W wieku 68 lat zmarł amerykański aktor Powers Boothe, postać charakterystyczna, często odgrywający role czarnych charakterów. Kilka jego występów było bardzo udanych.
Nie pamiętam dokładnie kiedy spotkałem go po raz pierwszy na
ekranie, ale mam wrażenie, że był to „Szmaragdowy las” Johna Boormana z 1985
roku, ale chwilę wcześniej pojawił się także w „Czerwonym świcie”. To były moje
pierwsze doświadczenia z tym aktorem, o charakterystycznej twarzy, trudnej do
zapomnienia. Na przestrzeni trwającej 40 lat kariery (IMDB pierwszy występ
datuje na 1977 rok) Powers Boothe zagrał w wielu znaczących produkcjach, w
których kilkukrotnie błysnął. Tak było chociażby w udanym westernie „Tombstone”,
gdzie zagrał główny czarny charakter. Zauważony został jednak już wcześniej w
dokumentalnej fabule CBS zatytułowanej „Guyana Tragedy: The Story of Jim Jones”,
gdzie wcielił się w postać kaznodziei, doprowadzającego do śmierci prawie 1000
osób. Rola ta przyniosła mu nagrodę Emmy.
Pojawił się też w filmach: „Huragan ognia”, „Błękit nieba”, „Nagła
śmierć”, „Nixon”, „Con Air”, „Droga przez piekło”, „Siła i honor”, „Ręka Boga”,
„Avengers”. Na pewno będzie pamiętany dzięki roli Senatora Roarka w „Sin City:
Mieście grzechu”.
Nie unikał telewizji, w której odniósł sukces występując w
serialu „Deadwood”, ale też w „24” gdzie najpierw był wiceprezydentem, by w
końcu skończyć jako prezydent w filmie telewizyjnym z tego cyklu. Dobrze
zaprezentował się także w „Hatfields & McCoys: Wojna klanów”, „Nasvhille” a
jedna z jego ostatnich prac to rola Gideona Malicka w serialu „Agenci
T.A.R.C.Z.Y.”.
Powers Boothe pochodził z Teksasu, z małego miasteczka i był
najmłodszym z trzech synów rolnika dzierżawiącego gospodarstwo. Podczas
studiowania na Texas State University odkrył aktorstwo oraz poznał miłość
swojego życia, Pam, z którą pobrali się w 1969 roku i mieli dwoje dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz