Plakat filmu "Smoleńsk" |
Wokół filmu „Smoleńsk” zapanowała
cisza, ale już wkrótce dyskusje odżyją na nowo. Lada dzień oficjalnie mamy
poznać datę premiery tego przedsięwzięcia. Dobrze poinformowane źródła już
wiedzą kiedy zobaczymy film.
Na razie to wiadomość
nieoficjalna i już w mediach krążąca. „Smoleńsk” wejdzie do polskich kin we
wrześniu, a do podjęcia została podobno decyzja kiedy to się wydarzy dokładnie.
Spójrzmy na kalendarz premier wrześniowych, który sporo mówi w tej sprawie.
Jeśli wrzesień, to kiedy?
Warto zobaczyć na ważne
historyczne daty związane z naszym krajem. Nasuwają się takie dwie: 1 września
i 17 września. Ta pierwsza, kiedy szkoły dopiero startują nie wydaje się
najlepsza. Wszyscy żyją jeszcze wakacjami i byłoby szaleństwem wyciągać
dzieciaki do kin w tym okresie. Pozostaje znacznie ciekawsza druga data, gdzie
premierowy piątek przypada na 16 września. Atak ZSRR na Polskę z września 1939
roku bardziej odpowiada retoryce wypowiadanej przez środowiska widzące zamach w
katastrofie w Smoleńsku.
Jest jeszcze jeden bardzo ważny
aspekt stojący za datą 16 września. Dwa tygodnie później w kinach pojawi się
film „Ostatnia rodzina”, którego dystrybutorem jest ta sama firma (Kino Świat).
Oba tytuły nie będą dla siebie konkurencją, ale może lepiej nie odbierać sobie
widzów oglądających polskie kino?
A jakie minusy?
16 września do kin wchodzi inny
polski film. To będzie thriller zatytułowany „Sługi Boże”, ale to raczej ta
produkcja powinna obawiać się „Smoleńska”, a nie na odwrót. Z drugiej strony „Sługi
Boże” mogą być ciekawą alternatywą dla filmu Antoniego Krauze.
„Smoleńsk” na festiwalu w Gdyni?
Zastanawiająca jest sytuacja „Smoleńska”
związana z festiwalem w Gdyni, który startuje 19 września. Jego dyrekcja i rada
programowa będą mieli zapewne spory „orzech do zgryzienia” i nurtujące dziś
mnie bardzo pytanie CO Z NIM ZROBIĆ? Przy odrobinie szczęścia i po korektach
pierwszej wersji montażowej, może być to udany thriller („political fiction”?),
a wtedy festiwal w Gdyni może przyjąć film z otwartymi ramionami. Jeśli zaś
będzie to nieudane kino, to czy będzie można sobie pozwolić na
niezakwalifikowanie „Smoleńska” na festiwal? Będą naciski, liczne pytania,
wiele wątpliwości, intrygi, teorie spiskowe, narzekania obu stron barykady
politycznej... Miodzio! Może lepiej dla wielu, gdyby jednak film nie był
jeszcze gotowy? Jego jakość łatwo będzie ocenić, nawet bez złośliwości i
wypatrywania politycznych powiązań.
Podsumowując
W oczekiwaniu na oficjalną datę
premiery filmu „Smoleńsk” najważniejsze jest, by produkcja ta była po prostu
dobrym kinem. Widzowie wersji roboczej nie pozostawiają złudzeń, ale przez
kilka ostatnich miesięcy mogło się z filmem wydarzyć coś dobrego.
Co by jednak nie powstało, czeka
nas medialne filmowe wydarzenie, na które – w jakiś dziwny sposób – bardzo się
cieszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz