Eastern |
W sobotę 15 czerwca zakończy się 38.
Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”. W sekcjach
konkursowych zaprezentowano kilkadziesiąt tytułów, większość oczywiście w
konkursie krótkometrażowym (65). Wśród 10 pełnych metraży pojawiło się kilka
nowości, w tym jedna zdecydowanie się wyróżniająca. To także dla mnie najlepszy
film festiwalu w Koszalinie.
W Konkursie Pełnometrażowym
pojawiło się dziesięć filmów. Część z nich znana widzom z kin, w tym: „Juliusz”,
„Nina”, „Underdog”, „Via Carpatia”. Kilka było też nowości, jak m.in. bardzo
udany „Eastern”, ciekawy „Nic nie ginie” i kompletnie dla mnie niezrozumiałe „Warany
z Komodo”. Listę konkursowych filmów uzupełniały „Moja polska dziewczyna”, „Dziura
w głowie” i „Zgniłe uszy”, z którymi też się rozminąłem. Zestawienie filmów
konkursowych wg „Spór w kinie” prezentuje się następująco:
1. Eastern
2. Juliusz
3. Nina
4. Via Carpatia
5. Underdog
6. Nic nie ginie
7. Moja polska dziewczyna
8. Zgniłe uszy
9. Dziura w głowie
10. Warany z Komodo
Moje ulubione filmy
krótkometrażowe (uczciwie przyznam, że nie widziałem wszystkich) to: animowany „Mój
dziwny starszy brat” Julii Orlik i dokumentalny „Mój kraj taki piękny”
Grzegorza Paprzyckiego. Doceniam też: „Duszyczkę”, „Dziwora”, „Festyn”, „Pustostan”,
„Ukąszenie”, „Metro” i „Bliskich”.
Do rzeczy…
Dlaczego „Eastern” w reżyserii
Piotra Adamskiego? Spośród premierowych konkursowych propozycji, był to film najbardziej
zaskakujący, w formie i treści. Trochę kino fantastyczne, choć bez żadnych
charakterystycznych elementów takiego gatunku. Po prostu twórca swój film
umieścił w alternatywnej rzeczywistości, w której prowadzona jest przerażająca
gra śmierci. Dwie rodziny, dwie dziewczyny, honor, zemsta, krew. Oglądając zrealizowany
w stylistyce westernowej „Eastern” widz jest na każdym kroku zaskakiwany i „wodzony
za nos”. Nigdy nie wiadomo, w którą stronę skręci oraz jakie niespodzianki
przyniesie ta opowieść. To ciągle rzadki przypadek autorskiej wypowiedzi w polskim
kinie, w którym twórca nie schlebia widzom, odważnie mówi własnym językiem, umiejętnie
posługuje się kinem, potrafi zadbać o szczegóły, świadomie i odważnie
konstruuje świat kamerą. Przesadą byłoby napisać, że to kino wybitne, ale na
pewno bardzo stylowe i odważnie podpisane autorskim charakterem pisma. Mnie „Eastern”
przekonał, bo lubię umiejętnie prowadzoną inteligentną grę z widzem. Takie filmy
pamięta się długo, a że cierpię na niedostatek gatunkowego polskiego kina, to na taką ciekawą propozycję reaguję entuzjastycznie.
Kolejne pozycje na mojej liście
zajmują filmy, które już wcześniej opisywałem. Komediowy „Juliusz” Alka
Pietrzaka, niezmiennie wprowadza mnie w dobry nastrój i ciągle mnie śmieszy. W
tym bardzo trudnym gatunku filmowym, o wywołanie uśmiechu wcale nie jest łatwo.
„Nina” Olgi Chajdas to ciągle odważne autorskie kino, może nawet jedyne w swoim
rodzaju, ale autorka nie lubi, gdy jej film wkłada się do szuflady. Napiszę
więc ponownie, że to opowieść o trudnej miłości, o poszukiwaniu siebie, o
relacjach z najbliższymi, o budzącym się uczuciu. Kino ciągle hipnotyczne, wciągające
i osobne. Bardzo świadoma autorka, kapitalnie poruszająca się w trudnej
filmowej materii. Podobnie jak twórcy „Via Carpatia”, którzy minimalnymi
środkami powiedzieli więcej o dzisiejszym świecie, niż kosztujące miliony
złotych wielkie produkcje. Mi ten minimalizm w polskim kinie bardzo odpowiada,
to jakby sięgnąć w największą głębinę autorskiego podejścia do wypowiedzi
filmowej. Szczególna propozycja, kolejny z oryginalnych głosów w polskim kinie.
Zaś pierwszą piątkę zamyka „Underdog”, którego nie trzeba specjalnie
przedstawiać. Środowisko MMA, Eryk Lubos, świetna realizacja, bardzo klasyczny
scenariusz. Twórcy filmu odrobili lekcję z kina i dobrze zaadaptowali zachodnie
wzorce na nasz rynek.
Kolejne pięć filmów niestety już
tak dobre nie są. Broni się jeszcze „Nic nie ginie”, kolejny film dyplomowy
studentów Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi. Zabrakło mi jednak
tutaj większego zdecydowania, pójścia w konkretnym filmowym kierunku. Ma ten
film znakomite momenty, ale to są chwile dla mnie ulotne. Autorka bardzo umiejętnie
porusza się w tej przestrzeni, ale mam takie wrażenie, że scenariusz nie dał
możliwości rozwinięcia skrzydeł, że drzemał w tej produkcji większy potencjał.
Mam po prostu spory niedosyt. Jedno jest pewne, spośród wszystkich filmowych
aktorskich dyplomów ze Szkoły Filmowej, „Nic nie ginie” to najlepsza
propozycja.
Pozostałe filmowe propozycje są
dla tej szóstki jedynie bladymi cieniami. Eksperymentalna w formie „Moja polska
dziewczyna” nie porusza moich emocji i mija się z moim pojmowaniem kina. To już
totalna artystyczna wypowiedź. Dostrzegam zamysł,
widzę myśl, ale nie potrafię wejść w ten świat. Są tacy, którzy cenią ten film
i ja to szanuję. Trudniej mi było odnaleźć wspólną drogę z twórcami filmów „Zgniłe uszy”, „Dziurę
w głowie”, a przede wszystkim „Warany z Komodo”.
Festiwal „Młodzi i Film” będzie
mi się kojarzył na szczęście z udanymi filmami, te przeważały wśród filmowych
propozycji. Jutro dwa składy jury wypowiedzą się na temat poziomu
prezentowanych tytułów. Wybór wcale nie
będzie łatwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz