątkowy i spójny
dramaturgicznie. Dlatego zdecydowaliśmy się odejść od faktografii na rzecz
fikcji. Poza centralnym motywem udawania księdza – sytuacji, która zdarza się w
Polsce regularnie „Boże Ciało” ukazuje całkowicie fikcyjne postaci i wątki,
takie jak: realia zakładu poprawczego, kryminalna przeszłość bohatera, relacje
społeczne prowincjonalnego miasteczka, konflikt spowodowany przez wypadek
samochodowy, romans bohatera z miejscową dziewczyną, jego relacje z kapelanem,
innymi wychowankami poprawczaka, kościelną, proboszczem, etc.
Inspirowaliśmy się w pracy nad
filmem wieloma dziełami fikcyjnymi i reporterskimi. Zdecydowaliśmy się zachować
formułę filmu „zainspirowanego prawdziwymi wydarzeniami”, ponieważ za naszą
pracą stała potężna dokumentacja. Twierdzenie jednak, że film ukazuje historię
konkretnej osoby jest nieprawdziwe.
Mateusz Pacewicz, scenarzysta
filmu i Jan Komasa, reżyser filmu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz