„Gazeta Wyborcza” zamieściła wywiad z reżyserem filmu, który powstaje na podstawie „Malowanego ptaka” Jerzego Kosińskiego. Twórca mówi o tym, że Polski Instytut Sztuki Filmowej dwukrotnie odrzucił wniosek o dofinansowanie projektu. Czy stoi za tym sytuacja polityczna w kraju, a może względy artystyczne? Udało mi się co nieco dowiedzieć w tym temacie.
„Malowany ptak” to mocna i kontrowersyjna książka, która nie
podoba się wielu Polakom dostrzegającym w niej niesprawiedliwą ocenę polskiej
wsi podczas drugiej wojny światowej. Mały bohater żydowskiego pochodzenia
przemierza prowincję, gdzieś na wschodzie naszego kraju, doświadczając wielu
krzywd od przypadkowo spotkanych ludzi. Świat odmalowany przez Kosińskiego jest
wstrząsający, a książka przez wiele lat była w naszym kraju zakazana i do dziś
budzi skraje emocje. Jaki więc będzie film na jej podstawie?
Wywiad z reżyserem filmu Václavem Marhoulem w „GazecieWyborczej” nieco przybliża projekt. Czego się dowiadujemy:
- powieść Kosińskiego bardzo dotknęła tego twórcę
- jest to dla niego uniwersalna opowieść „o walce ciemności
ze światłem, o dobru i złu, wierze i religii oraz o wielu innych
przeciwieństwach”
- praca z takim tematem to dla reżysera i każdego innego
twórcy „wyzwanie życia”
- film będzie czarno-biały i wzmocni linię narracyjną, a
nakręcenie go w kolorze byłoby katastrofą
- dla reżysera ta książka nie jest opowieścią środkowoeuropejską
ani wschodnioeuropejską, to uniwersalny drama
- powstało 17 wersji scenariusza, a ich napisanie zajęło
twórcy trzy lata
- jak mówi reżyser: „w scenariuszu wiele rzeczy zmieniłem,
wiele wyrzuciłem, trochę połączyłem. A także, oczywiście, trochę dopisałem”
- pierwszy klaps padł 23 marca tego roku. Ostatni padnie w
przyszłym roku w czerwcu, w Świebodzicach
- film wejdzie do czeskich kin we wrześniu 2019 roku
- I jak mówi reżyser: „ze swoim polskim koproducentem
Staszkiem Dziedzicem dwa razy składaliśmy wniosek do PISF-u. Dwukrotnie nam
odmówiono”.
I na tym wywiad się zakończył. „Gazeta Wyborcza” tym ostrym
stwierdzeniem zatytułowała wywiad i tak go też promuje. Już na początku
podkreślane jest, że „Malowany ptak” to tylko czesko-słowacko-ukraińska
koprodukcja, choć na dole jest mowa o polskim koproducencie, a wcześniej o
polskim aktorze w obsadzie i polskich plenerach. Czy rzeczywiście polskiego
wkładu nie ma? Czy za odmową dofinansowania przez PISF kryją się przesłanki
polityczne, a może spisek? Popatrzmy…
Faktem jest, że film dwukrotnie nie zyskał uznania komisji
eksperckich w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej, ale patrząc na daty sesji, w
których odrzucano wnioski o dotację, dowiadujemy się więcej o historii tego projektu.
Po raz pierwszy „Malowanego ptaka” odrzucono podczas sesji 3/2014, w której
liderami komisji byli m.in. Jerzy Skolimowski, Sławomir Fabicki, Anna Kazejak. Eksperci uznali projekt wtedy za
przeciętny, że nie rokuje powstania udanego filmu. Podkreślano także m.in.
niewystarczający udział strony polskiej w projekcie, który miał być koprodukcją
międzynarodową.
Po raz drugi projekt poległ w sesji 1/2016 w programie operacyjnym poświęconym
koprodukcjom mniejszościowym, którego liderem był Andrzej Jakimowski. Polski koproducent (Film Produkcja Sp. z o.o.) ubiegał się o 2 000 000 zł, co miało stanowić
8,61% całego budżetu produkcji. Eksperci nie rekomendowali przyznania
dofinansowania dla tego projektu. W ich ocenie zaprezentowany scenariusz filmu,
jednowymiarowy i dość staromodny, a także osoba reżysera i jego dorobek nie
gwarantowały w ocenie ekspertów powstania udanego filmu. Z kolei w ekspertyzie ekonomicznej zwrócono
m.in. uwagę, że przedstawiony budżet wydawał się zawyżony, podobnie jak liczba
zaplanowanych dni zdjęciowych, zwłaszcza wobec planowanego kameralnego
charakteru całej historii.
***
I jak widać wizja i kształt filmowej
ekranizacji „Malowanego ptaka” nie spodobały się ekspertom, którzy albo
widzieli to inaczej, albo nie dostrzegali w projekcie znaczących wartości. Mam
tylko nadzieję, że projekt ten nie okazał się dla komisji zbyt kontrowersyjny. By
dowiedzieć się, czy przypadkiem nie popełniono błędu, będziemy musieli poczekać
do premiery filmu. Wielu znaczących twórców, w swojej eksperckiej karierze w
PISF odrzucało liczne projekty, które gdy powstały bez wsparcia PISF, okazywały
się artystycznymi wydarzeniami (spotkało to m.in. „Noc Walpurgi”). Trzeba jednak
pamiętać, że „papier” to jedno, a materia filmowa, to rzecz zdecydowanie
odmienna. I ŻE NIE MA LUDZI NIEOMYLNYCH.
***
Powieść Kosińskiego wydaje się karkołomnym przedsięwzięciem
filmowym, wizja czeskiego reżysera jest odważna, prezentowane zdjęcia z planu
są bardzo plastyczne, kierunek filmu trudny do przewidzenia. Mimo jednak tych
wszystkich wątpliwości bardzo mocno trzymam kciuki za tę produkcję. Należę
bowiem do osób, na których proza Jerzego Kosińskiego wywarła wielkie wrażenie.
Temat będę obserwował, czekam na rozwój wypadków i będę o
nich informował na blogu.
(Aktualizacja tekstu 11 lipca)
(Aktualizacja tekstu 11 lipca)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz