[BOX OFFICE] Weekend związany ze świętem 4 lipca w USA to corocznie
premiery najważniejszych filmów letniego sezonu. W tym roku familijny „BFG”
Stevena Spielberga mierzył się z nową wersją „Tarzana”. Wśród premier najlepiej
wypadła jednak trzecia część przeciętnego horroru, a wszystkich pogodziła Dory.
Weekend w USA trwa, bo święto uzyskania niepodległości będzie
obchodzone jutro. Tymczasem w kinach nie brakuje premier, choć trudno o nich
pisać, że są wielkimi przebojami. I nie wiadomo, kto poległ bardziej.
Spośród trzech znaczących premier najlepiej poradził sobie
film „Tarzan: Legenda”, który w trzy dni przyniósł 38,1 mln dolarów i zajął 2
miejsce. Nie najgorzej i więcej niż się spodziewano, ale na tle budżetu o
wysokości 180 mln dolarów, wynik jest jednak rozczarowujący. Na rynkach
międzynarodowych wpływy wyniosły dodatkowe 18,8 mln dolarów. To kolejny
niepotrzebny w tym roku powrót do znanego tematu. Warner Bros. i twórca kilku
ostatnich filmów o Harrym Potterze nie zaproponowali niczego świeżego i
oryginalnego, nakręcili film widowiskowy, ale kompletnie dziś niepotrzebny. Nie
jest to stracony seans, ale do cudownej i świeżej „Księgi dżungli” nowemu „Tarzanowi”
bardzo daleko.
Na trzecim miejscu kolejna nowość, „Noc oczyszczenia: Czas
wyboru”, przeciętny horror, który od kilku lat bardzo się podoba widzom na
świecie. To już trzecia odsłona i wygląda na to, że twórcy otwierają szampany.
Kosztujący 10 mln dolarów film, w trzy dni przyniósł 30 mln dolarów wpływów. Pierwszy
film w 2013 roku przyniósł na starcie 35,1 mln dolarów, a druga część w 2014
roku 29,8 mln dolarów. Ogromny sukces i kolejny sygnał dla Hollywood, że wysoki
budżet wcale dziś nie musi przyciągać widzów do kin. Ten film to dowód, że
niektóre sequele trzymają się dobrze.
Dowodem na to „BFG. Bardzo Fajny Gigant”, najnowszy film
Stevena Spielberga. Wielki reżyser zaproponował powrót do bajkowej konwencji,
mało tego, do stylu filmów sprzed wielu lat i chyba nie dla dzisiejszych
widzów. Mimo ogromnego uroku, film niestety nie należy do szczytowych osiągnięć
reżysera i raczej nie przyciągnie tłumów do kin. W USA zanotowano poważną
wpadkę. Kosztujący 140 mln dolarów film, przyniósł w trzy dni 19,6 mln dolarów.
Ciekawe, jak pójdzie filmowi na rynkach międzynarodowych.
„BFG” to pierwszy film nakręcony przez Spielberga dla
Disneya i zapewne studio nie jest zachwycone. Na pewno jednak nie narzeka na
tegoroczną swoją pozycję. Na pierwszym miejscu box office’u w USA, trzeci
weekend w rzędu, znajduje się animacja „Gdzie jest Dory”. Po spadku, który
sięgnął 42 procent wpływy w weekend wyniosły 41,9 mln dolarów i w sumie film
uzbierał za oceanem imponujące 372 mln dolarów. Nie ma wątpliwości, że
popularność Dory wpłynęła na sytuację Bardzo Fajnego Giganta. Globalnie „Gdzie
jest Dory” uzbierała już 538 mln dolarów i jest 5 w historii najpopularniejszą
animacją.
Drugi weekend dla sequela „Dnia niepodległości” potwierdził
jego tragiczną sytuację. Wpływy spadły o 60 procent i wyniosły 16,5 mln dolarów.
W sumie w USA wpływy wynoszą 76,3 mln dolarów.
Dobrze radzi sobie komedia „Agent i pół”, która straciła w
drugi weekend jedynie 32 procent i w USA uzbierała już 91,8 mln dolarów. Z
rynkami na świecie wpływy wynoszą 122 mln dolarów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz