[SEZON NAGRÓD 2016/2017] Złote Globy 2017 przebiegały bez większych sensacji, ale niespodzianek nie brakowało. Pobito historyczny rekord tej nagrody, są też przegrani w tym roku, nie zabrakło politycznych wypowiedzi wprost i tych nieco bardziej zakamuflowanych. Gala na żywo nie była prezentowana w naszym kraju. Zapraszam więc do obejrzenia jej fragmentów.
Gala fantastycznie rozpoczęła się
od filmiku z udziałem Jimmy’ego Fallona oraz gwiazd produkcji nominowanych w tym roku do Złotych Globów.
Szczególnie fajnie wypadają gwiazdy „Westworld” i „Stranger Things”.
„La La Land” pobił rekord w
liczbie zdobytych Złotych Globów podczas jednej uroczystości. Musical otrzymał
ich siedem, w kategoriach: Najlepszy Musical/Komedia, Aktorka i Aktor w
Musicalu/Komedii (Emma Stone i Ryan Gosling), Reżyseria, Scenariusz (obie dla
31-letniego Damiena Chazelle’a), Piosenka, Muzyka (obie dla Justina Hurwitza +
kolegów od piosenki). Poprzedni rekord należał do filmów „Lot nad kukułczym
gniazdem” i „Midnight Express”, które otrzymały po sześć nagród.
„La La Land” wygrał Złote Globy
we wszystkich kategoriach, w których był nominowany. A skoro ten film zgarnął
wszystkie nagrody w kategorii doceniającej musicale i komedie to przegranymi
zostały m.in. „Deadpool” i „Boska Florence”.
„La La Land” miał bardzo
ułatwioną drogę do wygranej, bowiem żaden inny film nie wzbudził takich emocji
w sezonie nagród. „Deadpool” zdobył tytuł najszerzej dyskutowanego filmu w w
mediach społecznościowych, ale to ciągle „tylko” komiksowa produkcja. Mimo tej
wygranej „La La Land”, choć dziś jest faworytem Oscarów, nie będzie miał wcale
ułatwionej drogi do tej nagrody. W grze jest bowiem „Moonlight”, a jego
notowania znacznie poszybowały w górę.
I właśnie finał wieczoru należał
do skromnego „Moonlight”. Mimo przegranej w większości kategorii (bolesny brak
nagrody za role drugoplanowe), film ten triumfował w ostatniej i najważniejszej
zdobywając Złoty Glob dla najlepszego dramatu. Ta nagroda zaskoczyła nawet
samych twórców.
Niskobudżetowy „Moonlight”
kosztował jedynie 5 milionów dolarów i można założyć, że był najtańszym w
historii filmem docenionym Złotym Globem w tej kategorii. Swoje nazwisko dał
produkcji i producentem wykonawczym filmu został m.in. Brad Pitt, ale za
produkcję odpowiadała Adele Romanski.
Swój pierwszy Złoty Glob w
wieloletniej karierze otrzymała Isabelle Huppert. To wielkie uznanie dla jej
dorobku i nadrobienie sporej zaległości. Cieszy się też Europa! Było coś
symbolicznego w tym, że przedstawiając podczas gali aktorkę Leonardo DiCaprio
nieprawidłowo wymówił jej nazwisko – czym wywołał uśmiech na twarzy samej
laureatki. Warto jednak pamiętać, że był czas, gdy Huppert walczyła o miejsce w
Hollywood, ale skończyło się jedynie na kilku dobrych filmach.
Największa niespodzianka
tegorocznej gali jest udziałem Aarona Taylora-Johnsona nagrodzonego za rolę
drugoplanową w filmie „Zwierzęta nocy”. Wśród pokonany znalazł się bowiem
zdecydowany faworyt tej kategorii Mahershala Ali występujący w „Moonlight”.
Niekoniecznie sytuacja ta powtórzy się podczas Oscarów. Taylor-Johnson nie
otrzymał bowiem nominacji do nagrody Gildii Aktorów Ekranowych, a to właśnie
one najczęściej trafnie wskazuje oscarowe nominacje. Czas pokaże czy Glob
pomoże aktorowi powalczyć o Oscara. Przed rokiem Sylvester Stallone choć
otrzymał Glob to nominacji nie zdobył.
Wśród filmów, które nie zdobyły
żadnej nagrody znalazły się m.in.: „Przełęcz ocalonych”, „Aż do piekła”, „Lion.
Droga do domu” i wszystkie poza „La La Land” Komedie i Musicale.
Na gali pojawił się młodziutki
odtwórca jednej z głównych ról w filmie „Lion. Droga do domu”, kilkuletni Sunny
Pawar. Kilka miesięcy temu chłopiec i jego ojciec nie otrzymali zgody rządu USA
na wjazd do tego kraju. Na Złotych Globach na scenie Sunny Pawar pojawił się
wspólnie z Devem Patelem.
W czasie gali oddano hołd zmarłym
niedawno w odstępie jednego dnia Carrie Fisher i Debbie Reynolds, dwóm wielkim
gwiazdom Hollywood.
Zdobywczyni nagrody za
całokształt twórczości Meryl Streep została w bogatej przemowie zapowiedziana
przez Violę Davis, a potem pojawił się znakomicie zmontowany filmik z najsłynniejszymi
rolami laureatki Nagrody im. Cecile’a B. DeMille’a.
Meryl Streep dała prawdziwie emocjonalną
przemowę pełną politycznych wypowiedzi. Aktorka z jej pozycją mogła powiedzieć co
sądzi o Donaldzie Trumpie, jego polityce emigracyjnej i sytuacji jaka obecnie panuje
z tego powodu w Hollywood.
Występ Goldie Hawn, choć był
zapewne scenariuszowo zaplanowany i miał być zabawny, wypadł niestety niezbyt
udanie. Udawane pomyłki wyglądały pokracznie. Sytuację uratowała obecna obok
niej Amy Schumer.
Zdecydowanie najzabawniejszy
popis podczas Złotych Globów dali Kristen Wiig i Steve Carell, którzy przedstawiali
kategorię poświęconą pełnometrażowym filmom animowanym. I choć opowiadali
smutne historie, to sala i widzowie bawili się znakomicie.
Tylko pozorną sensacją było
zwycięstwo filmu „Elle” w kategorii poświęconej filmom nieanglojęzycznym. Wśród
pokonanych znalazł się bowiem „Toni Erdmann”, wielki faworyt tej nagrody.
Pamiętajmy jednak, że autorem „Elle” jest Paul Verhoeven, reżyser bardzo w
Hollywood rozpoznawalny, autor m.in. „Nagiego instynktu” i „Robocopa”. To na
pewno miało jakiś wpływ na wybór HFPA.
Co ciekawe „Elle” i „Toni Erdmann”
nie spotkają się podczas oscarowego pojedynku. Amerykańska Akademia Filmowa nie
zamieściła francuskiego filmu na swojej skróconej liście. I tym samym „Toni
Erdmann” ciągle jest w grze i ciągle jest faworytem.
Sporym osiągnięciem pochwalić
może się też Stephen Daldry reżyser najlepszego serialu dramatycznego
zatytułowanego „The Crown”. Twórca ten ma na swoim koncie pięć kinowych filmów
i zdecydowana ich większość rywalizowała o główne Oscary. Za „Billy’ego Elliota”,
„Godziny” i „Lektora” był nominowany do Oscara (te dwa ostatnie przyniosły mu
też nominacje do Globów). Serial „The Crown” potwierdził bardzo mocną pozycję
tego twórcy w filmowym świecie.
W kategoriach telewizyjnych
zwyciężyły seriale debiutujące na rynku. „The Crown” w dramacie, „Atlanta” w
komedii oraz „American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona” wśród produkcji
limitowanych.
Niektórzy obserwatorzy piszą, że
wygrana „Atlanty” to niespodzianka, ale zdecydowanie tak nie jest. Serial ten
od dłuższego czasu uchodził za faworyta swojej kategorii, mimo że konkurenci
byli bardzo silni (m.in. triumfator sprzed roku „Mozart in the Jungle” i zawsze
mocna „Figurantka”).
Donald Glover to objawienie i
najgorętsze dziś nazwisko w Hollywood. I jego wygrana nie była zaskoczeniem, a
wśród pokonanych znalazł się m.in. Jeffrey Tambor.
Spodziewano się wielkiej wygranej
serialu „American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona”, a tymczasem dwie nagrody
aktorskie sprzed nosa zabrał mu „Nocny recepcjonista”. Sterling K. Brown i Courtney
B. Vance to najwięksi tegoroczni przegrani w kategoriach telewizyjnych, choć
wcześniej wygrali Emmy.
Zaś „Nocny recepcjonista” z
trzema aktorskimi nagrodami (Tom Hiddleston, Olivia Colman, Hugh Laurie) to
największy wygrany kategorii telewizyjnych. Ich triumf nazwano „brytyjską
inwazją” (dodając do tego Claire Foy).
Sporą sensacją była na pewno
wygrana Olivii Colman, cenionej brytyjskiej aktorki, ale jednak nie mającej
przed galą tak wysokich notowań. Tym bardziej, że pokonała ona m.in. Thandie
Newton, Lenę Headey i Mandy Moore.
W moim prywatnym rankingu bardzo
nisko cenię rolę Toma Hiddlestona i już nominacja była dużym dla niego
wyróżnieniem. Tymczasem pokonał on m.in. mojego faworyta Johna Turturro, znakomitego
Bryana Cranstona oraz głównego pretendenta do nagrody Courtneya B. Vance’a.
HFPA w tym momencie bardzo zaskoczyło swoim wyborem.
Nie mam też wątpliwości, że John
Lithgow był zdecydowanie lepszy do Hugh Laurie, ale co ja tam wiem… Występ Hugh Lauriego na gali był jednak bardzo udany - na czasie i zabawny.
Jedną z niespodzianek Złotych
Globów 2017 była też wygrana Billy’ego Boba Thorntona, który przed dwoma laty
odbierał tę nagrodę za „Fargo”. Nie powtórzył więc swojej wygranej sprzed roku
Rami Malek („Mr. Robot”).
Największym przegranym
tegorocznych Złotych Globów jest HBO, które mimo 14 nominacji nie zdobyło
żadnej nagrody a przecież o nagrody rywalizowały głośne i bardzo udane "Westworld",
"Długa noc" i "Gra o tron". Jeszcze kilka lat temu i przed
erą internetowych gigantów taka sytuacja była nie do pomyślenia.
Swoje pierwsze aktorskie Złote
Globy w karierze zdobyli: Isabelle Huppert, Casey Affleck, Ryan Gosling, Viola
Davis, Aaron Taylor-Johnson, Claire Foy, Tom Hiddleston, Donald Glover, Tracee
Ellis Ross, Sarah Paulson, Olivia Colman.
Zdecydowanie w tym roku
dominowały bogate brody u znacznej części hollywoodzkich aktorów. Ben Affleck,
Casey Affleck, Jon Hamm, Chris Pine, Jake Gyllenhaal i jeszcze kilku innych
panów wyglądało jak bohater „Zjawy”. A tymczasem DiCaprio wbrew modzie…
Na gali pojawili się giganci
Hollywood. Na scenie wystąpili Leonardo DiCaprio i Brad Pitt. Biorąc pod uwagę
ostatnie zamieszanie wokół Brada Pitta, można jego zaproszenie uznać za
niespodziankę. Przydałoby się tylko, aby asystent DiCaprio nauczył go wymawiać nazwisko
Huppert, bo wypadło to podczas gali bardzo słabo.
Na poważnie lub żartem pojawiały
się odniesienia do Donalda Trumpa, którego wybór na prezydenta USA wywołał
spore poruszenie w Hollywood. Jimmy Fallon porównał na przykład
prezydenta-elekta do króla Joffreya z „Gry o tron”. Cały wstęp Fallona uznać
należy za udany, ale nie wyróżniał się on niczym oryginalnym.
Na scenie podczas Złotych Globów
pojawił się też Pierce Brosnan, który niedawno temu we Wrocławiu odbierał nagrodę
od Europejskiej Akademii Filmowej.
Finałową nagrodę wręczali
Sylvester Stallone i Carl Weathers, czyli gwiazdy „Rocky’ego”. Latka lecą… Za
to córki Stallone’a podawały nagrody, kręciły się na scenie i wyglądały bardzo
ładnie (szkoda tylko, że ich prezentację zepsuł analny żart).
O modzie wśród pań się nie
wypowiadam, ale za fryzurę Natalie Portman komuś bym „poleciał po premii”.
No i był jeszcze pocałunek...
No i był jeszcze pocałunek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz